Test: Jaecoo 7. Chiński SUV, który namiesza na rynku
Jeśli nie nadążacie za nowymi chińskimi markami, które szturmem wdzierają się na polski rynek, bez obaw. Wezmę na siebie rolę przewodnika po świecie dziwnych nazw, nietypowych rozwiązań i nowych wrażeń. Trzymajcie się blisko i za mną! Wsiadamy do... [dżeku siedem].
Marka Jaecoo powstała w 2023 roku i należy do chińskiego koncernu Chery Automobile. Nazwa pochodzi od niemieckiego słowa “Jager” (łowca) i angielskiego “cool” (fajny). Najlepiej wymawiać ją “dżeku”, chyba trochę gorzej “dżejku”.
Jaecoo 7 to samochód, który sprawia wrażenie większego, niż jest w rzeczywistości. Gdybym miał zgadywać, jak długie jest jego nadwozie patrząc na zdjęcia, rzuciłbym 470-480 cm. Co więcej, nawet stojąc obok niego, z pewnością zawyżyłbym jego wymiary. Tymczasem długość Jaceoo 7 to 450 cm. To o 17 cm mniej, niż MG HS oraz o 20 cm mniej, od Skody Kodiaq, za to prawie tyle samo, co Hyundai Tucson.
Jak zatem osiągnięto taki efekt? Z bocznej perspektywy wpływa na to duży, 20-centymetrowy prześwit, 19-calowe felgi i przyciemniane szyby, które ciągną się wizualnie aż po samą klapę bagażnika.
Z przodu Jaecoo robi wrażenie masywnym grillem z pionowymi żebrami i smukłymi reflektorami. Wraz ze światłami do doświetlania zakrętów, punktów świetlnych z przodu jest aż osiem. Tylne światła to czerwony pasek świetlny biegnący przez całą szerokość bagażnika i niemal równie szerokie światła stopu w górnej części szyby. Wszystkie światła są LED-owe i prezentują się bardzo nowocześnie. Miłą niespodzianką była obecność wycieraczki na tylnej szybie, którą ukryto pod spojlerem dachowym, dzięki czemu jest niewidoczna. W SUV-ie to bardzo przydatny “gadżet”. Sama szyba jest za to niewielkich rozmiarów, co pogarsza widoczność do tyłu.
Sylwetka Jaecoo 7 może przypominać Range Rovera, co z pewnością dodaje mu prestiżu. Zdaję sobie sprawę, że zwłaszcza w chińskiej motoryzacji, czasem zdarzają się projekty będące kopią niemal jeden do jeden. W tym przypadku o takiej kalce nie ma mowy. Jest za to pewna inspiracja luksusowym brytyjczykiem, co akurat uznaję za atut.
Samochód jest dostępny w ciekawych kolorach. Mnie trafiła się delikatna zieleń, która prezentowała się znakomicie. Co ważne, żaden z nich nie wymaga dopłat.
Wnętrze
Pierwsze wrażenia po wejściu do środka? Pozytywne. Deska rozdzielcza, tak jak całe auto, sprawia wrażenie masywnej i solidnej. Na uchwytach drzwi specjalnie wyeksponowano nawet śruby mocujące srebrne elementy. Na środku umieszczono duży, 14,8-calowy ekran dotykowy w pionowej orientacji (w wersji Urban ma 13,2 cala).
Tunel środkowy to efektowna dźwignia zmiany biegów i pokrętło trybów jazdy. Do dyspozycji jest eko, normal, sport, śnieg, błoto, piasek i offroad. Szkoda, że po każdym uruchomieniu silnika aktywny jest tryb eko, a nie normal, choć różnice w reakcji układu napędowego nie są znaczące.
Pod ręką kierowcy są wygodne uchwyty na kubki, duży podłokietnik i miejsca na dwa telefony komórkowe. Pod spodem wygospodarowano przestronną półkę z portami USB i 12 V. Dużym atutem wnętrza Jaecoo 7 jest panoramiczny dach z elektrycznie sterowaną roletą i możliwością otwarcia przedniej części. Nie wiedzieć czemu, po zamknięciu auta z odsłoniętą roletą (ale zamkniętym dachem) po kilkunastu sekundach samochód zaczynał… trąbić.
Materiały we wnętrzu są zróżnicowane. Mają różne barwy i faktury i prezentują się nieźle. Z pewnością nie można tu mówić o jakości premium, ale nie jest też tandetnie, czy przesadnie plastikowo.
