Ważą się losy toksycznego wysypiska. Decydujący dokument na finiszu
To od ustaleń zawartych w opracowaniu zależeć będzie, czy odpady - w tym odpady niebezpieczne, które na wysypisko trafiły nielegalnie - trzeba będzie wywieźć do specjalistycznej utylizacji, czy też możliwe będzie ich zabezpieczenie i rekultywacja terenu na miejscu. Decyzję w tym zakresie podejmie marszałek województwa kujawsko-pomorskiego.
- Prace nad dokumentacją wkraczają w ostateczną fazę. Gotowy projekt analizy technicznej zostanie zweryfikowany u niezależnych konsultantów. Kolejnym etapem będzie uzyskanie wymaganych przepisami prawa decyzji administracyjnych - mówi nam Michał Siembab, burmistrz Pakości.
Dodaje także, że teren składowiska jest zabezpieczony i monitorowany.
- Weryfikowane są też wyniki badań z piezometrów zlokalizowanych wokół składowiska, w celu wykrycia ewentualnych zanieczyszczeń wód podziemnych - mówi Michał Siembab.
Ostateczny koszt rekultywacji lub utylizacji zostanie określony dopiero po zakończeniu prac dokumentacyjnych. Już dziś wiadomo jednak, że jeśli zapadnie decyzja o konieczności usunięcia setek tysięcy ton odpadów, w tym odpadów niebezpiecznych, wydatki będą ogromne. Bez wsparcia ze strony budżetu państwa rozwiązanie tego problemu nie będzie możliwe.
Podkreślmy, że wysypisko w Giebni jest jednym z elementów wielowątkowego, ogólnopolskiego śledztwa, które obecnie prowadzi łódzki wydział zamiejscowy Prokuratury Krajowej.
