Był to czwarty Marsz Równości w Katowicach. Wśród demonstrantów dominowała młodzież – wiele osób miało na sobie kolorowe stroje. Szły jednak również starsze osoby z tęczowymi emblematami lub bez nich, nieraz z dziećmi czy psami.
Nad marszem powiewały flagi tęczowe i inne symbole w tych kolorach, były także flagi europejskie czy śląskie. Transparenty głosiły m.in.: "Ślonsk otwarty na każdego”. Uczestnicy skandowali np.: „Katowice są dla wszystkich”, a przechodząc przez katowicki Plac Wolności: „Kochać – wolno, kochać – wolność”. Na czele jechała przyzdobiona dużym dmuchanym jednorożcem furgonetka z głośną muzyką.
Wiceprezes głównego organizatora marszu, stowarzyszenia Tęczówka, Aleksandra Kossak mówiła przed wyruszeniem marszu, że wydawało się, że ubiegłoroczny marsz równości w Białymstoku, podczas którego doszło do wielu aktów agresji i przemocy wobec uczestników ze strony „środowisk neofaszystowsko-kibolskich”, był wystarczającym znakiem ostrzegawczym, że „wszyscy powiedzą: dość, bo za progiem czai się pogrom”.
„Niestety tak się nie stało. Zarówno władza, środowiska narodowe i duża część Kościoła katolickiego kontynuują nagonkę na osoby LGBTQIA+ (lesbijki, gejów, osoby biseksualne i transpłciowe). Rząd pisowski i jego policyjna ręka coraz brutalniej rozprawiają się z tęczowymi aktywistami. Komunikują nam, że w naszej przecież wspólnej przestrzeni publicznej nie ma miejsca na tęczową flagę, że dokonuje się zamachu na święte symbolem. Dobitnym przykładem był areszt dla Margot Szutowicz z kolektywu Stop Bzdurom” – oceniła Kossak.
Organizatorka przedstawiła apele do różnych zebranych grup: do mediów - o rzetelność i delikatność, do policji – o przyzwoitość i wypowiadanie posłuszeństwa wobec władzy tam, gdzie ma ona represyjny wobec obywateli charakter, do wspierających to środowisko polityków – o dalszą aktywność, do przedsiębiorców – o zaangażowanie w działalność organizacji LGBTQIA+.
Marsz wyruszył z placu Sejmu Śląskiego. Jedna z grup kontrmanifestantów zgromadziła się na przylegającym do niego placu Piłsudskiego – z dużym bannerem „Nie dla seksualizacji, demoralizacji, profanacji”. Największa grupa, licząca ok. 30 osób, kilkanaście minut później wznosiła w tym samym miejscu okrzyki m.in.: "Zakaz pedałowania", czy - jak tłumaczono, w nawiązaniu do wyniku piątkowego meczu piłkarskiej reprezentacji policji – „Geje, lesbijki – precz od polskiej piłki”.
Pojedynczy przeciwnicy parady pojawiali się też wzdłuż trasy pochodu, wiodącej ulicami m.in. Jagiellońską, Andrzeja i Mikołowską, Sokolską i Skargi, najczęściej ograniczając się do nieprzychylnych komentarzy; więcej jednak było przejawów sympatii przechodniów dla demonstrantów. Przy katowickiej ul. Stawowej zbierano podpisy „pod obywatelskim zakazem marszów LGBT”.
W marszu, który po przejściu części alei Korfantego i przez katowickie Rondo zakończył się przed Pomnikiem Powstańców Śląskich, wzięli udział politycy, m.in. wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka (Lewica) i posłanka KO Monika Rosa.
Ze względu na obowiązujące przepisy, ograniczające liczbę uczestników zgromadzeń do 150 osób, organizatorzy podawali publicznie, że właśnie tyle uczestników liczył marsz. Już po przejściu parady, która m.in. wypełniła niemal całą długość katowickiej ulicy Skargi, młodsza aspirant Agnieszka Żyłka z katowickiej policji sygnalizowała PAP, że liczba uczestników będzie szacowana po zakończeniu czynności w terenie, podczas pracy w sztabie.(PAP)
autor: Mateusz Babak
mtb/ mok/