Pani Bronisława urodziła się 2 września 1925 roku w Gorzanach niedaleko Janikowa i Pakości, w rodzinie Kazimiery i Franciszka, którzy prowadzili gospodarstwo rolne. Dorastała z trójką rodzeństwa.

Po wybuchu wojny została skierowana do ciężkiej pracy fizycznej. W 1948 roku wyszła za mąż za Bernarda Kłosa i zamieszkała w Janikowie. Ich pierwsze spotkanie było romantyczne – Bernard śpiewał w chórze i wypatrzył Bronisławę ze sceny. Wychowali razem czworo dzieci – trzech synów i córkę. Doczekali się dziesięciorga wnucząt i siedemnaściorga prawnucząt.

- W Janikowie zawsze był nasz dom rodzinny, nasza kolebka - mówi córka Dorota.

Bronisława poświęciła się przede wszystkim wychowaniu dzieci, ale pracowała też w cukrowni w Janikowie. Jej mąż pracował w cukrowni jako energetyk obsługujący turbinę, a prywatnie działał w stowarzyszeniu emerytów i rencistów oraz śpiewał w chórze kościelnym. Był duszą towarzystwa, a w ich domu często gościli znajomi i sąsiedzi. Niestety, zmarł nagle w 1988 roku.

Bronisława kocha książki i prasę. - W jej domu gazeta była codziennością - nawet jako mała dziewczynka musiałam dbać, by w domu zawsze była świeża prasa - wspomina pani Dorota. - Regularnie odwiedzała bibliotekę, a bibliotekarka doskonale znała jej gust czytelniczy i przygotowywała dla niej stosy książek – dodaje. Najchętniej sięgała po literaturę historyczną, ale lubiła także romanse.

Uwielbiała gotować i piec. Słynęła z doskonałych tortów - to u niej sąsiadki i krewne uczyły się sztuki cukierniczej. W każdą sobotę w jej domu pachniało świeżym plackiem drożdżowym, a w niedzielę obowiązkowo na stole pojawiał się placek i kawa.

Była też świetną pływaczką - opowiadano, że nawet nauczyciel wychowania fizycznego nie był w stanie jej dorównać, a ona z uśmiechem nazywała go "dziadkiem", przestrzegając przed utopieniem. Potrafiła szyć, dzięki czemu jej dzieci zawsze wyglądały schludnie i odświętnie. Sama również dbała o to, by wyglądać nienagannie - sukienka, porządek i elegancja były jej znakiem rozpoznawczym.

W 1986 roku przeszła ciężką chorobę - czerniaka. Od tego czasu zaczęła się trochę oszczędzać.