W czwartek rano pracownicy Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Inowrocławiu ponownie pobrali próbki w rejonie miejskiej kanalizacji. Okazało się, że do sieci wciąż przedostaje się kwas siarkowy.

- W nocy firma przełączyła się z kanalizacji sanitarnej, która została wcześniej zablokowana, na sieć deszczową, do której nadal nielegalnie odprowadzała substancje chemiczne. Na miejsce ponownie wezwaliśmy wszystkie służby. Prowadzone jest postępowanie - mówi Janusz Radzikowski, prezes inowrocławskich wodociągów.

PWiK przygotowuje obecnie dwa pisma mające zapobiec dalszemu zrzutowi niebezpiecznych substancji.

- Pierwsze z nich skierujemy do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Bydgoszczy z wnioskiem o natychmiastowe działania, w tym o wydanie decyzji wstrzymującej działalność firmy – informuje Radzikowski.

Drugie pismo, czyli zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, jeszcze dziś trafi do Prokuratury Rejonowej w Inowrocławiu.

Prezes PWiK nie ukrywa, że gdyby nie szybka reakcja służb i wykrycie ponownego zrzutu chemikaliów, skutki dla miasta mogłyby być poważne.

- Skutki krótkoterminowe nie są jeszcze silnie odczuwalne dla środowiska, ale dalsze prowadzenie tego procederu groziło znaczącym pogorszeniem jakości ścieków i obniżeniem kategorii oczyszczalni. Kultury bakterii odpowiedzialne za oczyszczanie mogłyby obumrzeć - podkreśla prezes.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że firma odpowiedzialna za zrzut działa na terenie dawnego dworca PKS. Do produkcji komponentu wykorzystywanego w wytwarzaniu mydła używa m.in. tłuszczów i kwasu siarkowego.

- Mamy do czynienia z sytuacją, w które osoba, która została poinformowana przez WIOŚ, sanepid i inspekcję pracy o nieprawidłowościach, mimo to kontynuowała zrzuty z pełną świadomością konsekwencji. Będziemy żądać natychmiastowej reakcji prokuratury - dodaje Janusz Radzikowski.

Przypomnijmy, że do pierwszego wykrycia nielegalnego zrzutu kwasu siarkowego do miejskiej kanalizacji doszło we wtorek, 29 lipca, o czym pisaliśmy tutaj.