W październiku 2019 r. Sąd Okręgowy w Słupsku skazał Daniela M. na 15 lat więzienia. Oprócz zarzutu zabójstwa żony mężczyzna był też oskarżony o wyłudzenie alimentów na córkę w kwocie ponad 14,8 tys. zł. Sąd zasądził też tytułem zadośćuczynienia na rzecz córki zamordowanej kwotę 100 tys. zł oraz 50 tys. zł na rzecz brata zabitej kobiety. Od tego wyroku odwołały się wszystkie strony procesu: prokuratura, obrońca i oskarżyciel posiłkowy.
W minionym tygodniu w Sądzie Apelacyjnym w Gdańsku odbyła się rozprawa odwoławcza w tej sprawie. Prokuratura domagała się dla Daniela M. kary dożywotniego więzienia, obrońca wnioskował o uniewinnienie mężczyzny.
W środę Sąd Apelacyjny ogłosił wyrok zmieniając karę 15 lat na 25 lat więzienia. Orzeczenie jest prawomocne, przysługuje od niego jedynie kasacja w Sądzie Najwyższym.
Sąd Apelacyjny w Gdańsku przyznał, że proces w tej sprawie był w oparty na poszlakach. Podkreślił, że w przypadku takich spraw "poszlaki muszą tworzyć łańcuch". "Zamknięty łańcuch, który będzie pozwalał z pełną pewnością stwierdzić, iż oskarżony rzeczywiście dopuścił się czynu, który mu zarzucono. Zespół poszlak rozumianych jako udowodnione poszczególne fakty, musi mieć charakter nierozerwalny i prowadzić do ustalenia tylko jednej wersji zdarzenia" – mówił uzasadniając wyrok sędzia Sławomir Steinborn.
"Sąd apelacyjny doszedł do wniosku, że z takim zamkniętym, nierozerwalnym łańcuchem poszlak w tej sprawie mamy do czynienia" – mówił sędzia podkreślając, że sąd pierwszej instancji bardzo drobiazgowo zbadał wszystkie kilkanaście poszlak układających się w łańcuch dowodowy.
Sąd podkreślił m.in., że oskarżony "nie miał chęci zgłoszenia zaginięcia żony, zrobił to dopiero pod naciskiem znajomych" i to po 16 dniach od momentu, gdy widziano ją ostatnio. "Nie interesował się, jak idą poszukiwania żony" – mówił sędzia dodając, że mężczyzna mówił niektórym znajomym, że żona wyjechała do rodziny w Pile, innym z kolei, że wyjechała do Niemiec. "Już kilkanaście dni po zgłoszeniu zaginięcia żony złożył wniosek o rozwód, bardzo szybko zaczął się też pozbywać rzeczy należących do żony" – mówił sędzia.
Sędzia podkreślił też, że z opinii psychologicznej wynika, iż oskarżony miał "jakby dwie twarze": znajomym prezentował się jako miły człowiek, a wobec swojej żony był "swoistym tyranem". Dodał, że w małżeństwie oskarżonego i ofiary źle się działo. "Pogarszały się stosunki w małżeństwie, można tu mówić o przemocy psychicznej ze strony oskarżonego" – podkreślał sędzia dodając, że oskarżony jawi się jako "skrajny egoista, skoncentrowany na własnych potrzebach", z kolei jego żona była postrzegana jako wzorowa matka i "trudno sobie wyobrazić, by nagle opuściła córkę".
W ocenie sądu 15 lat więzienia było w tym przypadku karą zbyt łagodną. "Stopień winy jest bardzo wysoki, stąd 25 lat to kara sprawiedliwa" – orzekł sąd apelacyjny. Chwilę po ogłoszeniu sentencji wyroku oskarżony zażądał, by go wyprowadzić.
"Cieszę się, że sąd podzielił stanowisko prokuratury co do ustaleń faktycznych w tej sprawie. Cieszę się również, ze sąd podniósł karę wymierzoną oskarżonemu przez Sąd Okręgowy w Słupsku i wymierzył mu karę 25 lat pozbawienia wolności. Wydaje się ona karą adekwatną i do zamiaru oskarżonego, do okoliczności popełnionego czynu i również spełni swoje cele w zakresie prewencji" – powiedziała dziennikarzom prokurator Renata Szamiel.
"Szanuję wyrok sądu apelacyjnego, ale nie mogę zgodzić się z pewnymi ustaleniami" – powiedział z kolei dziennikarzom obrońca oskarżonego Marek Kobyłecki dodając, że "być może w sprawie zostanie złożona kasacja".
Sąd pierwszej instancji przyjął, że kobieta została zamordowana 2 października 1998 r. i była to zbrodnia zaplanowana. Z ustaleń sądu wynika, że Daniel M. po powrocie z pracy do domu udusił swoją żonę wcześniej przygotowanym kablem elektrycznym. Następnie zaprosił znajomych, ale tylko do kuchni, bo – jak wyjaśniał - nie chciał budzić śpiącej córki. Zdaniem sądu mężczyźnie chodziło jednak tak naprawdę o zyskanie dla siebie alibi. Gdy goście wyszli, mężczyzna miał włożyć zwłoki żony do torby podróżnej, umieścić w pozostałościach średniowiecznej studni w piwnicy wspólnego domu, a po jakimś czasie wylać tam betonową posadzkę.
Zaginięcie żony mężczyzna zgłosił 18 października, a dzień później wystąpił do sądu z pozwem o rozwód, który ostatecznie został orzeczony, z jednoczesnym wnioskiem o zasądzenie alimentów od żony na rzecz ich małoletniej córki.
Śledztwo w sprawie zabójstwa Prokuratura Okręgowa w Słupsku wszczęła w połowie kwietnia 2017 r. po ustaleniach dokonanych przez pracowników sekcji kryminalnej Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku oraz funkcjonariuszy tzw. policyjnego Archiwum X, badających niewyjaśnione sprawy sprzed lat. Istotny wpływ na to, że zajęto się tą sprawą, miał brat zamordowanej kobiety, który – w przekonaniu, że jego siostrę zabił jej mąż, starał się zmobilizować policję i prokuraturę do działania.
Mężczyzna był w środę na odczytaniu wyroku w Sądzie Apelacyjnym w Gdańsku. "Moja siostra w końcu doczekała się sprawiedliwości" – powiedział PAP po odczytaniu postanowienia.
24 kwietnia 2017 r. w piwnicy domu w Debrznie, w którym po zaginięciu żony wciąż mieszkał Daniel M., znaleziono pod posadzką szczątki kobiety. Tego samego dnia mężczyzna został zatrzymany przez policję, a dwa dni później usłyszał zarzut zabójstwa byłej żony. Wyniki badań DNA znalezionych szczątków potwierdziły z prawdopodobieństwem sięgającym 99 proc., że to zwłoki żony oskarżonego, która w chwili śmierci miała 20 lat.(PAP)
autor: Anna Kisicka