Inowrocławski szpital od lat zmaga się z narastającym zadłużeniem. Każdego roku jego strata finansowa i zobowiązania rosną. Podczas ostatniej sesji Rady Powiatu Inowrocławskiego dyrektor placówki, dr Bartosz Myśliwiec, otwarcie przyznał, że bez systemowego oddłużenia szpital nie ma możliwości samodzielnego pokrycia zobowiązań. W zdecydowanych słowach opisał także obecną kondycję polskiej ochrony zdrowia, wskazując, że wymaga ona nie tylko naprawy, ale głębokiej i kompleksowej reformy.
Zadłużenie polskich szpitali nie wynosi już 21 miliardów – przekroczyło 23 miliardy złotych, czyli w ciągu roku wzrosło o 2 miliardy. Jeśli spojrzymy na tzw. "dług zdrowotny", czyli rzeczywiste wydatki na zdrowie, sytuacja jest jeszcze gorsza. Ministerstwo Zdrowia podaje, że na ochronę zdrowia przeznaczamy 6,2% PKB, ale w rzeczywistości – po odliczeniu dopłat pacjentów do leków czy wizyt – budżet państwa przeznacza niecałe 5%. A potrzeba co najmniej 7%, a według wielu ekspertów nawet 8–9%.
Każdy z nas płaci 9% składki zdrowotnej, co przypomina dawną dziesięcinę. Ale czy to przynosi efekty? Czy kolejki się skróciły? Czy mamy łatwiejszy dostęp do specjalistów? Czy jakość usług szpitalnych się poprawiła? Niestety, nie.
Jesteśmy o krok od przepaści – a może już ten krok wykonaliśmy. Zapowiadane podwyżki w ochronie zdrowia – 19 miliardów złotych – nie mają pokrycia w budżecie. Tych pieniędzy nie ma i nie będzie. Środki, które i tak będziemy musieli pokryć, mają wystarczyć jedynie na minimalne wynagrodzenia określonych grup zawodowych i umowy cywilnoprawne. Inne dodatki – funkcyjne czy stażowe – nie są w żaden sposób rekompensowane przez państwo. To szpitale będą musiały je sfinansować, co tylko pogłębi ich straty.
Dlatego tak ważna jest prawdziwa reforma systemu. Dokładanie kolejnych pieniędzy do niesprawnego mechanizmu niczego nie zmieni. Eksperci są zgodni – tego systemu nie da się naprawić. Trzeba go zbudować od nowa - powiedział doktor Bartosz Myśliwiec.