Do tragedii doszło 4 listopada około godziny 13 na ulicy Szarych Szeregów. Jak wynika z relacji świadka zdarzenia, w pobliżu Domu Złotej Jesieni podjechał samochód, z którego na ulicę miał zostać wyrzucony mężczyzna.
- Mieszkańcy bloku zadzwonili po pogotowie ratunkowe, ale odmówiono przyjazdu. Po 15 minutach pojawił się patrol policji, funkcjonariusz nawiązał kontakt z leżącym, wezwał pogotowie, ale znów odmówiono udzielenia pomocy medycznej. Po godzinie patrol policji zmienił się, lecz mężczyzna wciąż nie otrzymał pomocy. W tym czasie nastąpiło u niego zatrzymanie krążenia, a policjant rozpoczął reanimację. Karetka przyjechała po dwóch godzinach od wezwania tylko po to, by stwierdzić zgon - mówi nam jeden ze świadków zdarzenia. I dodaje: - Policjant był wyposażony tylko w maseczkę i rękawiczki, jednak nie było to dla niego problemem, by rozpocząć reanimację. Być może ten człowiek przeżyłby, gdyby pogotowie udzieliło pomocy szybciej.
Jak wynika z naszych ustaleń, postępowanie w sprawie o nieumyślne spowodowanie śmierci prowadzi Prokuratura Rejonowa w Inowrocławiu.
- Zwłoki mężczyzny zostały zabezpieczone, a w sprawie zarządzono przeprowadzenie sekcji zwłok, której wynikami jeszcze nie dysponujemy. Jak ustalono, przed śmiercią 48-latek podróżował w taksówce kierowaną przez znajomego. Wezwani na miejsce policjanci podjęli próbę reanimacji, która niestety zakończyła się zgonem. Prokurator zlecił zweryfikowanie kwestii związanych z akcją reanimacyjną oraz kwestii dotyczących oczekiwania na pogotowie ratunkowe. Prokurator sprawdzi, czy w tym zakresie doszło do ewentualnych nieprawidłowości - mówi nam prok. Robert Szelągowski, szef Prokuratury Rejonowej w Inowrocławiu.
Przeczytaj więcej: ZRM: O przyjeździe decyduje dyspozytor, nie ratownik