Cadillac Eldorado. Nie potrzebujesz ani złota, ani muzyki
Jedni w tym słowie widzą krainę wypełnioną złotem, inni piosenkę Sanah. Dla miłośników motoryzacji, Eldorado oznacza tylko jedno - kultowego amerykańskiego krążownika szos.
8,2-litrowe V8 pod maską, nadwozie długie na prawie 6 metrów, brak dachu, tona chromu i znaczek Cadillaca na masce. Jak to się mówi - kiedyś to były czasy. Na szczęście dzięki pasjonatom, motoryzacyjne perełki sprzed dziesiątek lat są wciąż z doskonałym stanie. Jedną z takich osób jest Mariusz Basty z Leszna, którego spotkałem na zlocie Cadillaca w Inowrocławiu. 250-kilometrową trasę pokonał w Eldorado.
Jest to limitowana wersja w kolorze Jennifer Blue, która została wyprodukowana tylko w liczbie 475 sztuk. Wszystkie egzemplarze pochodzą z 1975 roku. Jaki numer ma prezentowany dziś egzemplarz? Jak przyznaje właściciel, tego nie wiadomo. Takiej informacji nie da się chociażby odczytać z numeru VIN.
- Z mojej wiedzy wynika, że w Polsce są trzy takie egzemplarze, w tym mój. Ten model w 75 roku wyszedł w tym kolorze tylko dlatego, że firma Fisher, która produkowała je dla Cadillaca, dostała zlecenie od Elvisa Presleya na DeVille'a w takim kolorze i po prostu zamówiono zbyt dużo komponentów. Postanowili wykorzystać je w modelu Eldorado. Oprócz cabrio, wyprodukowano też 980 sztuk w sedanie - mówi Mariusz.
Jak dodaje, poszukiwania wymarzonego modelu trwały aż 16 lat. Zostały zakończone sukcesem w 2016 roku po tym, jak o znalezieniu Eldorado w Waszyngtonie, Mariusza poinformował kolega. Samochód, który wiele lat przeczekał w amerykańskiej stodole, kosztował nowego właściciela 3,5 tys. dolarów. Po doliczeniu wszystkich pozostałych kosztów, takich jak transport morski i lądowy, cła, prowizje itp. łączny koszt zakupu zamknął się w kwocie 10 tys. euro.
- Mieszkałem wtedy w Lubece, ale stacjonowałem w Hamburgu, gdzie w garażu trzymałem go dwa lata. Potem ściągnąłem go do Polski i dałem go do profesjonalnej renowacji do garażu mojego znajomego. Tam stał kolejne dwa lata. Tak naprawdę użytkuję go od blisko pół roku - dodaje.
Samochód jeszcze przed gruntowną renowacją był na chodzie, ale mimo to, wymagał wiele pracy. Przywrócenie go do stanu, w jakim jest dzisiaj, pochłonęło 200 tys. zł. Jak przyznaje właściciel, to jeden z lepiej zachowanych egzemplarzy tego modelu w kraju.
- Chciałem mieć Eldorado, bo moim zdaniem to model w najpiękniejszym kolorze i przede wszystkim w takiej limitowanej, przejściowej wersji. Tył auta to jeszcze lata 70-74, a przód i wnętrze to już model od roku 76 - podkreśla właściciel.
Samochód jest kompletnie wyposażony. Ma domykanie bagażnika, elektryczny dach, tempomat, klimatyzację oraz elektryczne fotele i szyby. Z VIN-u wynika, że auto posiada również podświetlane klamki i zamki, choć w rzeczywistości jest inaczej.
- Częstą awarią tego Cadillaca są pompy hamulcowe. Tam często odkłada się woda i pojawia korozja na tłoczkach. Awaria jest częsta, ale z częściami nie ma problemu. Nowa pompa kosztuje 60 dolarów na amerykańskim eBay'u, a przesyłka jest w Polsce w dwa dni - dodaje.
W kolekcji Mariusza, prawdziwego miłośnika amerykańskiej motoryzacji, są ponadto Dodge Ram, Challenger, Charger oraz wielki, amerykański kamper.