"Afera fakturowa". Wiadomo, co o procederze mówiła główna oskarżona

W Sądzie Rejonowym w Inowrocławiu oficjalnie rozpoczął się proces w sprawie "afery fakturowej". Na początek odczytano wyjaśnienia głównej oskarżonej.

Po otwarciu przewodu sądowego prokurator Michał Kierski z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku odczytał akt oskarżenia, a następnie wszczęto postępowanie dowodowe. Wniosek o dobrowolne poddanie się karze złożył w imieniu klienta obrońca jednego z oskarżonych.

Wyjaśnienia Agnieszki Ch.

W sądzie nie stawiła się główna oskarżona, Agnieszka Ch. Sąd odczytał natomiast wyjaśnienia, które złożyła jeszcze w czasie postępowania przygotowawczego. Przypomnijmy, że od 2015 roku oskarżona pełniła funkcję naczelnika Wydziału Kultury, Promocji i Komunikacji Społecznej Urzędu Miasta Inowrocławia. Podczas przesłuchań mówiła, jak miało dojść do jej zatrudnienia.

Oskarżona przyznała, iż o możliwym zatrudnieniu jej w inowrocławskim ratuszu poinformował ją Marcin K., który - jak wynika z jej wyjaśnień - blisko współpracował z urzędem. Twierdziła, że początkowo miała zostać przeniesiona z Centrum Kultury i Sportu "Ziemowit" w Kruszwicy, w którym była dyrektorem. - Później okazało się, że przeniesienie między takimi jednostkami nie jest możliwe i trzeba było rozpisać konkurs - wyjaśniała. Prokurator dopytywał, czy miała pewność, że go wygra. - Tak, dostałam takie zapewnienie - odpowiedziała. Podczas kolejnego przesłuchania dodała: - Nie zastanawiałam się, dlaczego wygrałam ten konkurs. Miałam to obiecane.

W odczytanym protokole z 2018 roku oskarżona szeroko omawiała, jak miał wyglądać proceder wyłudzania pieniędzy na podstawie fikcyjnych faktur i na czym miała polegać jej rola, ale - jak twierdziła - na tym nie zarabiała. Stojąc na takim stanowisku, Agnieszka Ch. nadal nie przyznaje się do winy. Od początku obarczała nią natomiast innych urzędników, ale przede wszystkim europosła (wówczas posła) Krzysztofa Brejzę oraz byłego już prezydenta Inowrocławia, a obecnie senatora Ryszarda Brejzę. W postępowaniu przygotowawczym jej linia obrony opierała się na tym, że pieniądze nie szły do jej kieszeni, a były przeznaczane na utrzymywanie "farmy trolli" w ratuszu. Ta miała budować pozytywny wizerunek Brejzów, a jednocześnie szkalować ich oponentów politycznych.

To właśnie protokół wyjaśnień z 2018 roku miał posłużyć służbom za podstawę do zawnioskowania do Sądu Okręgowego w Warszawie o zgodę na kontrolę oraz zastosowanie programu szpiegowskiego Pegasus wobec Krzysztofa Brejzy. Po jej uzyskaniu wszczęto operację o kryptonimie "Jaszczurka".

DSC_0162

Jak wyglądał proceder według głównej oskarżonej

- Mechanizm działania, który się powielał, wyglądał w ten sposób, że rekomendowana firma wystawiła fakturę za usługę, rozliczeniem zajmowała się pani W. (jedna z oskarżonych – przyp. red.). Pieniądze z tej faktury przedsiębiorca, albo przynosił do urzędu, albo rozliczał się bezpośrednio z panią W., albo prawdopodobnie z kimś z pracowników posła Brejzy – mówiła w 2018 roku Agnieszka Ch.

Oskarżona wyjaśniała także, że część pieniędzy z fałszywych faktur zostawała u przedsiębiorcy (np. na opłacenie podatków), a część w ratuszu. Na co - jej zdaniem - były wydawane?

- Za tę kwotę pani W. opłacała osoby, które komentowały wpisy w internecie. Były to wpisy szkalujące osoby wskazane przez posła Brejzę i prezydenta Ryszarda Brejzę. (...) Pieniądze były przeznaczone również na doładowania i startery do telefonów prywatnych. Były również kupowane tablety, oprogramowania TOR, które uniemożliwiały wykrycie adresu IP lub je przekierowywały - wyjaśniała Agnieszka Ch.

Twierdzenia oskarżonej wykorzystano później podczas wcześniej wspomnianej operacji "Jaszczurka". Jak czytamy w raporcie Komisji Nadzwyczajnej ds. wyjaśnienia przypadków nielegalnej inwigilacji, ich wpływu na proces wyborczy w Rzeczypospolitej Polskiej oraz reformy służb specjalnych, w 2020 roku CBA przeprowadziło analizę, która wykazała, że uzasadnienie kontroli operacyjnej wobec Brejzy, oparte na wyjaśnieniach Agnieszki Ch., nie potwierdziło się.

- Jest to kolejny dowód na to, że uzasadnienie kontroli opierało się na niewiarygodnych informacjach, a celem służb nie było zweryfikowanie informacji o przestępstwie, ale założenie podsłuchu w dwóch kampaniach wyborczych - czytamy w dokumencie.

Z niektórych wyjaśnień Agnieszka Ch. miała wycofać się jeszcze w czasie postępowania przygotowawczego - podczas konfrontacji z inną urzędniczką zamieszaną w sprawę. Szczegóły poznamy jednak dopiero na kolejnych rozprawach.

"To nie była prośba"

Przypomnijmy, że Centralne Biuro Antykorupcyjne kontrolowało Urząd Miasta w Inowrocławiu od października 2017 roku. Po wybuchu afery Agnieszka Ch. przebywała na zwolnieniu lekarskim. Była w ciąży. W swoich wyjaśnieniach twierdziła, że pewnego dnia pojawił się u niej jeden z byłych współpracowników, który chciał sprawdzić, czy w jej domu nie ma podsłuchu. Inna współpracownica miała czekać na nią przed gabinetem ginekologa.

- Wiedziała, że mam wizytę, bo były co tydzień, o tej samej porze. Powiedziała, że odbędzie się spotkanie, na którym będą ustalać zeznania i że ja też mam na nim być, aby zeznania były spójne. To nie była prośba, tylko oczekiwanie - mówiła jeszcze w 2018 roku.

Kolejna rozprawa w sprawie "afery fakturowej" w Inowrocławiu odbędzie się w najbliższy poniedziałek, 9 września.