500 koni, 40 ton i "Ruda" za kółkiem

Widok kobiety za kierownicą w naszym kraju już wiele lat temu przestał dziwić. Widok 24-letniej kobiety za kierownicą ciężarówki to już jednak duże zaskoczenie. Poznajcie Justynę Maciaszczyk, pseudonim "Ruda", która w kabinie swojego ukochanego trucka przemierza tysiące kilometrów po drogach Europy.

Ino.online: Za kierownicą ciężarówki sama jeździsz od stycznia 2017 roku, ale można powiedzieć, że z wielkimi autami miałaś już do czynienia wcześniej.

Justyna Maciaszczyk: Zgadza się. Moi rodzice mają firmę transportową już prawie trzydzieści lat. Mój tata też jest kierowcą. Jak byłam mniejsza to często mnie woził, podrzucał do rodziny, także jako pasażer jeździłam już od małego.

IO: Kiedy przyszedł Ci do głowy pomysł, że z fotela pasażera chcesz się przesiąść na fotel kierowcy?

JM: Ja długo nie wiedziałam co chcę robić. Studiowałam zupełnie inny kierunek, bo biotechnologię. Ale studia wynikły z tego, że byłam dobra z biologii, chemii, a nie wiedziałam co chcę robić. Na studiach zaczęłam myśleć, o tym, że chciałabym jeździć. Z początku to było tak, że miałam pracować w zawodzie biotechnologa, a będę pomagała rodzicom w firmie, jako skoczek, jako kierowca zapasowy. Jednak stwierdziłam, że wolę jeździć.

DSC_9186b

IO: Czy rodzice namawiali się do pracy za kółkiem, czy to była tylko i wyłącznie Twoja decyzja?

JM: Rodzice z początku byli przeciwni.

IO: Jaka była ich pierwsza reakcja, kiedy powiedziałaś, że chcesz jeździć?

JM: Byli wkurzeni (śmiech).

IO: Czyli postawiłaś ich przed faktem dokonanym? Powiedziałaś: albo będę jeździć dla was albo gdzieś indziej?

JM: Nie. Chcieli raczej, żebym pracowała w zawodzie biotechnologa, bo to jest zawód przyszłościowy, a kierowca to nie jest łatwy kawałek chleba. Też zależało im na tym, żebym miała jakieś wykształcenie, bo jednak zawód kierowcy to nie jest wykształcenie wyższe.

IO: Czy ostatecznie dokończyłaś studia?

JM: Nie, zawiesiłam studia żeby jeździć i nie żałuję.

DSC_4073b

IO: Opowiedz o swoim pierwszym służbowym wyjeździe.

JM: Pierwszy wyjazd był do Poznania i z powrotem. Jeśli jakiemuś kierowcy kończył się czas jazdy np. sto kilometrów od domu, żeby nie musiał spędzać weekendu tak blisko domu, wsiadałam w osobówkę, wsiadała ze mną siostra, ona wracała osobówką, ja wracałam ciężarówką, a obok siedział kierowca. Tak zupełnie sama to z początku jeździłam po kraju, ale pierwszego wyjazdu nie pamiętam. Pamiętam za to pierwszy wyjazd zagraniczny. Jechałam do Austrii.

IO: Czy miałaś jakieś przygody, czy wszystko poszło gładko?

JM: Wszystko poszło gładko. Pamiętam, że gdy tylko wjechałam do Czech momentalnie się zakochałam...

IO: Ale w kraju, czy w kimś?

JM: W kraju (śmiech). Zobaczyłam pełno zieleni, góry, coś niesamowitego.

DSC_4132b

IO: Czy zgadzasz się z powiedzeniem, że w tej pracy je się z miski, śpi się w budzie itd.?

JM: W dużym uproszczeniu tak.

IO: Dlatego ten zawód chyba nie należy do łatwych. W takim razie dlaczego się na niego zdecydowałaś?

JM: Lubię jeździć, lubię podróżować. Na początku jeździłam jako pomoc, robiłam krótkie trasy i zobaczyłam, że sprawia mi to satysfakcję. Za kółkiem się wyciszam i sprawia mi to frajdę. Studia z początku mi się podobały, ale później stwierdziłam, że praca w laboratorium nie jest dla mnie.

IO: Jaka była Twoja najdłuższa trasa?

JM: Teraz robię dalekie trasy, bo od kwietnia dostałam swoje pierwsze auto na stałe, z początku jeździłam na Austrię, ale teraz jeżdżę do Francji. Siedzę dwa tygodnie poza domem i najdalej byłam pod hiszpańską granicą. W jedną stronę ponad 2 tysiące kilometrów. W dwa tygodnie robię 5-6 tysięcy kilometrów.

IO: Ile czasu spędzasz w trasie, a ile w domu?

JM: Dwa tygodnie w trasie i weekend w domu.

IO: A co przewozisz najczęściej?

JM: Często wożę lekkie ładunki, plastikowe elementy, zdarza się sól z Inowrocławia, ale generalnie wożę różne ładunki - i papier i drewno i stal.

