W sobotę w szpitalu w Nowej Dębie zmarł mężczyzna, który zjadł kupioną na targowisku galaretę garmażeryjną. Do szpitala trafiły też dwie inne osoby z objawami ostrego zatrucia pokarmowego.
Rzecznik Głównego Inspektora Sanitarnego Szymon Cienki zapytany o kontrolowanie przez sanepid targowisk oraz jarmarków podkreślił, że kontrole prowadzone są w całej Polsce.
- Pamiętajmy, że są to kontrole dość trudne, ponieważ zazwyczaj są to punkty mobilne. Przemieszczają się pomiędzy różnymi miejscami, w każdym dniu praktycznie są gdzie indziej. Więc najczęściej są to kontrole interwencyjne - zaznaczył.
Wyjaśnił, że jeśli już taka kontrola jest prowadzona, to wszystko sprawdzane jest dokładnie. - Przede wszystkim jeżeli chodzi o mięso, bo tutaj mamy ograniczony zakres z uwagi na to, że co do zasady mięsem zajmuje się Państwowa Inspekcja Weterynaryjna. My również w ramach swoich kompetencji sprawdzamy np. pochodzenie - przekazał.
Przekazał też, że inspektorzy, jeżeli znajdą na bazarze osobę, która handluje mięsem, przede wszystkim zapytają o pochodzenie danego produktu. - Taka osoba wtedy powinna nam przedstawić fakturę z której wynika, że kupiła to mięso od osoby zajmującej się fachowo produkcją - dodał.
Pytany o wskazówki przy dokonywaniu zakupów w takich miejscach ocenił, że najważniejszy w zakupach spożywczych jest "zdrowy rozsądek". - Jeżeli mamy jakiekolwiek podejrzenia, że dany produkt może być niewiadomego pochodzenia, może nam zaszkodzić, po prostu unikajmy takich sytuacji, żeby nie ryzykować bezsensownie swoim zdrowiem i życiem - tłumaczył dodając, że można również zapytać sprzedawców, skąd mają dany produkt.
Zaznaczył, że jeżeli ktoś chce handlować na bazarze, również okazjonalnie, musi dokonać zgłoszenia do sanepidu w przypadku produktów niezwierzęcych lub do weterynarii, jeżeli chodzi o mięso i wyroby pochodzenia zwierzęcego.
W sobotę, po godz. 19 policjanci otrzymali informację o śmierci mężczyzny w szpitalu w Nowej Dębie. 54-latek trafił tam w związku z zatruciem pokarmowym. Mimo wysiłków lekarzy jego życia nie udało się uratować.
Z objawami zatrucia pokarmowego do szpitala trafiły też dwie kobiety, 67- i 72-latka. - Jedna z kobiet w stanie poważnym została przetransportowana do szpitala w Krakowie – powiedziała PAP podinsp. Beata Jędrzejewska–Wrona, rzeczniczka Komendy Policji w Tarnobrzegu.
Policjanci ustalili, że do zatrucia doszło po spożyciu galarety garmażeryjnej, którą poszkodowane osoby kupiły w sobotę rano na targowisku w Nowej Dębie od obwoźnego sprzedawcy. - Zatrzymane osoby wskazały, że tego dnia sprzedali kilka sztuk (wyrobów garmażeryjnych - PAP) – dodała policjantka.
Policjanci zatrzymali 55-letnią kobietę i 56-letniego mężczyznę w sobotę w nocy. - Przyznali się, że hodują trzodę i dla podreperowania budżetu domowego wyrabiają wędliny, które sprzedawali na terenie Nowej Dęby - powiedziała rzeczniczka policji.
W domu zatrzymanego małżeństwa policjanci zabezpieczyli jeszcze około 20 kg wyrobów mięsnych, które zostaną przebadane w laboratorium. Kobieta i mężczyzna zostali przewiezieni do policyjnego aresztu w Tarnobrzegu. (PAP)
Aleksandra Kiełczykowska, Agnieszka Piechurska
ak/ apiech/