Zakład Energetyki Cieplnej w Inowrocławiu boryka się z długami już od kilku lat. W grudniu ubiegłego roku dług wynosił 25 mln zł, głównie z powodu konieczności płacenia coraz wyższego podatku ETS za używanie węgla. Obecny prezes Ireneusz Stachowiak podczas piątkowej konferencji prasowej przyznał, że dług jest powoli spłacany, ale ocenił jednocześnie, że poprzedni zarząd, jak i władze miasta nie zrobiły nic w kierunku transformacji energetycznej. Przyznał, że dzisiejsze wystąpienie wiąże się z pojawiającymi się w przestrzeni medialnej, szczególnie z ust radnych opozycji, zarzutach o niekompetentność obecnych szefów miejskich spółek.
- Przez te kilka miesięcy przyjrzałem się jak funkcjonował zakład. W ostatnich latach wydano np. milion złotych na usługi doradztwa. Prezesi zatrudniali sobie doradców, płacili im solidne pieniądze, w tym umowa na ponad 200 tysięcy złotych na doradztwo medialne. To są osoby, które są znane w tej otoczce politycznej, to są osoby, które współpracowały z panem Krzysztofem Brejzą i Ryszardem Brejzą. Kolejny milion złotych wydano na plany i analizy, a zakład nie przeszedł żadnej transformacji - mówił Ireneusz Stachowiak.
Jak dodał, przy ul. Armii Krajowej próbowano zbudować kogenerację gazową, ale - jak ujawnia prezes - choć stworzono plany, złożono wnioski i pozyskiwano 10-milionowe dofinansowanie, zarząd "przespał" warunki techniczne dla spółki Enea. - Przez to jest niemożliwa realizacja tej inwestycji. Zarząd zorientował się po roku, że są nieważne i złożył ponownie. Teraz otrzymaliśmy nowe warunki od Enei, że mamy zbudować kolejny blok w głównym punkcie zasilającym za 35 mln zł. Na to spółki nie stać, tej inwestycji nie będzie, a z tytułu niewykonania umów grożą nam jeszcze kary - stwierdził.
- Prezes spółki, która ma 25 mln zł zadłużenia z karty służbowej wyjeżdża na konferencję i opłaca sobie spotkania "biznesowe" z kolegami, ciepłownikami. 1500 zł, 1000 zł..., a tam jest usługa za 23 procent. A wiecie Państwo co to znaczy? 23 procent to się płaci za alkohol, więc można powiedzieć, że za imprezy prezesa płacili mieszkańcy Inowrocławia. Takich wyjazdów, takich faktur jest na kilkanaście tysięcy złotych. To jest moim zdaniem rzecz skandaliczna - powiedział Ireneusz Stachowiak. Jak dodał, choć spółka stoi na granicy płynności finansowej i grozi jej wniosek o upadłość żywi nadzieję, że wspólnie z prezydentem miasta w ciągu kilku lat doprowadzi do tego, że będzie to firma, która może być dumą Inowrocławia.