Byli członkowie zarządu PGKiM o kulisach odwołania. "Mieliśmy natychmiast opuścić teren spółki"

Byli członkowie zarządu PGKiM Leszek Sienkiewicz i Anna Szczepaniak po raz pierwszy komentują kulisy swojej dymisji, zarzuty dotyczące sytuacji na RIPOK-u, trudną kondycję finansową spółki i sposób, w jaki zostali odwołani. - Zostaliśmy odsunięci, zanim naprawiliśmy to, co naprawdę szwankowało - mówią w rozmowie z Ino.online.
Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

Joanna Labuda: Zostaliście odwołani tuż po tym, jak pracownicy Regionalnej Instalacji Przetwarzania Odpadów Komunalnych oskarżyli kierownictwo PGKiM o – delikatnie mówiąc – niewłaściwe traktowanie. To była główna przyczyna odwołania?

Leszek Sienkiewicz: Jako członkowie zarządu nie nadzorowaliśmy RIPOK-u. Przypisywanie nam jakichkolwiek decyzji czy zaniedbań w tym zakresie jest tworzeniem alternatywnej rzeczywistości. Faktem jest, że opinia publiczna odebrała nasze odwołanie jako konsekwencję sytuacji na RIPOK-u – i tak zostało to przedstawione. Tymczasem my nie mieliśmy wpływu na codzienne funkcjonowanie tej jednostki.

Anna Szczepaniak: Ja nadzorowałam dział księgowości, natomiast Leszek Sienkiewicz odpowiadał za Pijalnię Wód i Palmiarnię oraz Hotel Park. Za RIPOK, administrację oraz Biuro Obsługi Wspólnot Mieszkaniowych odpowiada prezes zarządu.

To jakie było oficjalne uzasadnienie odwołania?

Anna Szczepaniak: W uzasadnieniu wskazano na utrzymującą się trudną sytuację finansową spółki, mimo podejmowanych działań naprawczych. Podkreślono potrzebę intensyfikacji optymalizacji kosztów, poprawy komunikacji wewnętrznej oraz odbudowy relacji z pracownikami. Ale co ważne, zaznaczono, że decyzja o odwołaniu nie kwestionuje naszego zaangażowania ani dotychczasowej pracy na rzecz spółki.

wp_1

Mowa o działaniach naprawczych, które zostały zalecone po audycie?

Anna Szczepaniak: Tak, spółka w ubiegłym roku zleciła audyt, który ujawnił nieprawidłowości. Wdrażaliśmy plan naprawczy, niestety zostaliśmy odwołani jeszcze przed zakończeniem jego realizacji. My przez cały ten czas działaliśmy zgodnie z procedurami. Jeśli plan miał poprawić sytuację, to dlaczego nie pozwolono nam go dokończyć?

Ale w uzasadnieniu pojawiły się też kwestie finansowe.

Leszek Sienkiewicz: Spółka rzeczywiście boryka się z trudnościami finansowymi, ale są one ściśle powiązane właśnie z Regionalną Instalacją Przetwarzania Odpadów Komunalnych. Jednym z głównych problemów jest przekroczenie tzw. rzędnych, co uniemożliwia zawieranie nowych kontraktów na odbiór odpadów z gminami ościennymi.

To realna strata, która ogranicza rozwój działalności i przychody spółki. Wniosek o podniesienie rzędnych został złożony przez prezesa i Annę Szczepaniak latem 2024 roku. Ja dołączyłem do zarządu w październiku. Do czasu wydania decyzji, RIPOK może obsługiwać wyłącznie odpady od mieszkańców Inowrocławia.

Anna Szczepaniak: Dodatkowym czynnikiem pogarszającym sytuację spółki jest obowiązujący w 2025 roku cennik na odbiór odpadów ustalony w umowie z Urzędem Miasta. Nie uwzględniał on inflacji ani wzrostu kosztów rynkowych. Umowa obowiązywała do 30 czerwca, a negocjacje miały rozpocząć się dopiero w lipcu.

