Choć „TRON” z 1982 roku również nie podbił kin, produkcja po latach cieszy się mianem kultowej, a wielu ówczesnych nastolatków dzięki niej zakochało się w komputerach, które były nieodzowną częścią fabuły dzieła Stevena Lisbergera. Na pierwszą kontynuację trzeba było poczekać jednak aż 28 lat. Nieco mniej, bo 15, upłynęło między nią, a częścią trzecią, która w miniony piątek trafiła do kin na całym świecie.

Powrót franczyzy trudno uznać za udany. Ogromny budżet produkcji wraz z kosztami marketingu, które nierzadko dorównują wysokości budżetu, od razu wymuszał po filmie „Tron: Ares” kasowy sukces. Na ten, delikatnie mówiąc, się nie zapowiada. W Ameryce Północnej produkcja zarobiła 33,5 miliona dolarów, a wraz z przychodami z pozostałych rynków, na koncie filmu w reżyserii Joachima Ronninga jest obecnie 60 milionów dolarów, co skrzętnie zlicza portal Box Office Mojo.

W premierowy weekend nie udało się filmowi „Tron: Ares” osiągnąć zakładanego przed premierą celu, który na północnoamerykańskim rynku wynosił około 50 milionów dolarów. Popularność produkcji została znacznie przeszacowana. Produkcji nie udało się trafić do widzów spoza zakładanego „targetu”, czyli chłopców i młodych mężczyzn. To oni stanowią 70 proc. wszystkich, którzy zdecydowali się na wizytę w kinie. Średnia ich ocen dla filmu w amerykańskiej skali szkolnej to B+, czyli przeciętna. Trudno więc liczyć na to, że recenzje i opinie o filmie zachęcą do odwiedzania kin w kolejnych dniach po premierze.

Dużo gorzej niż zakładano wypadły też dwie inne premiery weekendu, kryminalny dramat „Urodzony rabuś” oraz musical „Kiss of the Spider Woman”. Pierwszy z nich opowiada historię sympatycznego złodzieja, który ukrywa się przed policją w sklepie z zabawkami. Film w reżyserii Dereka Cianfrance’a zarobił w premierowy weekend 8 milionów dolarów. Wystarczyło to do zajęcia drugiego miejsca w box-office. Z budżetem w wysokości 19 milionów dolarów nie grozi mu jednak finansowa klapa.

Dużo gorzej wypadł „Kiss of a Spider Woman” z Jennifer Lopez w jednej z ról głównych. Produkcja zarobiła jedynie 840 tysięcy dolarów i zameldowała się na 13. miejscu północnoamerykańskiego box-office’u. Zapowiada się więc spektakularna klapa kasowa filmu wyreżyserowanego przez Billa Condona. Został wyprodukowany niezależnie za 34 miliony dolarów, a do dystrybucji zakupiony za nieujawnioną kwotę przez studia Roadside Attractions i Lionsgate, które zapewne stracą na tym interesie.

Pierwszą piątkę zestawienia uzupełniają filmy „Jedna bitwa po drugiej” (6,7 miliona dolarów), „Koci domek Gabi: Film” (3,35 miliona) oraz jeszcze jedna premiera weekendu, katolicki „Soul on Fire” (3 miliony). (PAP Life)

kal/moc/