Proces w bydgoskim sądzie toczył się z wyłączeniem jawności. Niejawne było też uzasadnienie wyroku.
"Czuję ogromną ulgę i satysfakcję. Cieszę się, że mój klient po bardzo długim wyczerpującym dla niego postępowaniu cywilnym, bardzo obiektywnym, rzetelnym i sprawiedliwym, uzyskał satysfakcję nie tylko moralną, która jest najważniejsza, ale również satysfakcję materialną - 300 tys. zł zadośćuczynienia. Nie chodzi jednak tutaj o kwotę, można rozważać wysokość krzywdy majątkowej, chociaż de facto jest to szkoda niemajątkowa. Chodzi o przełamanie pewnych zasad, wprowadzenie pewnego standardu, sposobu postępowania na przyszłość" - mówił adwokat Mazur.
Pełnomocnik powoda zaznaczył, że wyrok jest ważny też dlatego, że z pewnością takich ofiar jest wiele, są one ciche, nieme, boją się i wstydzą.
"Mój klient miał 10 lat, jak rozpoczął się ten proces molestowania, a obecnie ma 24 lat. Zdecydował się, by dochodzić sprawiedliwości, wykazał ją i udowodnił. Przede wszystkim wskazał na to, że można uzyskać szereg dokumentów, o których do tej pory panowało przekonanie, że są niedostępne. To chociażby akta osobowe księży byłych i obecnych, którzy dopuścili się molestowania dzieci. Można dostać się do akt postępowania karnego tej części kanonicznej, ponieważ takie dowody w tej sprawie również uzyskaliśmy. Wnosiłem o te dowody, sąd konsekwentnie o nie prosił, uwzględnił środki dowodowe strony powodowej i uzyskaliśmy je" - wskazał adwokat.
Dodał, że na na podstawie dokumentów i zeznań świadków wykazano, że Kościół ukrywał pedofila, robił wszystko, aby zatrzeć ślady jego przestępczej działalności.
"Wygraliśmy ten proces z przeciwnikiem, o którym można powiedzieć dosłownie i w przenośni, że jest państwem w państwie. Z jednej, że mieliśmy do czynienia z instytucją kościelną zasłaniającą się swoimi wewnętrznymi przepisami, przepisami państwa watykańskiego, ale z drugiej strony z instytucją kościelną funkcjonująca w naszych polskich realiach, gdzie księża są podlegają polskiemu prawu. My nie szukaliśmy sprawiedliwości w prawie kanonicznym, ale w prawie polskim, które jest tu i teraz, obowiązuje wszystkich, arcybiskupa, biskupa, zwykłego księdza, ale też ofiary, które mogą dochodzić swojej satysfakcji" - podkreślił Mazur.
Pełnomocnik powoda wyjaśnił, że podstawą prawną zasądzenia roszczenia, na którą sąd powołał się w ustnym uzasadnieniu wyroku, był przepis art. 416 kodeksu cywilnego, dotyczący odpowiedzialności osoby prawnej za szkody wyrządzone osobom fizycznym.
"To na pewno będzie krokiem milowym w orzecznictwie sądów powszechnych. Delikt cywilny niekonieczne jest związany z bezpośrednim nadzorem przełożonych wobec księdza, ale z odpowiedzialnością tych osób, które sprawują pieczę, reprezentują odpowiadają za postępowanie tych instytucji kościelnych. Mówię to o biskupach" - dodał Mazur.
Pełnomocnicy archidiecezji wrocławskiej - adwokat Damian Czekaj i diecezji bydgoskiej - adwokat Edmund Dobecki nie zgadzają się w wyrokiem sądu.
"Nie zgadzam się z oceną dowodów dokonaną przez sąd. Będę nakłaniał mojego klienta do tego, aby wnieść apelację. W mojej cenie istnieją podstawy do wniesienia apelacji. Szczegółowej oceny będę mógł dokonać dopiero po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku" - powiedział Czekaj.
Zdaniem Dobeckiego Paweł K. w okresie postępowania karnego został przeniesiony do diecezji bydgoskiej, ale nie będąc jej księdzem, ale nadal archidiecezji wrocławskiej. Zaznaczył, że żadne z czynów Pawła K., za które został on skazany nie zostały popełnione na terenie diecezji bydgoskiej i nie dotyczyły okresu, kiedy znajdował się na terenie diecezji. "Nie widzę związku przyczynowego. Co do apelacji jeszcze nie wiem, ale na pewno poproszę o pisemne uzasadnienie wyroku" - dodał Dobecki.
Powód ma otrzymać zasądzoną kwotę wraz z odsetkami od 27 października 2016 r. do dnia zapłaty. Sąd obciążył też archidiecezję i diecezję kosztami zastępstwa procesowego (34,2 tys. zł) i kosztami procesu, od których uiszczenia podwód był zwolniony (18,2 tys. zł).
Proces cywilny mężczyzny, który jako był wykorzystywany seksualnie przez księdza Pawła K., trwał od 2017 r. Duchowny w 2015 r. został skazany przez wrocławski sąd na siedem lat więzienia za wykorzystanie seksualne trzech małoletnich chłopców. Sąd zakazał mu też dożywotnio pracy z młodzieżą i orzekł leczenie zaburzeń preferencji seksualnych. Paweł K. w latach 2006-2009 był czasowo przeniesiony z archidiecezji wrocławskiej do diecezji bydgoskiej. W 2018 r. Watykan wydalił Pawła K. ze stanu duchownego.
Wyrok jest nieprawomocny. (PAP)
Autor: Jerzy Rausz
rau/ robs/