Pierwsza jazda: Leapmotor B10. Kusi ceną
W zalewie chińskich producentów łatwo się dziś pogubić, dlatego kilka słów o tym, czym jest marka Leapmotor. Weszła na polski rynek w 2024 roku, a 51% udziałów w spółce należy do dobrze znanego na europejskim rynku koncernu Stellantis, w skład którego wchodzą m.in. Opel, Fiat, Peugeot, czy Jeep. Jej początki sięgają 2015 roku, a w najbliższych latach planuje wprowadzić szereg modeli, nie tylko elektrycznych. Swoje auta określa mianem inteligentnych, nowoczesnych i tanich.



Garść informacji od producenta
Cena od 119 900 zł, a z rządową dopłatą grubo poniżej 100 000 zł
Leapmotor B10 w wersji Life Pro 57,2 kWh kosztuje od 119 900 zł, co czyni go jednym z najbardziej przystępnych cenowo elektrycznych SUV-ów w Europie. Producent podkreśla, że mimo niskiej ceny, samochód oferuje bogate wyposażenie i nowoczesne technologie, które do tej pory zarezerwowane były głównie dla droższych modeli. Za wersję z większą baterią trzeba zapłacić od 125 300 zł, a wariant z topowym wyposażeniem kosztuje 131 600 zł.


Zasięg do 434 km (WLTP)
Model B10 jest dostępny z dwiema wersjami akumulatorów – 56,2 kWh oraz 67,1 kWh. W zależności od konfiguracji, zasięg według normy WLTP wynosi od 361 do 434 kilometrów.

Szybkie ładowanie w 20 minut
Elektryczny SUV Leapmotor obsługuje szybkie ładowanie prądem stałym (DC) o mocy do 168 kW. Dzięki temu akumulator można naładować od 30 do 80 procent w mniej niż 20 minut. Samochód wspiera także ładowanie prądem przemiennym (AC) o mocy 11 kW.
Technologia z wyższej półki
W kabinie kierowca znajdzie 14,6-calowy ekran dotykowy oraz system operacyjny LEAP OS 4.0 Plus oparty na chipsecie Snapdragon 8155. Zapewnia on błyskawiczne działanie, obsługę aplikacji 3D, zdalne sterowanie z poziomu smartfona i nieograniczone aktualizacje OTA. Dodatkowo samochód wyposażono w 17 systemów wspomagania kierowcy, kamery 360° i solidną konstrukcję z wysokowytrzymałej stali.


Wnętrze i komfort
Projekt wnętrza B10 łączy przestronność i funkcjonalność z nowoczesnym stylem. Pasażerowie mają do dyspozycji panoramiczny dach o powierzchni 1,8 m², który rozjaśnia kabinę i dodaje jej lekkości. W wersji Design oferowane są podgrzewane, wentylowane i elektrycznie regulowane fotele z ekoskóry, a duża ilość miejsca z tyłu i liczne schowki podkreślają praktyczny charakter auta.
Moje wrażenia
Niedawno miałem okazję odbyć pierwszą jazdę B10. W sumie spędziłem z tym autem półtorej godziny przejeżdżając 25 kilometrów po zakorkowanej Warszawie. Jak było?


Na samym początku może przytłaczać niemal całkowity brak fizycznych przycisków. To jest samochód, który stawia na cyfrowy minimalizm i to w radykalny sposób. Centralny ekran staje się centrum dowodzenia wszystkim, co dzieje się na pokładzie.


Nietypowe jest też otwieranie samochodu. Kierowca będzie to robił za pomocą smartfona, natomiast ja dostałem kartę dostępu, którą należy przyłożyć do lewego lusterka, by otworzyć auto. Później karta musi znaleźć się w określonym miejscu na podłokietniku, by auto uruchomić. Przycisku start/stop brak - wystarczy wcisnąć hamulec, wybrać bieg i ruszamy.

Wspomniałem już, że w kabinie nie znajdziecie tradycyjnych przełączników? Te są w zasadzie tylko na kierownicy. Dłuższą chwilę zajęło mi opanowanie sterowania bocznymi lusterkami. Klikamy odpowiedni przycisk na kierownicy, a następnie panelami obok sterujemy lusterkami. Wcześniej taki skrót należy ustawić na ekranie centralnym. Podwójne kliknięcie przycisku funkcyjnego może uruchamiać inną funkcję.


Z ekranu możemy sterować również… opuszczaniem szyb, choć na szczęście w tym przypadku są też zwyczajne przyciski na drzwiach. Nie wiedzieć czemu, żeby opuścić szybę, trzeba popchnąć przycisk do przodu, a nie do tyłu i odwrotnie, by ją zamknąć.

Z poziomu ekranu sterujemy również światłami. Jasne, mamy oczywiście tryb auto, dlatego przez większość czasu to komputer decyduje, czy jedziemy na dziennych, mijania, czy drogowych, ale są sytuacje, kiedy to kierowca musi wziąć na siebie odpowiedzialność włączania świateł. To choćby jazda we mgle, a wtedy wolałbym mieć tradycyjny przełącznik pod ręką.


Pod kątem jazdy Leapmotor B10 w mieście spisywał się bardzo dobrze. 218 KM i 8 sekund do setki to wartości więcej, niż wystarczające. Samochód cechuje się wysoką efektywnością energetyczną – moje zużycie energii na całej trasie wyniosło niecałe 14 kWh/100 km.
Do wyboru mamy trzy wyraźnie różniące się tryby jazdy. Różnica w reakcji na pedał przyspieszenia jest na tyle znacząca, że faktycznie czuć zmianę charakteru auta.


W trybie sportowym samochód jest bardzo dynamiczny, co z pewnością ucieszy tych, którzy szukają żwawego przyspieszenia.
Na co dzień jednak w pełni wystarczy tryb komfortowy, który zapewnia płynną i relaksującą jazdę.
Wnętrze jest zdominowane przez szarości, a wśród materiałów przeważają twarde tworzywa sztuczne. To świadoma budżetowa decyzja, ale gdzieniegdzie, jak na fragmentach drzwi, pojawia się miękka ekoskóra, która nieco łagodzi ten surowy wizerunek i dodaje odrobinę przytulności.



Świetne wrażenie robi za to wielki panoramiczny dach z elektryczną roletą. B10 znakomicie wypada pod kątem przestrzeni w drugim rzędzie. Miejsca w każdym kierunku jest tam pod dostatkiem. Na pokładzie jest kilka fajnych patentów, jak pomysłowe uchwyty na kubki z przodu, czy przedni bagażnik pod maską. Pierwsze auta do polskich klientów zaczęły trafiać w październiku br.

Cennik standardowy:

Dziękuję Stellantis Polska za możliwość odbycia jazd.
