Od dilera narkotyków do prywatnego detektywa
Edward Norton przyszedł na świat 18 sierpnia 1969 r. w Bostonie jako najstarszy syn prawnika Edwarda Nortona Seniora, który na przełomie lat 70. i 80. był prokuratorem generalnym oraz nauczycielki języka angielskiego Lydii Robinson. Początki jego aktorskiej pasji sięgają czasów wczesnego dzieciństwa. Gdy miał pięć lat, obejrzał amatorski spektakl "If I Were a Princess", w którym wystąpiła jego niania. Przedstawienie zafascynowało go do tego stopnia, że zaczął chodzić na kursy i warsztaty teatralne.
Młody Edward przejawiał także zainteresowania pozaaktorskie. W 1991 r. ukończył Uniwersytet Yale z dyplomem w dziedzinie historii. Studiował również filologię japońską i astronomię. Nigdy jednak nie porzucił marzeń o występach przed publicznością. Po powrocie do Nowego Jorku z Osaki, gdzie przez krótki czas pracował w firmie swojego dziadka, architekta Jamesa Rouse, związał się z teatrami off-broadwayowskimi. Należał m.in. do zespołu Signature Company pod kierownictwem świetnego dramaturga Edwarda Albee ("Kto się boi Virginii Woolf?"), który cieszył się dobrą sławą na Broadwayu.
Po sukcesach na scenie przyszła kolej na film. Na wielkim ekranie po raz pierwszy pojawił się w 1996 r. Zagrał 19-letniego członka chóru kościelnego Aarona Stamplera w "Lęku pierwotnym" Gregory’ego Hoblita, występując u boku takich sław, jak m.in. Richard Gere, Laura Linney czy Frances McDormand. Debiutancka rola, którą zdobył pokonawszy ponad 2 tys. kandydatów, przyniosła Nortonowi Złoty Glob dla najlepszego aktora drugoplanowego, zapewniła nominację do Oscara i zwróciła na niego uwagę innych twórców. Wystarczyły zdjęcia próbne, by aktor otrzymał propozycje gry we "Wszyscy mówią: kocham cię" Woody’ego Allena i "Skandaliście Larrym Flyncie" Milosa Formana (1996 r.).
Kreacja w "Skandaliście" przyciągnęła do niego Davida Finchera, który poszukiwał aktora do roli schizofrenika w "Podziemnym kręgu" (1999 r.). W tym samym roku Norton został ponownie nominowany do Oscara – tym razem jako najlepszy aktor pierwszoplanowy. Nominację otrzymał za kreację Dereka Vinyarda - byłego neonazisty, który po wyjściu z więzienia stara się przekonać brata, by obrał w życiu inną drogę - w filmie "Więzień nienawiści" Tony’ego Kaye'a.
Uznanie publiczności przyniosła mu również rola w "25. godzinie" Spike'a Lee (2002 r.). Wykreował postać nowojorskiego dilera narkotyków Monty’ego Brogana, który w ciągu 24 godzin przed rozpoczęciem siedmioletniej kary więzienia za handel narkotykami musi pożegnać się z bliskimi i odkryć, kto przekazał go w ręce wymiaru sprawiedliwości. Pięć lat później aktor otrzymał nominację do nagrody Independent Spirit za kreację bakteriologa Waltera Fane'a w "Malowanym welonie" Johna Currana, gdzie partnerował Naomi Watts.
Edward Norton występował również m.in. u Johna Dahla w "Hazardzistach" (1998 r.), Bretta Ratnera w "Czerwonym smoku" (2002 r.), Julie Taymor we "Fridzie" (2002 r.), Neila Burgera w "Iluzjoniście" (2006 r.), a także u Wesa Andersona w "Kochankach z Księżyca" (2012 r.).
Jako reżyser zadebiutował w 2000 r. komedią romantyczną "Zakazany owoc" na podstawie scenariusza Stuarta Blumberga. Zagrał w niej katolickiego księdza Briana Finna, który – podobnie jak jego przyjaciel, rabin Jakob Jake Schram (Ben Stiller) – zakochuje się w koleżance z dzieciństwa Annie Riley (Jenna Elfman). Kreacja ta przyniosła Nortonowi nominację do Złotego Satelity w kategorii najlepszy aktor w komedii lub musicalu. Równorzędną nominacją doceniona została Elfman.
