Wśród kilku pytań, na które odpowiedział Jarosław Kaczyński znalazła się kwestia nieotrzymania przez Inowrocław środków na dwa duże projekty z "Polskiego Ładu": modernizację i budowę ulic za kilkadziesiąt milionów złotych oraz modernizację basenu odkrytego. Radio PiK zapytało o to, jakimi kryteriami się kierowano przy wyborze poszczególnych projektów do dofinansowania.


- Kryteria są proste. Chodzi o to, po pierwsze, jakie są potrzeby społeczne, jakie jest zapotrzebowanie samorządów i wreszcie w jaki sposób dany samorząd działa. Na ile można liczyć, że zostanie to wykorzystane w sposób właściwy i na właściwy cel. Ja oczywiście nie uczestniczyłem w żadnym stopniu w tym podziale, ale sądzę, że ci, którzy mieli tutaj negatywne zdanie mieli argumenty - powiedział Jarosław Kaczyński.


W innym pytaniu lider partii rządzącej został zapytany o to, co sądzi o samorządach, które "bronią komunistycznych nazw ulic - przykład Inowrocław".


- Przecież mówiłem, że oni weszli w buty SLD, tylko że przebili SLD - skomentował krótko Jarosław Kaczyński.


Prezes PiS dodał jednocześnie, że nie wydaje mu się, żeby rządy Ryszarda Brejzy były najlepszym rozwiązaniem dla Inowrocławia. - Szczerze życzę temu miastu, wszystkim mieszkańcom, także naszym przeciwnikom, żeby były tu jakieś inne, lepsze rządy, ale jestem w tym wypadku tylko obywatelem, jak inni i to jest moja ocena, jako obywatela - stwierdził.

Na dzisiejsze wystąpienie prezesa PiS zareagowali już lokalni parlamentarzyści opozycji i samorządowcy, także w kontekście jego wpadek.

Inowrocław czy Włocławek, Mejza czy Brejza?


- Jarosław Kaczyński myli Brejzę z Mejzą i Inowrocław z Włocławkiem. Wczoraj twierdził, że Kruszwica leży nad Wisłą. Mam spore wątpliwości co do zorientowania prezesa w czasie i miejscu - skomentował w mediach społecznościowych senator Krzysztof Brejza.


Z kolei jutro były wicepremier Jarosław Gowin wspólnie z radnym Dobromirem Szymańskim mają odnieść się do wypowiedzi prezesa PiS w sprawie podziału środków z "Polskiego ładu" dla samorządów.

Zobacz też: Buczenie i gwizdy. Manifestujący nie mogli zbliżyć się do Jarosława Kaczyńskiego