Szefowa MR uczestniczyła w piątek w debacie "Miliardy zostające w Polsce - znaczenie patriotyzmu konsumenckiego dla polskiej gospodarki" w ramach kampanii społecznej "Wybieram 590 - sobota dla Polski". Nazwa kampanii nawiązuje do prefiksu 590, który znajduje się na początku pod kodem kreskowym produktu.
"Moda na dobre i polskie zaczyna się powoli rozpędzać. Z całą pewnością możemy powiedzieć o sukcesie w branży spożywczej - kupujemy produkty spożywcze polskie, ponieważ uważamy, że są bardzo dobrej jakości. Czas na to, żeby wykonać tę pracę w pozostałych branżach" - wskazała. Emilewicz zwróciła uwagę na sukcesy polskiej branży meblarskiej.
"W ubiegłym roku wyprzedziliśmy Włochów, po tym roku wyprzedzamy Niemców" - mówiła. Jej zdaniem nasi rodacy nie wiedzą jednak o tym, że u nas produkuje się co drugie łóżko, na którym śpi Europejczyk.
Minister zgodziła się z uczestnikami debaty, którzy wskazali na ważną rolę edukacji w promowaniu przywiązania konsumentów do polskich marek. "Niemcom nie trzeba zapisywać w ustawie, że warto latać Lufthansą. Oni po prostu nią latają, bo wiedzą, że to buduje potęgę ich gospodarki" - mówiła.
"Gdyby Polacy wydawali o 1 proc. więcej na produkty, towary i usługi wyprodukowane w Polsce, to w polskiej gospodarce zostawałoby rocznie 6,6 mld zł więcej. Warto te cyfry pokazywać" - podkreśliła. Zwróciła też uwagę, że "zakup własnego towaru tworzy miejsca pracy w wielu branżach".
Odnosząc się do tego, co może zrobić państwo, by promować rodzime towary i usługi, wskazała m.in. na przyjazne rozwiązania prawne, takie jak wprowadzone już ulgi na badania i rozwój. "Po ubiegłym roku mamy ponad 100 mln odliczeń wydatków na B+R w małych i średnich firmach" - mówiła. Podkreśliła, że pierwszy raz po 1989 roku więcej tego typu wydatków było w sektorze prywatnym niż publicznym. Ważne jest też - jak mówiła - wspieranie aktywności polskich firm na innych rynkach, zwłaszcza pozaeuropejskich.
Według szefowej MR warto promować internetowe kanały sprzedażowe, bo "nie wymagają tak wysoko wolumenowych inwestycji" jak np. badania i rozwój. Podkreśliła, że nasze firmy zdecydowanie za mało z nich korzystają. "Nasi sąsiedzi, Czesi czy Węgrzy, znaczenie bardziej je eksploatują - tam jest 9 proc. eksportu przez kanały cyfrowe, podczas gdy w Polsce tylko 4 proc." - mówiła.
Uczestnicy piątkowej debaty zwrócili uwagę, że o tym, czy pieniądze zostają w kraju czy wypływają za granicę decyduje konsument, a przywiązanie do narodowych marek jest tym większe, im bogatszy jest kraj.
"Dbania o własny biznes i biznes swojego kraju powinniśmy uczyć w szkołach, jak uczymy dziś ekologii" - przekonywał Ryszard Florek, prezes Fakro, światowego wicelidera w produkcji okien. Podkreślił, że z Polski wypływa co roku 100 mld zł w postaci dywidend czy opłat za znaki towarowe, co buduje bogactwo tych krajów, które u nas zainwestowały.
Członek zarządu Poczty Polskiej Grzegorz Kurdziel uważa jednak, że nie można wymagać od klientów patriotyzmu - "kupuj nasze, bo jest polskie". "Nasze produkty muszą być określonej jakości, w określonej cenie, muszą mieć odpowiednie cechy użytkowe" - mówił. Podkreślił wagę bliskiej współpracy rodzimych firm - zarówno spółek Skarbu Państwa, jak i przedsiębiorstw z sektora MŚP.
Z analizy przygotowanej na potrzeby projektu przez firmę audytorsko-doradczą Grant Thornton wynika, że zmiana nawyków konsumenckich mogłaby przynieść polskiej gospodarce dodatkowe kilkadziesiąt miliardów złotych rocznie.
W analizie tej wskazano, że z każdej złotówki wydanej na produkt lub usługę wytworzoną w Polsce przez firmę z polskim kapitałem, do krajowej gospodarki wróci 79 groszy. W przypadku produktów zagranicznych firm, ale produkowanych w Polsce, kwota ta wyniesie 76 groszy. Natomiast dla produktów w pełni zagranicznych, a tylko sprzedawanych na terenie naszego kraju, z każdej złotówki przeznaczonej na ich zakup pozostanie w Polsce 25 groszy. (PAP)
autor: Magdalena Jarco