- Zdarzyło mi się też wieźć piwo. Piękny ładunek (śmiech). - Dojechał w całości? - Tak, dojechał cały, bo musiał cały dojechać, ale w czasie załadunku weszłam na ten magazyn, stanęłam, rozglądam się i mówię "tak na pewno wygląda niebo".

IO: Zawód kierowcy ciężarówki nie należy do najbezpieczniejszych. Pomijając aspekt ruchu drogowego, zdarzają się kradzieże, napady. Co prawda lata 90., gdzie w Polsce napadano na ciężarówki znacznie częściej, niż teraz, minęły, ale są regiony Europy, gdzie kierowcy zmagają się chociażby z uchodźcami. Nie boisz się?

JM: Trochę zawsze się boję, ale myślę, że potrafię o siebie zadbać. Zawsze wybieram parkingi, żeby było w miarę bezpiecznie i raczej kierowcy są pozytywnie nastawieni. Z reguły nie muszę się niczego z ich strony obawiać. Chociaż bywa różnie, kiedy ludzie zobaczą kobietę na parkingu. Często zdarza się, że kierowcy mnie podrywają w niewybredny sposób, czy wózkowi, ale to są raczej rzadkie przypadki.

- Podczas wyjazdu do Francji uchodźcy chcieli mi wejść do auta jak stałam w nocy w Belgii. Na szczęście dobrze się skończyło.

IO: Jak sobie poradziłaś?

JM: Stanęłam na parkingu i zobaczyłam, że policja krąży z psami. Zapytałam się, o co chodzi. Powiedzieli, że imigranci. To była Belgia, okolice Brukseli. Tam się jeszcze nie spodziewałam, że będą się próbowali dostać na ciężarówki, żeby jechać do Anglii. Zamknęłam się, drzwi spięłam pasami, żeby nie dało się ich otworzyć. Obudziłam się w nocy. Słyszę szarpanie za klamki. Usłyszałam zaraz, że leci policja z psem, gonią ich. Okazało się, że chowali się między ciężarówkami i czatowali, aż ktoś przyjdzie i będzie próbował się dostać do samochodu. Tutaj miałam sporo szczęścia.

DSC_9194b

IO: Kwestii bezpieczeństwa chyba nie poprawia to, że jesteś młodą kobietą?

JM: Dla mnie, jako kobiety, niebrzydkiej powiedzmy, jest też ryzyko, że ktoś może mi zrobić krzywdę itd. Ja się bronię, jak mogę, ale zawsze coś się może zdarzyć. Ja wożę ze sobą gaz pieprzowy. Nocą się zamykam, staram się nigdzie nie łazić. Drzwi zapinam pasami, to nikt ich nie otworzy, chyba że zbije szybę. Są różne sposoby na okradanie kierowców.

IO: Czy miałaś na początku dużo telefonów od zaniepokojonych rodziców?

JM: Tak. Plus jest taki, że widzą mnie na GPSie, także jak jadę, to mam święty spokój, ale jak się zatrzymam to słyszę: gdzie stoisz? czy jest bezpiecznie? czy dużo ciężarówek stoi?

DSC_9198b

IO: Mówi się, że w Polsce brakuje od 50 do nawet 100 tysięcy kierowców ciężarówek. Czy na naszym lokalnym rynku ten zawód jest pożądany?

JM: Teraz bardzo brakuje kierowców. Ciężko znaleźć takiego, który będzie dobry, który będzie dbał o samochód. Z tego powodu też ja zaczęłam jeździć. Po prostu zabrakło ludzi, a auta nie mogą stać. Jakoś się sprawdziłam i teraz nie chcę zsiadać, a rodzice są zadowoleni z mojej pracy.

IO: Polecałabyś ten zawód?

JM: Czy bym polecała - nie wiem. Na pewno można zarobić jakieś pieniądze, szczególnie na międzynarodówce. Jest niezależność, zwiedza się świat, jest dużo kontaktu z ludźmi, ale są też minusy. Dużo czasu poza domem, nie widzi się rodziny. Na drodze zawsze może się coś wydarzyć i ja zdaję sobie sprawę, że wielu kierowców po prostu nie wraca.

-To trzeba lubić i umieć jeździć, bo jak patrzę po niektórych kierowcach na parkingach, czy zakładach, czy w czasie jazdy, to niektórzy wyglądają, jakby prawo jazdy w chipsach znaleźli.

IO: W takim razie jak się jeździ w Polsce, a jak zagranicą? Masz już jakieś swoje spostrzeżenia?

JM: W Polsce raczej unikam autostrad, nie lubię po prostu nimi jeździć, a da się jeździć bocznymi i krajowymi drogami. Nie jest tak źle, jak zagranicą. Po Niemczech jeżdżę tylko autostradami. Tam jest masakra. Cały czas korki, wypadki, tam się traci dużo czasu. Lubię jeździć po Francji. Tam się nic nie korkuje, tylko w dużych miastach. Drogi krajowe też wyglądają bardzo ładnie.

