Wśród inicjatorów powstania Zespołu Szkół Zawodowych Rzemiosła w Inowrocławiu przy Cechu Rzemiosł Różnych był Jan Barbarzak. Wieloletni rzemieślnik oraz członek zarządu cechu zaangażowany w sprawy szkoły opowiedział o swojej drodze do sukcesu. Zdradził także, dlaczego 10 lat temu poparł pomysł powstania Szkoły Rzemiosła.

Nie ma osoby, która nie znałaby warsztatu samochodowego w Racicach. Jak długo działa Pan w branży samochodowej?
Jan Barbarzak: Mój warsztat powstał w 1987 roku. Najpierw podjąłem pracę w firmie państwowej. Później zacząłem własną działalność. To był czas wyjątkowy. Upadały duże firmy państwowe, dużo osób traciło pracę, ale ja postanowiłem spróbować otworzyć własną firmę. W rodzinnej miejscowości, w której wiele lat mieszkałem.

Towarzyszyła temu pasja do samochodów?
Jan Barbarzak: Oczywiście. Upadek dużej firmy państwowej to nie jedyny powód, dla którego postanowiłem spróbować działalności na "własny rachunek". To była moja inicjatywa. Zawsze marzyłem o pracy u siebie i chciałem być człowiekiem niezależnym. Przedsiębiorcą. Zdobyłem więc część umiejętności w firmie, a następnie przeniosłem doświadczenie na prywatną działalność. Kończyłem szkołę samochodową w Inowrocławiu. Potem było liceum mechaniczne, choć o profilu związanym z budową maszyn.

Ponad 30 lat pracy to ogromne doświadczenie. Obserwował Pan jak zmieniała się branża samochodowa przez te wszystkie lata.
Jan Barbarzak: Historia sama pisała scenariusze dla branży samochodowej. Zaczynaliśmy w latach 80. XX wieku. Bazowaliśmy na polskich autach np. fiacie 126p i polonezie. Zdarzały się też syreny, łady i rosyjskie wołgi. Z czasem otworzyły się granice i zaczęto sprowadzać auta z tzw. krajów kapitalistycznych, jak to się wtedy mówiło, które zaczęły wypierać auta rodzime. Ta zmiana była bardzo odczuwalna w branży. Trzeba było się rozwijać i zdobywać wiedzę na temat nowych samochodów. Rynek weryfikował mechaników. Mój początek był taki, że zatrudniłem zaledwie jednego człowieka, który nie był w ogóle wyszkolony. Wcześniej pracował na kolei, gdzie był spawaczem. I tak zaczęła się historia mojego warsztatu. Po trzech latach przyjąłem na praktyczną naukę zawodu pierwszych czterech uczniów.

Z perspektywy lat był to dobry wybór?
Jan Barbarzak: Odkąd pamiętam chciałem zostać mechanikiem. Po prostu pasjonowała mnie motoryzacja i samochody. Na tamte czasy dzieciństwa możliwości nie było zbyt wiele. Pozostawał rower. U bogatszych sąsiadów zdarzył się np. jakiś fiat albo motocykl. To były też stare samochody, często się psuły. Już jako dziecko podchodziłem i podglądałem, jak wygląda taka naprawa. Zawsze mnie interesowało majsterkowanie i mechanika samochodowa. Oczywiście obowiązkowo oglądałem też program Adama Słodowego. W rodzinie też miałem rzemieślników. Imponowało mi, że znają się na wielu rzeczach.

Domyślamy się, że przez tyle lat warsztat opuściło wielu uczniów.
Jan Barbarzak: Powiem pewnie za małą liczbę, ale ostatnio robiliśmy takie szacunki z pracownikiem i myślę, że mogłem wykształcić około 160 uczniów. Zwykle były to cztery osoby rocznie. W latach szczytu zainteresowania mechaniką samochodową, który przypadł na lata 2006-2008 miałem nawet 13 uczniów w ciągu jednego roku.

Wielu młodych ludzi zastanawia się zapewne czy zawód mechanika samochodowego oraz blacharza jest opłacalny?
Jan Barbarzak: Myślę, że tak. Blacharz, mechanik samochodowy oraz lakiernik, na te zawody zawsze było, jest i będzie zapotrzebowanie. Proszę rozejrzeć się dookoła. Samochodów przybywa. Nasza zasobność portfela wzrosła. Dziś kupno auta nie sprawia takich problemów jak kiedyś. Nauka w warsztatach lokalnych jest bardzo cenna. Rzemieślnik osobiście może zająć się pracą ucznia i poświęcić tyle czasu, ile potrzeba.

Co najbardziej liczy się w pracy mechanika samochodowego?
Jan Barbarzak: Myślę, że to, co powinno cechować każdego człowieka i każdy zawód, czyli uczciwość i cierpliwość. Ważna jest także chęć pozyskiwania wiedzy. Znajdujemy się w takich czasach, gdzie postęp techniczny idzie dużymi krokami. Jeśli chcesz nadążyć, to musisz się uczyć. W zawodzie mechanika samochodowego warto też pamiętać, że każda czynność, każda usterka wymaga indywidualnego rozwiązania, innego pomysłu, aby tej pracy nie zepsuć.

Dyrektor Szkoły Rzemiosła Ireneusz Springer podkreśla, że 10 lat temu znalazł się Pan wśród inicjatorów powołania placówki i do dziś jest Pan zaangażowany w jej działalność.
Jan Barbarzak: Ważne było tutaj doświadczenie. Myślę, że wiedziałem jak się do tego zabrać. Wiedziałem, że to dobry pomysł. Pochodzę z małej wsi Racice. Od lat mieszkam w Inowrocławiu, ale warsztat nadal prowadzę w swojej rodzinnej miejscowości. Zanim znalazłem się wśród inicjatorów powołania Szkoły Rzemiosła byłem bardzo zaangażowany w życie Racic. Zawsze próbowałem coś organizować i ożywiać swoją okolicę. W pewnym momencie stanęliśmy przed bardzo trudnym wyzwaniem. Zapadła decyzja o zamknięciu Szkoły Podstawowej w Racicach. Stworzyliśmy stowarzyszenie, aby powstrzymać samorząd przed taką decyzją.

Niestety nie udało się, ale podjęliśmy się trudnego wyzwania przejęcia placówki. W kilka osób udało się nam uruchomić w tym samym miejscu Niepubliczną Szkołę Podstawową w Racicach. Szkołę, która do dziś bardzo dobrze funkcjonuje. Mając to doświadczenie miałem odwagę podjąć wraz z innymi działaczami decyzję o ożywieniu zawodów rzemieślniczych. Do tamtej pory Cech Rzemiosł realizował tylko naukę praktyczną zawodów. Doszliśmy jednak do wniosku, że możemy uczyć także tzw. teorii i tym samym postanowiliśmy otworzyć Zespół Szkół Zawodowych Rzemiosła w Inowrocławiu. Tym samym podnieśliśmy rangę naszemu cechowi. Małymi krokami po latach postanowiliśmy odbudować tradycje rzemieślnicze. Mamy nadzieję, że nasi młodzi uczniowie i czeladnicy pójdą w nasze ślady i będą ważną częścią społeczeństwa, jaką są rzemieślnicy.

Oprcowała: Szkoła Rzemiosła w Inowrocławiu