Trzeba jasno rozgraniczyć: dla firm zewnętrznych stawki ustalała spółka, ale stawki dla mieszkańców - wskazywała Rada Miasta. Tymczasem w innych gminach, np. w Pakości czy gminie Inowrocław, ceny za odbiór odpadów wzrosły. Tylko w Inowrocławiu pozostały na niezmienionym poziomie.

To oznacza, że niższe ceny za odbiór odpadów dla mieszkańców obciążyły budżet spółki?

Anna Szczepaniak: Tak. Brak podwyżek miał bezpośredni wpływ na wyniki finansowe PGKiM-u. Rosnące koszty - energii, wynagrodzeń, inflacji - nie były równoważone wzrostem przychodów. Spółka ponosiła pełne konsekwencje tej polityki.

Zostaliście zaskoczeni decyzją o odwołaniu?

Leszek Sienkiewicz: Tak - i to w sposób upokarzający. Byliśmy wzywani pojedynczo do pokoju. Rada nadzorcza, która pojawiła się bez przewodniczącej, czekała na korytarzu, aż opuścimy budynek. Byliśmy obserwowani - przy wyjściu, na parkingu.

Anna Szczepaniak: Nie pozwolono nam nawet zabrać rzeczy osobistych. Pozwolono jedynie na zabranie torebki - resztę mieliśmy zostawić i natychmiast opuścić teren spółki.

Leszek Sienkiewicz: Trudno to odebrać inaczej niż jako przejaw chaosu decyzyjnego. Rada Nadzorcza nas odwołała, a mimo to prezydent udzielił nam absolutorium. To istotne, ponieważ nie wszyscy członkowie zarządu PGKiM, którzy pełnili swoje funkcje w ubiegłym roku, takie absolutorium otrzymali. Uważamy więc, że nie byliśmy źródłem problemów. Warto również podkreślić, że kontrola przeprowadzona przez Państwową Inspekcję Pracy nie wykazała żadnych nieprawidłowości.

A jednak pracownicy RIPOK-u skierowali list do prezydenta z poważnymi zarzutami wobec kierownictwa.

Leszek Sienkiewicz: Problem sięga wcześniejszych lat. Jeszcze za poprzedniego zarządu na RIPOK-u panowały inne warunki pracy - inne stawki, inna organizacja czasu pracy. Próbowaliśmy to uporządkować. Po zgłoszeniach od pracowników prezydent zorganizował konfrontacyjne spotkanie – zarząd i załoga RIPOK-u. W jego trakcie padło oskarżenie, że ktoś z nas nazwał pracowników „złodziejami”. To nie była prawda. Czuliśmy się postawieni w sytuacji bez wyjścia. Pracownicy wysuwali oskarżenia, które nie miały pokrycia w faktach. Jednocześnie istniały konkretne dowody na nieprawidłowości w funkcjonowaniu RIPOK-u.

Jakie nieprawidłowości ma pan na myśli?

Leszek Sienkiewicz: Otrzymaliśmy informację o samowoli budowlanej - na terenie instalacji wzniesiono dużą konstrukcję z betonowych bloczków, każdy o masie ok. jednej tony. Nie było żadnej dokumentacji, pozwoleń, nieznany był cel tej budowli. Sprawę osobiście prezes Paweł Drzażdżewski zgłosił do nadzoru budowlanego, który potwierdził, że to samowola. Postępowanie trwa.

Dodatkowo zarząd posiada nagrania, na których widać pojazdy wjeżdżające na teren instalacji bez jakiejkolwiek kontroli. Poinformowaliśmy o tym miasto, a prezydent nakazał wdrożyć wzmożone kontrole.

Sytuacja zaczyna przypominać tę z Pakości - tam również doszło do przekroczenia rzędnych i nielegalnego składowania odpadów. Na RIPOK-u dzieje się źle i trzeba z tego wyciągnąć wnioski.