DSC_9205b

IO: A kwestia kultury jazdy?

JM: Jeżeli chodzi o kierowców osobówek, to we Francji nie potrafią jeździć. W Niemczech też się często zdarza. Mam takie sytuację, że muszę nagle przyhamować, czy odbić, bo ktoś mi wyjedzie, uda że nie widzi albo wymusza.

IO: Co według Ciebie czyni z kobiety dobrego kierowcę?

JM: Generalnie kierowcy dziwią się kobietom, które jeżdżą, bo to jest jednak dużo czasu spędzonego poza domem. Nie ma się czasu dla rodziny i na pewno częściej decydują się na to kobiety, które nie mają zobowiązań, nie mają rodziny, dzieci. Nie muszą się aż tak zajmować domem. Jednak mimo tego, dużo kierowców uważa, że kobiety są lepszymi kierowcami. Bardziej się skupiają na drodze, powodują mniej wypadków i może coś w tym jest.

DSC_9224b

IO: A miałaś już jakieś kolizje?

JM: Jeszcze nie.

IO: Mandaty?

JM: Zdarzyło się. Czekam, aż zdjęcia z zagranicy przyjdą, jeżeli chodzi o fotoradary. A mandat, żeby ktoś mnie złapał i wlepił, to zdarzyło mi się tylko w Polsce póki co.

IO: Chyba jednym z największych wrogów kierowcy ciężarówki jest zmęczenie. Jak Ty sobie z tym radzisz?

JM: Na początku zdarzało się, że potrafiłam długo nie spać, ale teraz wyrobiłam sobie taki nawyk, że jak czuję zmęczenie to staję, drzemka 15-30 minut i mogę jechać dalej. Wolę się nawet spóźnić gdzieś, niż coś by się miało stać. Bo ryzykuję i swoim życiem i życiem innych.

IO: Kobieta za kierownicą osobówki to już od dawna normalny widok, ale tak młoda dziewczyna za kierownicą ciężarówki chyba ciągle robi wrażenie?

-Tak, jeszcze jest sensacja. Szczególnie w Polsce, ale zagranicą też. Zawsze się śmiałam, że jak wjeżdżam na jakiś mniejszy zakład zaraz cała firma wychodzi na papierosa, ale we Francji też mi się tak zdarzyło. W Niemczech i Francji jeździ dużo więcej kobiet, niż u nas, ale ciągle jest to "łał".

DSC_9246b

IO: Masz jakieś koleżanki po fachu?

JM: Nie.

IO: Czy nie masz w ogóle koleżanek?

JM: (śmiech) Koleżanki mam, ale nie po fachu. Wiem, że jeżdżą tutaj w okolicy dziewczyny ciężarówkami, ale nie mam z nimi kontaktu. Ani ja nie szukałam, ani nie było nam po drodze.

IO: Jak długo planujesz przemierzać kilometry za kierownicą ciężarówki?

JM: Nie wiem, zobaczymy. Tutaj w firmie u rodziców z początku pracowałam jako spedytorka. Łapałam ładunki dla kierowców, planowałam im pracę, także jakby mi się znudziło, to mogę zająć się tym z powrotem, bo nie chwaląc się, spedytorką byłam całkiem dobrą. Póki co, praca mi się podoba. Może rok, może dwa, może dziesięć. Zobaczymy.

DSC_9260b

IO: Czy interesujesz się motoryzacją? Znasz się na niej?

JM: W jakimś stopniu się interesuję. Głównie sportowymi autami. W mojej osobówce takie rzeczy jak zmiana kół z letnich na zimowe, czy wymiana żarówek to robię sama, ale głównie orientuję się w sportowych autach.

IO: Jak przyjeżdżasz z trasy to chce Ci się jeszcze jeździć osobówką, czy starasz się omijać ją szerokim łukiem?

JM: Wracam z trasy i już pierwszego dnia mam coś takiego, że ciągnie mnie na jakieś przejażdżki po okolicy. Niektórzy kierowcy mówią, że to jest nałóg.

IO: Opowiedz nam o swoim ciągniku.

JM: Ja jeżdżę volvo i jest to najmocniejsze auto w firmie. Ma 500 koni. Jest mocne i szybkie. Radzi sobie z ciężkimi ładunkami w górach. Wcześniej jeździłam scanią, która miała 410 koni, to pod górę klękała. Jak góra miała kilometr długości, to na szczycie miałam 20 km/h, a na dole 90 km/h. Tu nie mam tego problemu. Jest lodówka, dwa łóżka, dużo schowków. Bajerów typu telewizor nie mam, bo mi nie są potrzebne, ale auto jest wygodne.

IO: Kierowcy często dekorują kabiny swoich ciężarówek.

JM: Chodzi mi to po głowie, ale jeżdżę nią dopiero od czerwca, także jeszcze się za to nie zabrałam. Już jakiś pomysł na nią mam.

IO: Dziękujemy za rozmowę.

JM: Dziękuję.

DSC_9275b