W piątek wieczorem premier Mateusz Morawiecki ogłosił wprowadzenie od soboty stanu zagrożenia epidemicznego w związku z szerzącym się w kraju i Europie wirusem SARS-CoV-2. Zostaną przywrócone kontrole na wszystkich polskich granicach, dla cudzoziemców będą one zamknięte z odstępstwami dla osób, które w Polsce przebywają legalnie. Osoby przekraczające granice zostaną skierowane na 14 dniową kwarantannę. Granice pozostaną otwarte dla przepływu towarów. Od północy z piątku na sobotę ograniczona zostanie działalność galerii handlowych; będą w nich czynne sklepy spożywcze, pralnie, drogerie i apteki.

Uczestniczący w konferencji prasowej minister zdrowia podkreślał, że Polska nadal ma szansę na spowolnienie rozprzestrzenienia się wirusa, ale potrzebne są zdecydowane działania. Jak ocenił, jest to ostatni moment na ich wprowadzenie. Niezbędne - mówił - jest też rozsądne i odpowiedzialne zachowanie obywateli i zachowanie spokoju.

"Czasami lek jest gorzki, a zabieg czy operacja jest trudna, uciążliwa, czasami zdarza się, że bolesna, ale prowadzi do poprawy zdrowia. Od tego, jak się teraz zachowamy w tym trudnym momencie w najbliższych dniach, tygodniach zależy los nas wszystkich, naszych najbliższych" – zaznaczył.

Przypomniał, z czym wiąże się obowiązujący od soboty stan zagrożenia epidemicznego. Jak wyjaśniał, zostanie m.in. zawieszony międzynarodowy transport lotniczy i kolejowy, zakazane zgromadzenia powyżej 50 osób. "Dotyczy to także związków wyznaniowych, miejsc kultu religijnego, Kościołów. Zostaną zamknięte miejsca rozrywkowe: kluby, puby, restauracje, kasyna, bo to nie jest czas na to, żebyśmy się bawili, pomimo że nasze dzieci nie muszą chodzić do szkoły, studenci nie chodzą na uniwersytety" - powiedział.

Jest to natomiast - jak mówił - czas na wspólne, odpowiedzialne, racjonalne działanie, "żeby przerwać ten pas transmisyjny, którym przenosi się wirus z człowieka na człowieka".

Wskazał, że galerie handlowe, których funkcjonowanie będzie od soboty ograniczone, nie są miejscem, żeby się gromadzić, spotykać i spędzać czas w okresie wolnym od szkoły czy uniwersytetu.

Podziękował wszystkim, którzy włączyli się w akcję "Zostań w domu", w ramach której internauci, także politycy i sportowcy dzielą się doświadczeniami z domowej kwarantanny, polecają filmy i książki do przeczytania. Dodał, że 99 proc. osób poddanych kwarantannie zachowuje się odpowiedzialnie.

Podziękował też przedstawicielom zawodów medycznych, którzy są "na pierwszej linii frontu".

Dopytywany o zasady 14-dniowej kwarantanny, na którą będą kierowani po przekroczeniu granicy polscy obywatele wracający do kraju, wytłumaczył, że będzie to kwarantanna domowa lub w miejscu wyznaczonym do tego przez wojewodę.

"Jeśli nie ma możliwości spędzenia tej kwarantanny w swoim domu, to wojewodowie mają przeznaczone lokale na kwarantannę i tam ta osoba będzie mogła się udać" - oświadczył minister.

Szumowski mówił też, że w przyszłym tygodniu spodziewany jest znaczny wzrost zachorowań. Przypomniał, że przygotowywana jest sieć szpitali zakaźnych. W każdym województwie będzie co najmniej jeden taki szpital, który będzie dysponował kilkuset łóżkami, czasem tysiącem. 10 proc. z tych łóżek będzie wyposażona w respiratory.

"Te szpitale będą musiały również mieć możliwość leczenia powikłań u osób do nich skierowanych, choćby złamania nogi czy przeprowadzenia operacji" - zapewnił.

Wyraził nadzieję, że osoby z niskim prawdopodobieństwem koronawirusa - ale mające grypę czy objawy paragrypowe - nie będą zgłaszały się gremialnie do tych szpitali. Podkreślił, że od tego zależy wydolność i możliwość pomocy tym, którzy są chorzy na znacznie groźniejsze choroby niż zwykłe przeziębienia.

"Tu jest apel o to, żeby słuchać służb sanitarnych - lekarzy, pielęgniarek, ratowników, bo oni mówiąc, że nie mamy wskazań, nie powinniśmy pójść do szpitala - działają w interesie nas i naszych bliskich" - podkreślił Szumowski.

"I jeśli mówią, że musimy się zgłosić - to zróbmy to, bo to chroni nasze zdrowie i życie" - dodał minister.

Szef resortu zdrowia zapewniał, że wprowadzenie stanu zagrożenia epidemicznego wynika z troski o to, abyśmy mogli pozwolić chorym leczyć się i zdrowieć w spokoju. "Im wolniej będzie narastała epidemia, im wolniej będzie przyrastała liczba pacjentów zarażonych wirusem, tym większa szansa, że wszyscy pacjenci będą mogli być leczeni i wyzdrowieć" - podkreślił.

"Wirus jest naprawdę groźny. To nie jest coś, co przyjdzie i minie, ale mamy szansę, opanować jego rozprzestrzenianie i mamy szansę po prostu pomóc pacjentom" - podsumował.

W Polsce do tej pory potwierdzono 68 przypadków zakażenia koronawirusem. Dwie osoby zmarły. (PAP)

Autor: Karolina Mózgowiec

kmz/ mhr/