Przed kierowcą znajduje się ekran cyfrowych wskaźników o przekątnej 10,25 cala. Wyświetlacz jest bardzo dobrej jakości, a dane są prezentowane w sposób przejrzysty.
Nie mogę mieć również zastrzeżeń co do ekranu centralnego. Postawiono tu przede wszystkim na prostotę, a sposób działania interfejsu przypomina obcowanie z Androidem w smartfonie. Nie ma tu widowiskowych animacji, przekombinowanych ikon, czy skomplikowanego układu.
Owszem, ustawienia auta są rozbudowane, ale wszystkie możliwe opcje znajdują się w jednym widoku z podziałem na logiczne kategorie. Nieco trudności sprawiało mi za to znalezienie ulubionej stacji radiowej. Po wyjechaniu z Warszawy, zapisane w systemie stacje zaczęły szumieć, tak jakby system nie próbował automatycznie znaleźć odpowiedniej częstotliwości dla innej lokalizacji.
Sterowanie temperaturą jest zawsze pod ręką, w dolnej części ekranu. Jeśli akurat korzystamy z bezprzewodowego Android Auto, to wystarczy przesunąć palcem od dołu ekranu, by wysunąć ten element na wierzch. Jak wypada stabilność połączenia ze smartfonem? W trakcie tygodniowego testu raz zdarzyło mi się, kiedy mapy Google dosłownie wariowały. Telefon był wtedy połączony z autem przez kabel. Jeśli kabla nie używałem, wszystko działało jak należy.
Obecność tak dużego ekranu w praktyce okazywała się przydatna. Doceniałem go m.in. w trakcie korzystania z mapy, czy przy widoku z kamer. Skoro o kamerach mowa, to Jaecoo chwali się systemem 540 stopni. Co to oznacza? Że mamy możliwość oglądania widoku nie tylko naokoło samochodu, ale i pod nim. Do wyboru jest kilka wariantów przezroczystości. To opcja, którą docenimy w terenie. Sam obraz z kamer jest dobrej jakości i co ważne, jest prezentowany z wykorzystaniem całego ekranu, a nie w jakimś małym okienku, jak to czasem bywa w innych markach.
W trakcie testu doceniłem duże możliwości dostosowania głośności poszczególnych elementów systemu multimedialnego. Kierowca ma do dyspozycji chyba z 6-7 kategorii, jak system audio, komunikaty głosowe, ostrzeżenia itp. Dzięki temu możemy chociażby ściszyć alerty systemu ostrzegającego o przekroczeniu prędkości, co jest przydatne. Przy okazji, sczytywanie ograniczeń prędkości ze znaków działa tu dużo lepiej, niż w MG HS. Brakuje natomiast jakiegoś pokrętła albo przycisku do regulacji głośności dla pasażera poza ekranem.
W temacie asystentów kierowcy Jaecoo 7 jest wyposażony, podobnie jak europejscy konkurenci, w zasadzie kompletnie. Aktywny tempomat z jazdą środkiem pasa ruchu, awaryjne hamowanie, czy ostrzeganie o ruchu poprzecznym podczas cofania. W tej kategorii jedyne zastrzeżenia mam do asystenta utrzymującego auto w pasie ruchu. Jego interwencje są zdecydowanie zbyt częste i nachalne. Za każdym razem przed dłuższą jazdą wolałem go wyłączyć. Można to zrobić w miarę szybko wysuwając podręczne menu skrótów od góry ekranu.
Na tylnej kanapie Jaecoo oferuje dużo miejsca w każdym kierunku. Niemal płaska podłoga i stosunkowo duża szerokość auta pozwolą w miarę komfortowo podróżować nawet trójce dorosłych pasażerów. Są nawiewy, porty USB i grzanie foteli oraz gazetowniki w oparciach siedzeń. W bagażniku znalazłem koło zapasowe (o dwa cale mniejsze, niż felgi, na których jeździ Jaecoo).
Napęd
Pod maskę Jaecoo 7 trafia silnik benzynowy o pojemności 1,6 l. To 4-cylindrowa, turbodoładowana jednostka, która ląduje również w mniejszej Omodzie 5. Moc wynosi 147 KM, a moment obrotowy 275 Nm. Za zmianę przełożeń odpowiada 7-biegowy automat. Miło, że maska posiada siłowniki. Żeby ją otworzyć trzeba dwukrotnie pociągnąć uchwyt w kabinie, a potem wystarczy tylko podnieść maskę w górę. Nie ma tu typowej dla innych marek blokady zwalnianej ręką.
