Kościński przypomniał założenia makroekonomiczne do przyszłorocznego budżetu, zgodnie z którymi PKB wzrośnie o 4 proc., po spadku o 4,6 proc. w tym roku, bezrobocie ma spaść z 8 proc. do 7,5 proc., a inflacja wyniesie 1,8 proc.

„Spodziewamy się całkowitych dochodów na poziomie 403,7 mld zł, a całkowite wydatki wyniosą 486 mld zł, co daje nam deficyt 82,3 mld zł” - powiedział minister.

Zaznaczył, że połowa utraty tegorocznych przychodów i połowa wydatków na COVID znajdą się w deficycie i budżecie przyszłego roku. Minister powiedział, że w przyszłorocznym budżecie przewidziano dochody z podatku od sprzedaży detalicznej w wysokości ok. 1,5 mld zł. Planowana jest też wpłata z zysku NBP w wysokości 1,3 mld zł.

Pytany o stosunkowo wysoki deficyt w przyszłym roku główny ekonomista MF Łukasz Czernicki powiedział, że mamy już konsolidację w finansach publicznych, a przyszłoroczny deficyt będzie o ok. 20 mld zł mniejszy od tegorocznego.

„Czy ten deficyt jest wysoki? Wydaje mi się, że on jest umiarkowany” – wskazał. Zaznaczył, że filozofia, która stała za stworzeniem przyszłorocznego budżetu, to wzmocnienie inwestycji oraz kontynuacja wydatków na cele socjalne, które są bardzo ważne z perspektywy podtrzymania popytu. „To może nam ułatwić powrót na ścieżkę wzrostu” – ocenił.

Poinformował, że licząc według metodologii unijnej deficyt sektora finansów publicznych w przyszłym roku spadnie do 6 proc. PKB. Założono przy tym, że wydatki COVID-owe i Tarcza PFR wygasną w tym roku.

Premier Mateusz Morawiecki mówił o przyszłorocznych impulsach fiskalnych.

„Gigantycznym impulsem fiskalnym może być estoński CIT. (...) Bardzo dużym impulsem fiskalnym będą też środki z Unii Europejskiej (...). Bardzo dużym impulsem fiskalnym jest Fundusz Inwestycji Publicznych, który rozpoczynamy w tym roku, a który w przyszłym roku będzie rozkręcany” – powiedział premier.

Morawiecki podkreślił, że w Brukseli udało się wynegocjować gigantyczny budżet, a ogromne środki zaczną wpływać już w przyszłym roku. Premier zauważył, że Komisja Europejska zachęca nas do wykorzystywania tych pieniędzy jak najszybciej.

Jak powiedział, przez siedem lat będziemy mieli do wykorzystania ok. 700 mld zł, co oznacza, że ponad jedna siódma może wpłynąć w przyszłym roku.

„Nasze mechanizmy absorpcyjne są do tego gotowe” – zapewnił premier. Licząc do polskiego PKB byłoby to ok. 4,5 proc. w inwestycjach. To może oznaczać, że założenia do przyszłorocznego budżetu są konserwatywne - wskazał.

Premier zwrócił też uwagę na sytuację związaną z Białorusią. W pewnych obszarach może to działać na korzyść dla Polski, jeśli chodzi o zapewnienie pracowników dla polskiego rynku pracy.

Z drugiej jednak strony, zauważył premier, turbulencje za wschodnią granicą tworzą przestrzeń dla zupełnie nieznanych do tej pory ryzyk. Możliwość długotrwałej recesji na Białorusi minimalnie uderzyłaby w polską gospodarkę, ale konsekwencje polityczne mogłyby być bardziej dotkliwe.

„Może to (...) pogorszyć sentyment co do tej części Europy dla inwestorów z zewnątrz, ze Stanów Zjednoczonych. Niestety takie czynniki trzeba też brać pod uwagę” – powiedział.

Tymczasem, jak mówił premier, rząd liczy mocno na to, że będą przesuwane inwestycje do Europy Środkowej i Polski.

Mówiąc o impulsach fiskalnych, minister Kościński wskazał, że w przyszłym roku będą wypłacane 13. i 14. emerytury, a nakłady na zdrowie zostaną zwiększone do 5,3 proc. PKB, a na sektor obrony wyniosą 2,2 proc. PKB.

Premier odniósł się do pytania o zmniejszenie zatrudnienia w sferze budżetowej. Powiedział, że założenie dotyczące przyszłorocznego budżetu jest takie, iż pieniądze na te cele nie mogą rosnąć. „W sytuacji koronawirusa każdy musi zacisnąć trochę pasa" - ocenił. Dodał, że jeżeli instytucje wykorzystają naturalne odejścia, np. na emerytury, to może się odbyć bez zwolnień.

Premier podkreślił, że celem nie jest zwolnienie jakiejś liczby pracowników. Natomiast każda instytucja budżetowa musie się utrzymać w ramach budżetu na 2020 r., a im więcej zaoszczędzi, jako dysponent danej części, to może więcej uzyskać na nagrody czy inwestycje.

Szef rządu zaznaczył, że spodziewa się, iż za rok w instytucjach budżetowych będzie pracowało mniej osób, ale będzie to wynik naturalnych odejść czy cyfryzacji, ale nie jest to celem samym w sobie.

Morawiecki odniósł się także do pytania o obniżenie podatków, w tym o likwidację podatku Belki. Poinformował, że w tym momencie nie ma dalszego planu obniżania podatku PIT, bowiem jest on już jednym z najniższych w Europie. Natomiast po wprowadzeniu estońskiego CIT-będziemy mieli najniższy w Europie podatek dochodowy od osób prawnych.

Premier dodał, że w przyszłym roku jest w budżecie zaplanowany podatek handlowy, ale jego kształt nie jest przesądzony. Ma on wspierać mniejszych przedsiębiorców, ale nie dyskryminować zagranicznych - zapewnił Morawiecki.

"Nie ma planów zniesienia podatku od zysków kapitałowych" - poinformował premier. Wyjaśnił, że filozoficznie jest to podatek, który powinien istnieć w gospodarkach coraz szybciej dojrzewających. Zaznaczył, że opodatkowanie pracy powinno być coraz mniejsze, natomiast nie należy rezygnować z opodatkowania zysków osób, które stać na inwestycje np. giełdowe. (PAP)

Autor: Marcin Musiał

mmu/ pad/