Posty na pana temat komentują rzesze widzów programu. Wśród nich pojawił się hejt. Jak sobie pan z nim radzi?

Komentarze do czwartego odcinka programu były w większości pozytywne i miło się je czytało, bo zrobiłem dosyć dobre wrażenie na widzach. Wszystko zmieniło się po piątym odcinku, od pamiętnego telefonu do tajemniczej kobiety spoza programu. Wystarczyła jedna błędna decyzja, którą podjąłem przed startem programu i nastawienie widzów zmieniło się o 180 stopni. Zdaje sobie sprawę, że popełniłem błąd i od tamtego momentu już nie zdołałem odzyskać sympatii fanów programu. Jedna moja wpadka w opinii widzów określiła moją osobowość, z czym się nie zgadzam. Nagonka na mnie stała się ogromna i ludzie dali upust swemu niezadowoleniu. Wylał się potężny hejt, z którym do końca programu radziłem sobie w ten sposób, że zwyczajnie nie czytałem masy krytycznych komentarzy na mój temat. Stałem się na ten hejt odporny. Dał mi siłę, bo ludzie za szybko wystawili mi opinię. Nie przejmowałem się tym absolutnie, zwyczajnie robiłem swoje. Dziwi mnie tylko, skąd w ludziach tyle zawiści, jadu, kwasu? Można skrytykować moje postepowanie, godzę się z tym. Ale określenia typu "pajac", "debil", "frajer", "cham", "prostak" i inne, których nie przytoczę, poszły zdecydowanie za daleko.

Czy szczerze liczył pan na to, że z Ewą się Wam ułoży?

Ja bardzo wierzyłem w powodzenie naszej relacji. Wiele w nią włożyłem ciepła, uczucia, zaangażowania. Byłem bardzo pozytywnie nastawiony do Ewy i wierzyłem, że może nam się udać. Ewa zerwała ze mną znajomość na początku września, jeszcze przed startem programu w telewizji.

Jakie najbardziej absurdalne plotki usłyszał pan na swój temat?

Zdecydowanie najdziwniejszą plotką był mój udział w programie tylko i wyłącznie dla zdobycia sławy i popularności. Ja do programu przyszedłem po miłość, bo wierzyłem, że jest to możliwe.

Druga to taka, że nie mieszkam z rodzicami i nie zajmuję się gospodarstwem.

Trzecia to rzekoma reakcja sąsiada Ewy na moją ostatnią wizytę u niej. Zarzucono mi i tym samym skłamano, że ostatni raz byłem u niej pod koniec października z błaganiem o ratowanie swego wizerunku po hejcie, jaki na mnie spadł 22 października, gdy odbyła się pierwsza część rozmowy telefonicznej z tajemniczą kobietą spoza programu. Sąsiad dla portalu Shownews przekazał swe rzekome rewelacje na mój temat, że było to krótko przed nagraniem finału w Kazimierzu Dolnym. Stwierdził, że przybyłem z wielkim bukietem kwiatów, by ratować skórę. Największy hejt spadł na mnie w okolicach 1 listopada, gdy już byliśmy z uczestnikami po nagraniu finału w Kazimierzu Dolnym.

Zarzucono mi, w tym matka Ewy razem ze wspomnianym sąsiadem, że za wszelką cenę chciałem dotrwać z Ewą do finału ze względu na hejt oraz że z piskiem opon opuściłem jej dom bardzo wzburzony faktem, że Ewa mnie pogoniła.

Prawda była zgoła inna. Co zgodne w tej opowieści, to fakt, że przybyłem z wielkim bukietem kwiatów składającym się z 34 róż, ale nie po to, by ratować wizerunek, bo jakim cudem miałoby się to wydarzyć, skoro ja byłem tam ostatni raz 28 sierpnia, a potężna fala hejtu wylała się na mnie pod koniec października, więc te rewelacje są wyssane z palca. Przyjechałem, bo chciałem ratować do samego końca relację z Ewą i w żadnym wypadku nie chciałem z nią dotrwać tylko do finału. Długi czas zależało mi na niej i chciałem dojść do porozumienia po tych wszystkich niedomówieniach, które wynikły podczas naszej randki 16 sierpnia w Opolu.

