Zadanie zorganizowania parkingu, na którym składowane są auta zabierane m.in. za niewłaściwe parkowanie lub pod dozór policji czy prokuratury należy do powiatu. W 2006 roku inowrocławskie starostwo podpisało w tym celu umowę z prywatnym przedsiębiorcą, który zorganizował takie miejsce i przyjmował pojazdy w Tupadłach. Teraz mężczyzna domaga się wynagrodzenia za pracę, za którą starostwo miało mu nie zapłacić.

Zmiana przepisów

W momencie podpisania umowy między starostwem a przedsiębiorcą zapłata za przechowywanie pojazdów była regulowana z budżetu państwa i zajmował się tym urząd skarbowy. W międzyczasie przepisy się jednak zmieniły, a wypłacanie należności za przechowywanie aut stało się zadaniem powiatu.

Przedsiębiorca twierdzi, że starostwo nie wywiązało się z umowy i nie zapłaciło mu za wykonaną usługę. Wyliczył, że powiat powinien mu zapłacić 2,4 mln zł. Z tym nie zgadzają się urzędnicy.

- W tej chwili można powiedzieć, że przedsiębiorca ma wobec powiatu roszczenia, ale nie ma określonej należności. Do tej pory nie było żadnych rozstrzygnięć - mówi Henryka Kowalczewska, radca prawny reprezentująca powiat.

Umowa i faktury

Starostwo twierdzi, że nie ma żadnych podstaw, by wypłacić przedsiębiorcy pieniądze, których się domaga. Jak mówi wicestarosta Tadeusz Majewski, brakuje umowy i faktur, na podstawie których mógłby to zrobić.

- Nie ma umowy mówiącej o wysokości opłat za parkowanie, czyli podstawy do wystawienia faktur. Nie mogliśmy tego uzwględnić w budżecie, ani wypłacić pieniędzy właścicielowi, bo nie mieliśmy podstaw. Umowa musi być zawarta i musi być wystawione obciążenie - twierdzi Tadeusz Majewski. - Miałem kontakt z tym panem w poprzedniej kadencji. Zażądał opłat, ale miał pokazać faktury za dany okres. One nigdy nie wpłynęły, więc zobowiązanie po naszej stronie nigdy nie powstało - dodaje.

Ugoda

Choć starostwo przekonuje, że pieniądze przedsiębiorcy się nie należą, to zaczęło myśleć o rozwiązaniu konfliktu polubownie.

- Pani Starosta chciała tę sprawę szybko rozwiązać, ale nie wiemy, dlaczego wystąpiła przez swoją stronę prawną o załagodzenie sporu, dokonując ugody w wysokości 300 tys. zł. Jak doskonale wiemy, możliwość zaciągania zobowiązań bez upoważnień wynosi jedynie 10 tys. zł. W jaki sposób zarząd powiatu chciałby tak duże środki na ugodę zabezpieczyć? - pyta Marek Knop, powiatowy radny z klubu PiS.

- To jest jeden przedsiębiorca. Nie lekceważę go, ale zostawmy to prawnikom. Przeraża mnie ta kwota i mam święte przekonanie, że nie powinna taka być, natomiast kwota 300 tys., która padła z moich ust, nigdy nie została przyjęta i przedsiębiorca przerwał rozmowy - mówi Wiesława Pawłowska, starosta inowrocławski.

Radni opozycji twierdzą także, że zarząd powinien wcześniej poinformować ich o sprawie i podejmowanych decyzjach.

- W żadnym sprawozdaniu z działalności zarządu powiatu nie było o tym wzmianki. Jeśli sprawa się toczy, to chyba obowiązkiem zarządu jest przedstawienie tego radzie. Gdyby sprawa została przegrana, dostalibyśmy taką informację, w innym wypadku w ogóle byśmy się o tym nie dowiedzieli - mówi z kolei radny Gustaw Nowicki.

Sprawę rozpatruje aktualnie Samorządowe Kolegium Odwoławcze.