Sprawa dotyczy wypadku, do którego doszło 8 sierpnia 2019 roku w Chrośnej w powiecie bydgoskim, gdzie według ustaleń prokuratury Krzysztof M. podczas manewru wyprzedzania doprowadził do zderzenia z motorowerem. Kierowca jednośladu zginął na miejscu, natomiast pasażer został ranny. Po wypadku Krzysztof M. i towarzysząca mu Martyna J. zbiegli z miejsca zdarzenia, a następnie przez kilka miesięcy ukrywali się przed policją. W listopadzie 2019 r. zgłosili się na Komendę Powiatową Policji w Inowrocławiu, po czym obydwoje zostali aresztowani.
Krzysztof M. usłyszał wyrok
Krzysztof M. został oskarżony o to, że nieumyślnie spowodował wypadek drogowy, zbiegł z miejsca zdarzenia, nie zatrzymując się i nie udzielając pomocy poszkodowanym. Wyrok w tej sprawie zapadł 25 czerwca.
- Sąd Rejonowy w Bydgoszczy wydał wyrok, w którym wymierzył Krzysztofowi M. karę czterech lat pozbawienia wolności, dożywotni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych, obciążył go kosztami postępowania oraz zasądził 10 tys. zł na rzecz pokrzywdzonego małoletniego Jakuba F., który brał udział w wypadku oraz 10 tys. zł na rzecz Jana M., ojca pokrzywdzonego, który zginął na miejscu zdarzenia - mówi nam prok. Tomasz Kawalec z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Południe.
Wyrok jest nieprawomocny. Po otrzymaniu uzasadnienia i zapoznaniu się z motywami jakimi kierował się sąd, prokurator zdecyduje o ewentualnej apelacji. Początkowo śledczy żądali dla Krzysztofa M. kary sześciu lat więzienia.
Dobrowolne poddanie się karze
Zupełnie inny charakter ma sprawa Martyny J., która feralnego dnia towarzyszyła Krzysztofowi M. W postępowaniu przygotowawczym kobieta przyznała się do winy oraz złożyła wyjaśnienia dotyczące okoliczności wypadku i motywu ukrywania się przed policją.
- Prokuratura złożyła akt oskarżenia z zaproponowaną uzgodnioną karą pomiędzy prokuratorem a oskarżoną. W tym wypadku została ustalona kara mieszana, która polega na tym, że część wyroku odbywa się poprzez pozbawienie wolności, a część kary polega na wykonywaniu nieodpłatnej, kontrolowanej pracy na cel społeczny. W tej chwili czekamy na termin i zobaczymy, czy sąd ten wniosek uwzględni - wyjaśnia prok. Tomasz Kawalec.