Główni faworyci do złotego medalu
Ciekawostka dotycząca mistrzostw świata w siatkówce mężczyzn jest taka, że od 1990 roku wygrywały ją tylko trzy drużyny - cztery tytuły mistrza świata w siatkówce zdobyli Włosi, trzykrotnie najlepsza na ziemi okazywała się Brazylia, z kolei dwukrotnie złoto trafiało do reprezentacji Polski (w tym raz w katowickim Spodku)! Często zespoły te między sobą rozstrzygały losy mistrzostw w finale, a od tamtej pory tylko pięciokrotnie ktoś spoza tego grona docierał do najważniejszego meczu w historii każdego turnieju - dwukrotnie była to Kuba, a po razie Holandia, Rosja oraz Jugosławia. Teraz także polsko-włosko-brazylijska gromadka ma najlepszych zawodników.
Czy Polacy obronią tytuł?
Nadzieje związane z zawodnikami reprezentacji Polski są ogromne. Wiedzą to także sami Biało-czerwoni, którzy pod wodzą selekcjonera Nikoli Grbicia zawsze zdobywają jakieś medale na wielkich turniejach, na które jadą - czy to mistrzostwa Europy, czy igrzyska olimpijskie, czy, rzecz jasna mistrzostwa świata. Skład reprezentacji Polski, który uda się do Filipin, gdzie organizowane są 21. MŚ w historii siatkówki mężczyzn, jest pełen gwiazd i uznanych nazwisk. Zresztą mówią one same za siebie, a kibicom nie trzeba ich przedstawiać - libero: Jakub Popiwczak, Maksymilian Granieczny; rozgrywający: Marcin Komenda, Jan Firlej; atakujący: Bartosz Kurek, Kewin Sasak; przyjmujący: Wilfredo Leon, Artur Szalpuk, Kamil Semeniuk, Tomasz Fornal; środkowi: Jakub Kochanowski, Szymon Jakubiszak, Jakub Nowak, Norbert Huber.
A to nie wszyscy siatkarze, którzy mogliby pomóc Polsce w osiągnięciu wielkiego sukcesu. Można tu wymienić chociażby Aleksandra Śliwkę, który przechodzi rehabilitację po kontuzji, względy zdrowotne przeszkadzają też Mateuszowi Bieńkowi, swoje lata ma już Paweł Zatorski. Niespodzianką dla wielu był brak powołania dla świetnego przyjmującego, Bartosza Kwolka - co tylko pokazuje głębię reprezentacji Polski. Zresztą czasowo z grona reprezentantów świadomie zrezygnował Łukasz Kaczmarek, a kilka lat temu karierę w kadrze (ale nie w ogóle) skończył Michał Kubiak.
Warto tu zresztą przypomnieć mecze polskich siatkarzy w niedawnej Lidze Narodów w piłce siatkowej mężczyzn. Wówczas cały turniej miał służyć Grbiciowi za mały poligon doświadczalny, a okazało się... że polscy siatkarze wygrali, po drodze gromiąc Brazylię oraz Włochy! Ci pierwszy założyli "tylko" brązowe medale, a ci drudzy - "tylko" srebrne medale. To pokazało wielki potencjał, jaki drzemie w reprezentacji Polski, która także przewodzi w międzynarodowym rankingu hierarchizującym reprezentacje w piłce siatkowej mężczyzn - i to z dużą przewagą nad Italią. Wielokrotnie styl, w jakim siatkarze z orłem na piersi rozgrywają pierwszego seta, ustawia resztę meczu, bo przeciwne drużyny wiedzą, że nie dadzą rady postawić się ekipie Grbicia. Ale czy to wystarczy, aby reprezentacja Polski zdetronizowała aktualnych mistrzów świata w piłce siatkowej mężczyzn, czyli Włochów? O tym być możemy przekonamy się na zbliżających się mistrzostwach. Warto podkreślić, że siatkówka na żywo będzie transmitowana m.in. w polskiej telewizji.
Włochy i Francja jako najwięksi rywale
Nie po raz pierwszy Italia założyła złoto na swoje szyje. W 2022 roku w finale Włosi pokonali właśnie siatkarzy reprezentacji Polski, a zrobili to dość pewnie, bo 3:1. Był to jednak "dopiero" pierwszy finał Włochów od 1998 roku, kiedy to pokonali w finale Jugosławię, wygrywając mistrzostwa świata w siatkówce po raz trzeci z rzędu. To także finalista ostatniej edycji mistrzostw Europy. Włoska liga siatkarska jest bardzo mocna i rodzi wielu przyszłych (i przeszłych) mistrzów świata, także Biało-czerwonych. Niejedna drużyna czerpie z takich ekip, jak Itas Trentino czy Sir Susa Vim Perugia albo Cucine Lube Civitanova.
O ile zawodnicy reprezentacji Polski są zdaniem bukmachera STS głównym faworytem do zwycięstwa w turnieju (kurs 3.75), o tyle Włosi są tuż za nimi, teoretycznie jako główny kandydat, by zdobyć srebrne medale - to kurs 4.25. Różnica jest więc niewielka i bardzo możliwe, że to właśnie Italia będzie największym zagrożeniem Polski na mistrzostwach świata 2025. Srebrne albo nie daj Boże brązowe medale nie będą zadowalać żadnej z tych drużyn.
