Jak informuje nasz czytelnik, napis jest długości około 20 metrów. Znajduje się niemalże na środku pola, około 200 metrów od drogi. Skąd się tam wziął? Tego nie wie nawet właściciel pola.
- Najpierw sobie ubzdurałem, że gdy siałem nawóz przed świętami, to reszta mi wyleciała i powypalało "placki". Zauważyłem to, jak pryskałem zboże, ale te "placki" wydawały mi się dziwne. Z traktora mało co widać. Żona zrobiła zdjęcie z dachu traktora i zobaczyliśmy napis - opowiada.
Początkowo rodzina stwierdziła, że jest to żart lub ktoś z sąsiadów chciał zrobić właścicielowi na złość.
- Mam dwa imiona: Marian, Tomasz, ale tego pierwszego nie używam. Wszyscy we wsi mówią na mnie Tomasz. Nie ma żadnych śladów, żeby ktoś wjechał na pole. Jeśli ktoś miałby to zrobić opryskiwaczem, musiałby chyba zrobić jakiś szablon. To dla mnie bardzo dziwne. Gdyby ktoś chciał zrobić psikusa, zrobiłby to przy drodze - mówi rolnik.
Na polu, na którym pojawił się napis, uprawiana jest pszenica i pszenżyto.