Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że w 2018 r. policjanci wypełnili ponad 73 tys. formularzy niebieskiej karty. Ogólna liczba ofiar przemocy wyniosła ponad 88 tys., z czego ponad 65 tys. stanowiły kobiety, a ponad 10 tys. mężczyźni. Ponad 12 tys. to małoletnie ofiary przemocy.
W ubiegłym roku o przemoc podejrzewano 73,654 tys. osób, z czego 6045 to kobiety, a 67,306 tys. to mężczyźni. W grupie nieletnich podejrzewano 303 sprawców. Znaczną część wśród podejrzewanych o przemoc stanowiły osoby pod wpływem alkoholu – 43,182 tys., z czego 1903 to kobiety, 41,257 tys. to mężczyźni, a 22 to nieletni.
Psycholog Małgorzata Wincenciak zauważyła w rozmowie z PAP, że przemoc w rodzinie jest bardzo powszechnym zjawiskiem, które może dotknąć absolutnie każdego, bez względu na wiek, status społeczny czy materialny lub wykształcenie.
"Ludzie często mówią: +nie jesteśmy patologiczną rodziną, jesteśmy normalni, pracujemy, zarabiamy, wychowujemy dzieci+. Ale w takiej rodzinie też może dochodzić do przemocy" – przekonywała Wincenciak.
Jej zdaniem statystyki policyjne pokazują tylko przypadki ujawnione, a oprócz nich jest bardzo wiele tych nieujawnionych. Problemem są – wskazała – bardzo silnie zakorzenione w naszej kulturze stereotypy, które głoszą np., że brudy pierze się we własnym domu albo że nikomu nie mówi się o tym, co dzieje się w naszych czterech ścianach.
"Chociażby takie przekonania, wciąż funkcjonujące w społeczeństwie, powodują, że ofiarom przemocy jest bardzo trudno powiedzieć komuś cokolwiek o swojej sytuacji" – zaznaczyła psycholog.
Zauważyła również, że oprócz stereotypów, częstym zjawiskiem jest zastraszanie i obwinianie swoich ofiar przez osoby stosujące przemoc.
"Osoba, wobec której stosowana jest przemoc, często słyszy, że prowokuje lub przyczynia się do reakcji osoby ją stosującej, a to stwarza przekonanie o byciu współodpowiedzialną za przemoc" – tłumaczyła Małgorzata Wincenciak. "Ofiara przemocy słyszy, że gdyby np. inaczej się zachowywała, to sprawca nie musiałby tak reagować. A skoro tak, to tym bardziej trudno zgłosić się po pomoc, bo przecież +sama jest sobie winna+" – przekonywała.
Osoby doznające przemocy z trudem sobie z tym radzą – zauważyła Wincenciak – bo sytuacja, w której bliski człowiek krzywdzi jest trudna do zrozumienia i do przyjęcia.
"W przypadku gdy ofiarą jest mężczyzna, a sprawcą kobieta, dochodzą dodatkowo uwarunkowania kulturowe i stereotypowy wzorzec męskości. Wtedy ludzie często mówią +jak to, facet i sobie nie radzi z kobietą?+" – mówiła ekspertka. Dodała, że w tym wybrzmiewa stereotyp, że mężczyzna powinien być silniejszy, powinien rządzić i radzić sobie z kobietą.
"Tymczasem sprawa nie jest taka prosta. Kobiety stosujące przemoc, tak samo jak mężczyźni, atakują zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Ale – zwłaszcza przy ataku fizycznym – mężczyźnie trudno jest się bronić, bo nawet złapanie za nadgarstki atakującej kobiety może być odebrane jako atak przemocowy na nią, jeśli ta wezwie policję" – tłumaczyła Wincenciak. "A policja może uwierzyć kobiecie" – dodała. Jej zdaniem to kolejna bariera przed szukaniem pomocy przez mężczyzn, którzy są ofiarami przemocy.
"Pójście po pomoc jest ogromnie ważne. To pierwszy krok, żeby wyjść z przemocy" – podkreśliła psycholog. Jej zdaniem przemoc zabiera wewnętrzną moc i poczucie sprawstwa w życiu. "Mówimy, że przemoc w rodzinie karmi się tajemnicą. Im dłużej nikt nic nie wie, tym dłużej nikt nie reaguje, a osoba stosująca przemoc czuje się bezkarna" – przekonywała.
Zdaniem Wincenciak zarówno mężczyźni, jak i kobiety mogą się zgłosić po pomoc do instytucji przeznaczonych do przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Pracownicy tych instytucji są coraz lepiej wyedukowani, a także – co ważne – zmieniają się ich postawy. Dzięki temu – mówiła psycholog – mężczyźni w tych instytucjach mogą otrzymać "profesjonalną pomoc, nieobciążoną stereotypowym myśleniem, że facet, który daje się krzywdzić, jest niemęski".
Wincenciak podkreślała również, że aby osoba, która stosuje przemoc, zaprzestała tego, musi zostać stanowczo i konsekwentnie zatrzymana w swoich działaniach. Wyjaśniła, że temu służy procedura niebieskiej karty. Ma ona za zadanie po pierwsze zapewnić bezpieczeństwo osobie krzywdzonej, po drugie – powstrzymać sprawcę przed dalszym krzywdzeniem. Osoba krzywdzona może w ramach procedury otrzymać różnego typu pomoc, a osoba stosująca przemoc jest motywowana do zmiany zachowania. Wskazuje jej się miejsca gdzie może uzyskać pomoc w nauczeniu się innego tworzenia relacji i zmiany swoich zachowań.
Procedurę niebieskiej karty prowadzą służby takie, jak: pomoc społeczna, policja, w przypadku dzieci pedagodzy szkolni, psychologowie, przedstawiciele ochrony zdrowia, a także – jeśli jest w rodzinie także problem alkoholowy – to również przedstawiciele komisji ds. rozwiązywania problemów alkoholowych.
Jak podała PAP policja, z realizacji procedury niebieskiej karty wynika, że w ubiegłym roku zanotowano spadek liczby wypełnionych formularzy w stosunku do 2017 r. o 3,32 proc., a w stosunku do 2016 r. spadek o 0,51 proc.
Najwięcej niebieskich kart w ubiegłym roku wypełniono w jednostkach podległych komendom wojewódzkim policji w Lublinie (7,3 tys.), Katowicach (6,5 tys.) i w Poznaniu (5,4 tys.). Wzrost liczby wypełnionych formularzy nastąpił w garnizonach: lubelskim (o 1,28 tys.), wielkopolskim (0,44 tys.), kujawsko-pomorskim (0,41 tys.) i w opolskim (o 0,1 tys.). W pozostałych garnizonach zanotowano spadek. (PAP)
Autorzy: Dorota Stelmaszczyk, Marcin Chomiuk