Ostatnio amerykańskiego twórcę mogliśmy oglądać w roli Whita, przyjaciela pogrążonego w depresji specjalisty od reklamy w "Ukrytym pięknie" Davida Frankela (2016 r.). Prócz tego wystąpił jako inspektor Henckels w "Grand Budapest Hotel" Wesa Andersona (2014 r.) i popularny broadwayowski aktor Mike Shiner w filmie "Birdman" Alejandro Gonzaleza Inarritu (2014 r.). Za tę ostatnią kreację w 2015 r. otrzymał trzecią w karierze nominację do Oscara oraz nagrodę Amerykańskiej Gildii Aktorów Filmowych.
Współpracę z meksykańskim reżyserem Edward ocenił jako jedno z najcenniejszych doświadczeń w dotychczasowej pracy. "Kiedy dzwoni do ciebie Alejandro Inarritu z pytaniem, czy przeczytasz scenariusz jego filmu, a później czytasz +Birdmana+ o drugiej nad ranem i czujesz się częścią tego projektu, jest to najlepsza rzecz, jaka może ci się przydarzyć. W tym momencie aktorstwo staje się czymś najpiękniejszym. To tak jakby ktoś powiedział: +pozwól, że dam ci wszystko, co mogę i będę obserwować, jak bierzesz rozmach+. Nieomal zakrywałem usta z zachwytu. Czułem się jakbym był świadkiem narodzin filmu Felliniego" – wspominał w wywiadzie dla "GQ".
Na ekranach polskich kin można już oglądać najnowszy film Amerykanina "Osierocony Brooklyn". Gra w nim chorego na zespół Tourette’a prywatnego detektywa Lionela Essroga, który pragnie wyjaśnić sprawę zabójstwa swojego przyjaciela i szefa Franka (Bruce Willis). W filmie obok Nortona zobaczymy m.in. Cherry Jones, Michaela Kennetha Williamsa, Leslie Mann, Aleca Baldwina oraz Willema Dafoe. Autorem zdjęć jest Dick Pope, a za muzykę odpowiada Daniel Pemberton, którego praca dwa tygodnie temu została doceniona nominacją do Złotego Globu.
Scenariusz powstał na podstawie powieści Jonathana Lethema pod tym samym tytułem. Jego autorem jest sam reżyser, który pod koniec lat 90. zafascynował się prozą Lethema. Po konsultacji z pisarzem Norton postanowił przenieść akcję filmu do lat 50. XX w. Jak podkreślał w wywiadach, główny bohater pozostał tą samą sierotą z Brooklynu, mężczyzną "z emocjonalnym haczykiem, który ma świadomość niezbadanych tajemnic ludzkiego umysłu".
"Znajdujesz się w głowie Lionela cierpiącego na zespół Tourette'a i zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, ale mimo to od razu czujesz się z nim spowinowacony. Utożsamiasz się ze spokojem, który skrywa w najgłębszych warstwach swojego błyskotliwego umysłu. Wciąż mamy do czynienia z silną tradycją filmów takich, jak chociażby +Forrest Gump+ czy +Rain Man+, które budują emocjonalny pomost między publicznością a słabym bohaterem. Ludzie kibicują postaci nie pomimo jej nieszczęścia, ale właśnie z tego powodu. Chcą identyfikować się z jej wrażliwością i czuć napływającą moc, kiedy powstaje" – stwierdził w rozmowie z "The New York Times".
Pytany o inspiracje do podjęcia pracy nad adaptacją "Osieroconego Brooklynu", Norton wymienił zarówno fascynację literaturą, kinem noir i zaliczanym do tego gatunku "Chinatown" Romana Polańskiego, jak również miłość do Nowego Jorku, w którym mieszka od lat. "To bodaj jedyne miasto w Stanach Zjednoczonych, gdzie można spacerować, mamrocząc pod nosem i nikt nie zwraca na to uwagi. A kiedy ludzie mnie poznają, robią krok naprzód. Nowy Jork bardzo łatwo wybacza kompulsje" – mówił "New York Post".
50-letni obecnie Edward Norton przyznaje, że mimo wielu lat pracy w branży wciąż jest zachwycony możliwościami, jakie daje kino. "Zgadzam się z tym, co powiedział Martin Scorsese - kino będzie się rozwijać wraz z progresem technologii. Nie jest tak, że coś nagle wyprze kinematografię. Myślę, że kino to jest cały czas twór w procesie. Kino to nie monolit. Ono już niejako wymknęło się nam spod kontroli. A będzie jeszcze mocniej rozszerzać strefy wpływów" – powiedział Annie Serdiukow w wywiadzie dla portalu gazeta.pl. (PAP)
autorka: Daria Porycka
dap/ wj/