W miniony wtorek Norbert Kobielski miał wziąć udział w konkursie skoku wzwyż na Słowacji. Zawodnik pojawił się na prezentacji, ale ostatecznie w konkursie nie wystąpił.
Sportowiec MKS-u Inowrocław i tegoroczny olimpijczyk ma za sobą bardzo intensywny tydzień. Między 7 a 13 lutego wystąpił w trzech konkursach, dwóch w Czechach i jednym na Słowacji. Plany na udane starty pokrzyżowała kontuzja w pierwszym z nich. Odbicie pięty spowodowało, że Kobielski nie dokończył konkursu w czeskim Trzyńcu i skończył na 11. miejscu. W celu dokładnej diagnozy musiał wrócić do Warszawy. Tam okazało się, że odbicie nie jest na tyle groźne, by wykluczyło go z kolejnych startów.
Szybki powrót do Czech i występ w Hustopece zakończyły się dopiero 8. miejscem. Kilka dni później, 13 lutego, czekał jeszcze występ w słowackiej Bańskiej Bystrzycy. Kobielski pojawił się na starcie zawodów, ale ostatecznie musiał zrezygnować.
W dalszej części artykułu:
Zawodnik mówi o szczegółach ostatniego startu i kontuzji
- Sprawa wygląda tak, że powinienem zrobić jakiś tydzień przerwy od skakania, żeby to zdążyło się zaleczyć. Z uwagi na to, że miałem zakontraktowane dwa następne starty, praktycznie co dwa dni, to tak to wyglądało. W Hustopece na lekach przeciwbólowych udało mi się skakać. W Bańskiej Bystrzycy leków na ból nie brałem. Na pierwszym skoku poczułem taki ból, że odpuściłem konkurs, bo dalsze skakanie byłoby bez sensu. Wiedziałem, że nie oddam żadnego poprawnego technicznie skoku - mówi nam Kobielski.
Już w najbliższą niedzielę w Toruniu odbędą się 68. Halowe Mistrzostwa Polski w Lekkiej Atletyce. Zawodnik MKS Inowrocław nie zamierza w nich wystartować.
- Mogę normalnie trenować. Żaden ruch poza stawianiem nogi do odbicia nie sprawia mi bólu. W niedzielę planuję pojechać do Torunia i zdobyć kolejne mistrzostwo Polski, ale zobaczymy. Najwyżej będę musiał odpuścić. Najważniejsze są teraz mistrzostwa świata 3 marca - dodaje.