Szumowski pytany na antenie TVN24 o sposób kwalifikacji osób do przeprowadzania testów na koronawirusa poinformował, że "jeżeli mamy kontakt z osobą, która ma infekcję górnych dróg oddechowych, tutaj głównie to dotyczy personelu medycznego, to oczywiście mamy prawo się zbadać".

Chodzi o wprowadzone niedawno zmiany definicji przypadku kwalifikującego do badań diagnostycznych w kierunku koronawirusa. Definicja ta została rozszerzona o osoby niemające kontaktu z osobą zakażoną, a "manifestującą" objawy. Rozwiązanie to - jak akcentował sanepid - dedykowane jest szczególnie dla personelu medycznego.

"Tylko, że pamiętajmy jedną rzecz, to jest rzecz kluczowa, bezpośrednio po kontakcie żaden test nie będzie dodatni, niezależnie czy jesteśmy chorzy czy jesteśmy zdrowi. Dopiero po 7 dniach od kontaktu mamy szansę wykryć wirusa" - zaznaczył minister zdrowia.

Siódmy dzień, jak wyjaśniają eksperci, jest istotny, aby wynik był wiarygodny. Chodzi o wykluczenie sytuacji, gdy wirus jeszcze się nie namnożył i test może dać wynik fałszywie ujemny.

Szef MZ mówił też o tzw. szybkich testach. "Myśmy te szybkie testy tzw. kasetkowe czy paskowe, kilka tysięcy, rozdystrybuowali po szpitalach zakaźnych w Polsce i byli przetestowani pacjenci, którzy mają potwierdzonego wirusa, są na pewno chorzy i większość z tych testów wyszła ujemna, bo jeszcze pacjenci nie wytworzyli przeciwciał" - mówił Szumowski.

Zapowiedział jednocześnie, że w Polsce będą stosowane testy przesiewowe. "Kilka tysięcy już poszło w Polskę, za chwilę będzie kolejne kilkadziesiąt tysięcy, natomiast dzisiaj będziemy rozsyłali również instrukcję PZH, która mówi, kiedy te testy stosować" - podkreślił zaznaczył minister zdrowia.

Szumowski odnosząc się do informacji o tym, że w niektórych laboratoriach tworzyły się zatory, a na wyniki czekano kilka dni przyznał, że "zatory się tworzyły w poszczególnych laboratoriach". "Tych laboratoriów mieliśmy kilkanaście, bywało tak, że nagle duży klaster się pokazywał w którymś miejscu, i wszystkie te testy jechały do najbliższego laboratorium sanepidu" - dodał.

"Mamy rozdysponowane w Polsce około 100 tysięcy testów w tej chwili, w 30 ponad laboratoriach. W tej chwili uruchamiamy również te prywatne, duże laboratoria, które mogą zrobić po 1000 testów" - poinformował Szumowski. Jak mówił, "te moce przerobowe laboratoriów mocno wzrosły".

"Testów mamy nadmiar o dobrych kilkadziesiąt tysięcy do tego, co w tej chwili byśmy chcieli zrobić. Nawet, gdybyśmy chcieli przetestować wszystkich ludzi z kwarantanny to tyle testów mamy" - zapewnił minister.

Szumowski odniósł się także do sprawy położnej ze szpitala w Nowym Targu, która została dyscyplinarnie zwolniona za umieszczenie na swoim profilu społecznościowym wpisu o braku maseczek ochronnych i trudnych warunkach pracy.

"Z jednej strony nadmierna reakcja dyrektora, z drugiej strony też pamiętajmy, że tego typu zachowania, bardzo wyraźne przekazywanie swojego strachu, to jest też ostra reakcja. Obie strony, na pewno pan dyrektor i pani pielęgniarka, zareagowali gwałtownie. Na pewno nie powinna być zwalniana z pracy" - powiedział szef resortu zdrowia.

Minister zdrowia pytany, czy może dać słowo, że jeżeli będzie przekonany, że pójście na wybory prezydenckie może być groźne dla zdrowia to będzie miał odwagę to publicznie powiedzieć, odpowiedział: "jestem lekarzem, i myślę, że do tej pory nie było wątpliwości, że jeżeli mam decydować o zdrowiu i życiu ludzi to mówię to, co myślę". "I tak będzie zawsze" - podkreślił. (PAP)

autor: Katarzyna Krzykowska

ksi/ mhr/