Wspomniane osiągi nie rzucają na kolana, jeśli mówimy o ważącym 1650 kg SUV-ie. W praktyce Jaecoo 7 rozpędza się do pierwszej setki w 11,4 sekundy. Jeśli stanowczo traktujemy pedał przyspieszenia, benzyniak robi się dość głośny.
Charakter auta, przynajmniej mnie, nie zachęcał do szybkiej jazdy. Duży prześwit i dość miękkie zawieszenie sprawiają, że to nie jest samochód do błyskawicznego pokonywania zakrętów. Wtedy za kierownicą można poczuć się niepewnie. Na co dzień jest za to komfortowo i całkiem cicho w kontekście odgłosów zawieszenia i elementów wnętrza. Spasowanie jest na niezłym poziomie.
7-biegowa skrzynia sprawowała się bez problemów, choć mam małe zastrzeżenia do jej dźwigni. Po pierwsze, zdarzało mi się nieświadomie opierać na niej rękę korzystając z ekranu. W ten sposób w trakcie jazdy parę razy przypadkiem wrzuciłem tryb N, przez co samochód nie chciał przyspieszać. Druga sprawa to umiejscowienie przycisku P pod takim kątem, że wciskając go nieco mocniej, lewarek trochę przechyla się do przodu.
Jazda Jaecoo 7 w moim odczuciu, trochę różniła się od jazdy większością popularnych SUV-ów. Przede wszystkim pozycja za kierownicą jest tu jedną z tych wyższych w klasie. Wygodne fotele z szerokimi zagłówkami, duże lusterka i kanciasta maska dawały poczucie, po raz kolejny, że prowadzimy auto większe, niż w rzeczywistości. Jazda tym samochodem bardziej była zbliżona do jazdy SsangYongiem Rextonem, czy nawet Jeepem Wranglerem, niż chociażby Hyundaiem Tucsonem, czy Nissanem Qashqai’em.
Testowe zużycie paliwa nie należało do najmniejszych. W mieście trudno było osiągnąć wynik poniżej 10 l/100 km. Pozostałe wyniki na wykresie poniżej.
Ceny
Polityka cenowa producenta jest prosta. Jaecoo 7 występuje wyłącznie w dwóch sztywno skonfigurowanych wersjach. Pierwsza to Urban wyceniona na 139 900 zł, a druga to Offroad za 157 900 zł. W tej drugiej opcji dostajemy przede wszystkim napęd na cztery koła oraz garść dodatkowego wyposażenia. To m.in.: tryby jazdy, podgrzewana przednia szyba i dysze spryskiwaczy, system audio Sony, grzana kierownica, wyświetlacz HUD, czy wentylacja przednich foteli.
Od niedawna w ofercie jest również hybryda plug-in wyceniona na 159 900 lub 169 900 zł. Biorąc pod uwagę dużo wyższą moc i możliwość przejechania nawet 90 km na prądzie, cena plug-ina jest atrakcyjna.
Jak chińczyk wypada na tle konkurencji? Ostatnio jeździłem nowym Hyundaiem Tucsonem w topowej wersji. Miał sporo większą moc, niż Jaecoo, ale kosztował 216 300 zł zamiast 157 900 zł.
Podsumowanie
W moim testowym portfolio są już dwa chińskie samochody, które miałem okazję sprawdzić i jak dotąd, żaden mnie nie zawiódł. Dobry początek. Jaecoo 7 średnio sprawdzi się na górskiej, asfaltowej serpentynie, ale na polnej drodze przejedzie dalej, niż większość bulwarowych SUV-ów. W dodatku wystarczy zmrużyć oczy i odsunąć się na kilka metrów, by zobaczyć w nim Range Rovera. Drobne wpadki też się znajdą, ale uwzględniając dobrze skalkulowaną cenę i 7 lat gwarancji, można je wybaczyć.
Chińska motoryzacja ma jeszcze jeden atut. Dziwnym trafem w wielu katalogach europejskich samochodów ceny zrobiły się jakby niższe...

Cennik:
Dziękuję Omoda Auto Poland za udostępnienie auta do testu.
