Powstaje coraz więcej polskich seriali z pozytywnymi recenzjami zagranicznych krytyków
Tuż przed końcem roku 2021 brytyjski dziennik „Guardian” przedstawił listę najciekawszych seriali do obejrzenia w okresie świątecznym. Znalazła się wśród nich „Chyłka” – produkcja powstała na podstawie prozy Remigiusza Mroza. Dziennikarze prestiżowej gazety docenili rolę Magdaleny Cieleckiej, grającej rolę szorstkiej, bezkompromisowej i nierzadko brutalnej w swojej szczerości prawniczki.
„Guardian” zachęcał do drugiego sezonu serialu, ale jeszcze latem serwis internetowy Entertainment Focus przychylnie zrecenzował „Chyłkę” w pierwszym sezonie (w grudniu 2021 w Polsce był już pokazywany ostatni, piąty sezon, ale za granicą tytuł był udostępniany w innym trybie – na platformach streamingowych pojawił się tam ponad dwa lata po polskiej premierze pierwszego sezonu). „Wielbicielka heavy metalu, niepokonana w sądzie, nieustępliwa w swoich postawach i ambicjach” – napisano o bohaterce, wyjaśniono jednak, że postać grana przez Magdalenę Cielecką nie wszystkim widzom przypadnie do gustu. Jedni polubią jej ekstrawagancki styl, innych – jak oceniono – zimna i egoistyczna prawniczka doprowadzi do irytacji. Pochwalono za to świetnie skonstruowaną fabułę i przedstawiono postać pisarza Remigiusza Mroza, który, jak zaznaczono, choć napisał aż czterdzieści bestsellerowych książek, od 2013 r. wciąż nie doczekał się tłumaczenia żadnej z nich na język angielski.
Z kolei serial „Sexify”, polska produkcja o przyjaciółkach (w rolach głównych młode aktorki Aleksandra Skraba, Maria Sobocińska i Sandra Drzymalska) pracujących nad aplikacją poświęconą kobiecej seksualności, która zadebiutowała w tym roku na Netfliksie, niemal zdobył świat – od Francji i Niemiec po Indie. Tytuł otrzymał bardzo wysokie noty choćby w serwisie Rotten Tomatoes. „[…] zaskakująco uroczy polski komediodramat daje widzowi ogromną frajdę”, „Czarująca obsada, wątek przyjaźni, pozytywne podejście do seksu i szczególny rodzaj humoru sprawiają, że +Sexify+ zasługuje na wiele więcej niż tylko miejsce na waszej liście seriali” – brzmiały niektóre z recenzji. Nie obyło się bez porównań z popularną produkcją „Sex Education”, ale wielu widzów i krytyków zwracało uwagę na bardziej feministyczny wydźwięk polskiego serialu.
„Króla”, ośmioodcinkową adaptację powieści Szczepana Twardocha, można było zobaczyć już w 2020 r. na Canal+. Świat poznał się na niej – z pewnym opóźnieniem – za sprawą nominacji do brytyjskiego C21 International Drama Awards. „Król” znalazł się w ścisłym finale nagrody w kategorii najlepszy serial nieanglojęzyczny, konkurując z takimi produkcjami jak „Lupin”, „Squid Game”, „Etos”, „Dolina łez” i „Terapia”. Twórcy z pietyzmem i dbałością o detale przenieśli na ekran opowieść o brutalnych porachunkach w gangsterskim półświatku w żydowskiej dzielnicy Warszawy w 1937 r. Wrażenie robią scenografia, kostiumy, a przede wszystkim zaskakująco nakreślona intryga i pełnokrwiste postacie, zagrane m.in. przez Arkadiusza Jakubika, Michała Żurawskiego i Magdalenę Boczarską.
Wielu zagranicznych krytyków, m.in. recenzentów z portalu Jewish News, nazwało „Króla” polskim „Peaky Blinders”, choć mrocznym klimatem, zapowiadającym apokalipsę, blisko mu również do rozgrywającego się w latach dwudziestych niemieckiego serialu „Babilon Berlin”. „Oparty na bestsellerowej powieści Szczepana Twardocha serial gangsterski został sprytnie osadzony w punkcie zwrotnym historii, który rzadko oglądamy na ekranie. Chwilę przed wybuchem II wojny i Holokaustem. Nie pomijając kwestii aktualnych także dzisiaj, jak nacjonalizm i kryzys tożsamości, serial silnie rezonuje ze światem współczesnym” – napisano na stronie C21Screenings. (PAP)
Autor: Malwina Wapińska