Ewa stwierdziła jednak, że nie daje nam tej szansy. Bardzo rozgoryczony i jednocześnie zawiedzony opuściłem jej dom. Nie pożegnałem się z jej rodzicami, bo było mi bardzo przykro, że Ewa skreśliła nas bez mrugnięcia okiem i tłumaczyła to tylko tym, że nie ma akceptacji rodziców i że nic z tym nie zrobiłem. Mama Ewy zarzuciło mi, że opuszczając dom, użyłem wulgarnego słowa na literę „k…”, co jest nieprawdą oraz że nawet nie powiedziałem "dzień dobry”. Otóż jest to kłamstwo, bo wszyscy dostali ode mnie jakieś podarunki, które przyjęli z radością. Powiedziałem jej tylko, że ja już odpuszczam i zwyczajnie się poddaję, bo Ewa nie chciała tej relacji.

Wyszedłem, na pewno nie trzasnąłem drzwiami. Spokojnie opuściłem ich posesję i nigdy już tam nie wróciłem.

Co, pana zdaniem, jest źródłem takich pomówień?

Mam powody przypuszczać, że sytuacja z sąsiadem została wymyślona przez domowników, by mnie przedstawić w negatywnym świetle i tym samym wybielić Ewę przed końcem sezonu. Ta rewelacja wypłynęła jakieś półtora miesiąca temu, że niby krótko po finale. A prawda była taka, że to zdarzenie miało miejsce dwa miesiące przed finałem.

Ludzie pomawiają mnie, bo uważam, że zwyczajnie zazdroszczą mi trybu życia, który prowadzę. Otóż poza gospodarstwem, mam szereg pasji, którym się oddaję. A niestety, według większości narodu, rolnik powinien tylko siedzieć w oborze i na polu i absolutnie z niczym się nie wychylać, bo taki stereotyp panuje w naszym społeczeństwie. Ja od zawsze uważam się za nieszablonowego rolnika, który ma swoje pasje i hejterów boli fakt, że mam prawo żyć czymś innym, niż tylko rolnictwem.

W finałowym odcinku sezonu wyznał pan, że jest szczęśliwy. Świadczą o tym również posty publikowane na Instagramie. Czy udało się panu znaleźć prawdziwą miłość?

Tak, jestem bardzo szczęśliwy, bo zdjąłem w końcu różowe okulary, przez które widziałem tylko Ewę i dostrzegłem jedyną i prawdziwie szczerą osobę, jaką jest Dorotka. Ona jest całkiem inna niż Ewa. Interesuje się mną, pomaga mi na gospodarstwie, nie robi wyrzutów, ma dobry ma kontakt z moimi rodzicami oraz moim synem. Dogadujemy się, cieszymy się swoją obecnością, spotykamy się często. Ona sama potrafi do mnie przyjechać, podczas gdy Ewa przez dwa miesiące ani razu mnie nie odwiedziła w moim gospodarstwie.

Wybierając Ewę, dokonałem złj decyzji, ale dopiero gdy Dorotka dała mi szansę, dostrzegłem w niej to, co jest najważniejsze w życiu. My zwyczajnie do siebie pasujemy, uzupełniamy się i gramy do jednej bramki, podczas gdy z Ewą cały czas się mijaliśmy i miała wieczne pretensje o rodziców.

Mam z Dorotką bogate plany na przyszłość. Zaczynamy od wspólnego spędzenia świąt i Sylwestra, później jakieś ferie, przeprowadzka do mnie i zamieszkanie razem.

Czy gdyby jeszcze raz stanął pan przed decyzją o udziale w programie, wysłałby pan zgłoszenie?

Tak, wysłałbym jeszcze raz zgłoszenie i powtórzył wspaniałą przygodę, z jednym tylko zastrzeżeniem. Nie byłbym już taki napełniony euforią z tego powodu, tylko z chłodną głową podszedłbym do tego tematu. Bo co innego jest, gdy trwają nagrania na gospodarstwie, a co innego, gdy trwa emisja programu w telewizji. Musisz mieć bardzo twardą skórę, by radzić sobie z wszechogarniającym hejtem, który po jednej wpadce atakuje cię z każdej strony. Tak było w moim przypadku. Ale absolutnie niczego nie żałuję. Cieszę się, że dostałem tę szansę w programie i że za jego pośrednictwem znalazłem prawdziwą miłość o imieniu Dorotka.

Zachęcam do udziału w 11. edycji programu, bo to jest wspaniała przygoda życia i wielka szansa na znalezienie drugiej połówki. Ja swoją drugą połówkę znalazłem przez program i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwym człowiekiem i spoglądam z nadzieją w przyszłość.