Co ciekawe, całkiem solidnym kandydatem do wygrania całego turnieju jest nawet nie Brazylia, co... Francja! To czwarta drużyna narodowa w rankingu FIVB, której największym osiągnięciem w historii jest zdobycie brązowego medalu w 2002 roku w Argentynie, ewentualnie przegrany mecz o trzecie miejsce z Niemcami w 2014 roku na terenie Polski. Polscy siatkarze przekonali się o sile "Trójkolorowych" na ostatnich igrzyskach olimpijskich, kiedy przegrali na ich rzecz złoto. Oczywiście, Francuzi grali u siebie i byli wyjątkowo zmotywowani, podczas gdy siatkarze z Polski (mimo że skład reprezentacji Polski opływał w topowych siatkarzy) byli słabawi na całych IO. Co jednak charakterystyczne, jeśli chodzi o skład reprezentacji Francji, to że problemy zdrowotne mieli w ostatnim czasie jej najwięksi gwiazdorzy, tj. Earvin Ngapeth (gwiazda igrzysk) czy Yacine Louati, grający - co ciekawe - w Polsce, konkretnie w Asseco Resovii Rzeszów. Polskich wątków jest jednak złotych medalistów olimpijskich w siatkówce znacznie więcej.
Oczywiście w kontekście największych rywali, na których musi uważać Polska, a których obecność w finale również nie zaskoczy, nie może zabraknąć Brazylii. Czołowa ekipa Ameryki Południowej w siatkówce, brązowi medaliści ostatniego czempionatu, których mecze zawsze dobrze się ogląda, także mają chrapkę na tytuł. U bukmacherów kurs na ich wygraną wynosi 7.50 (o złotówkę "droższy" niż francuski), ale należy pamiętać, że w XXI wieku Brazylijczycy tylko raz nie wystąpili w finale mistrzostw świata w siatkówce (w tym ostatnim). Trzykrotnie wygrywali mistrzostwo świata w siatkówce (2002, 2006, 2010), a dwukrotnie ulegali lepszym, czyli... Polsce! W 2014 i 2018 przegrywali swoje mecze, zdobywając w sumie tylko jednego seta. Brazylia zajęła też trzecie miejsce w ostatniej Lidze Narodów.
Kto może zaskoczyć w turnieju?
Trudno stwierdzić, kto może zaatakować wyżej wymienioną czwórkę. Bardzo prawdopodobne, że to właśnie te zespoły zajmą wszystkie cztery lokaty w półfinałach, no chyba że wcześniej same się wzajemnie wyeliminują. Polacy (kurs STS 3.75), Włosi (4.25), Francuzi (6.50) oraz Brazylijczycy (7.50) to wyraźni faworyci. A kto jest dalej? Mówiąc wprost - szału nie ma.
Jak co turniej, swoje ambicje mają Amerykanie, lecz Stany Zjednoczone nie widziały złotego medalu mistrzostw świata w siatkówce od 1986 roku. Aczkolwiek należy wskazać, że siatkarze USA brąz zakładali na szyje w roku 2018. Pytanie, czy to pozwala rozpatrywać ich jako poważnych kandydatów do czegokolwiek, bo konkurencja jest spora. Nie wierzą w "Jankesów" także bukmacherzy, bo kurs na ostateczny sukces w finale strony amerykańskiej wynosi w przykładowym STS aż 15.00! Na identycznym poziomie stoją zresztą notowania Japonii, która też ma kilka niezłych drużyn klubowych (np. Aleksander Śliwka gra w Suntory Sunbirds z Osaki).
"Samurajowie" w swojej historii tylko dwa razy stawali na podium MŚ, ale miało to miejsce w odległych czasach, bo w latach 70. To zespół, który nigdy nie zagrał w finale. Trochę stereotypowo można powiedzieć, że czasami zdarza im się odstawać od pozostałych ekip w aspektach fizycznych, ale ich mecze bywają efektowne, dzięki znakomitej technice i szybkości (czasem nawet sami Polacy im tego zazdroszczą!). Ale czy w jakimkolwiek stopniu można postrzegać Japonię jako kandydata do czegokolwiek? Brzmi to bardzo wątpliwie.
Dalej natomiast nie ma co już patrzeć. Bukmacherzy nie widzą innych drużyn, które mogłyby zagrozić Polsce, Włochom, Francji czy Brazylii. Mecze tych czterech reprezentacji będą śledzone z największą globalną uwagą. Jeśli ktoś jednak chciałby spojrzeć dalej w notowania "buków", to znalazłby Słowenią (kurs 25.00), Niemcy oraz Kubę (obie kursy 40.00), a także Serbię, Argentynę, Kanadę oraz Iran (wszyscy kursy 50.00). To zespoły, z którymi Polska nie ma prawa przegrać.
W fazie grupowej Biało-czerwoni nie powinni mieć absolutnie żadnych problemów. Zmierzą się z Holandią, Katarem, a także Rumunią. W STS zakłady i kursy bukmacherskie na to, że Polska wygra te poszczególne spotkania, wahają się od... 1.01 do 1.05! To śmieszne wręcz kursy, które są czymś zdecydowanie większym niż "pewniaczek". W praktyce należy więc stwierdzić, że Polska poważne granie na Filipinach zacznie mniej więcej od ćwierćfinału. Jeśli chce zostać mistrzem, nie ma prawa obawiać się niczego ani nikogo wcześniej.