Jak informuje portal Tvn24.pl prokurator odmówił wszęcia śledztwa w głośnej sprawie użycia gazu łzawiącego przez jednego z funkcjonariuszy, który w czerwcu chronił wizytę Jarosława Kaczyńskiego w Państwowej Szkole Muzycznej w Inowrocławiu. Prokuratura Okręgowa oceniła, że funkcjonariusze nie złamali przepisów o użyciu środków przymusu bezpośredniego. Przypomnijmy, że podobne zdanie ma na ten tema wojewódzka policja.
- Policjant, oceniając na miejscu sytuację, zastosował gradację używanych środków przymusu od siły fizycznej, poprzez odepchnięcie, która nie przyniosła oczekiwanego rezultatu, do użycia ręcznego miotacza gazu - informowała mł. insp. Monika Chlebicz, rzecznik prasowy KWP w Bydgoszczy, krótko po zajściach.
W czerwcu podczas wizyty prezesa PiS, tuż obok szkoły muzycznej, w której zorganizowano partyjną konwencję zgromadziła się grupa kilkudziesięciu osób - wśród nich byli i tacy, którzy liczyli na spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim, jak i manifestanci, którzy chcieli zademonstrować swoje niezadowolenie z rządów tej partii. Były słowne utarczki, gwizdy, okrzyki "Będziesz siedział" i transparamenty. Nie brakowało wulgaryzmów, także kierowanych w stronę funkcjonariuszy. Z nagrań publikowanych w mediach społecznościowych wynikało, że po kłótni kilku osób z jednym z policjantów, ten odpycha go i używa gazu łzawiącego. W tym momencie słychać też komunikat policjanta: "wykonywać polecenia, albo użyjemy środków przymusu". Jak wynika z innych, dłuższych nagrań, ostrzeżenia padały też wcześniej. W konsekwencji jeden z demonstrantów został też zatrzymany.
W rozmowie z TVN24 prezydent Inowrocławia Ryszard Brejza przyznał, że krytycznie odnosi się do używania słów wulgarnych w miejscu publicznych, ale jednocześnie uważa, że nie powinno stać się to przyczyną takich działań ze strony policji. Nieprawidłowości nie stwierdzono również w zakresie zajęcia przez funkcjonariuszy miejskiego parkingu. Decyzja nie jest prawomocna.