Jak poinformował wojewoda kujawsko-pomorski Michał Sztybel, służby – przy udziale kujawsko-pomorskiej policji oraz pracowników Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska – prowadzą intensywne działania przeciwko zorganizowanej przestępczości odpadowej. Efektem tych działań jest zatrzymanie 34 osób, z czego 14 zostało tymczasowo aresztowanych. Głównym epicentrum działalności mafii śmieciowej miał być właśnie region kujawsko-pomorski.
Giebnia: symbol systemowej porażki
Szczególną uwagę wojewoda poświęcił składowisku w Giebni koło Pakości, które określił mianem "flagowego okrętu nieprawidłowości i działań mafii śmieciowych". Mimo wielokrotnych kontroli, wysypisko przez lata funkcjonowało z rażącymi naruszeniami przepisów.
Od 2004 roku przeprowadzono tam 10 kontroli – każda z nich potwierdzała nieprawidłowości w gospodarce odpadami. Jednak przez niemal dwie dekady nie zapadła decyzja o wstrzymaniu działalności składowiska. Dopiero w 2024 roku nowa inspektor WIOŚ zdecydowała o jego zamknięciu.
- Widząc tę górę odpadów, proszę sobie wyobrazić, że podczas kontroli nie dostrzegano, co się tam naprawdę dzieje. Rosły stosy śmieci o niejednorodnym kodzie, a część z nich – co widać gołym okiem – była niezgodna z warunkami pozwolenia. Dokumentacja nie była szczegółowo weryfikowana, mimo że każdy odpad powinien mieć przypisaną kartę przekazania. Główny zarzut? Brak zdecydowanych działań zmierzających do wstrzymania działalności tego składowiska – mówił Michał Sztybel.
Skutki zaniechań są dramatyczne. Jak wynika z audytu NIK, w latach 2019–2023 do Giebni mogło trafić ponad milion ton odpadów, w tym wiele niezgodnych z pozwoleniem. Dla porównania – Bydgoska spalarnia przetwarza rocznie około 180 tysięcy ton śmieci. Oznacza to, że na usunięcie odpadów tylko z Giebni potrzeba byłoby blisko siedmiu lat jej pracy.
Systemowy problem instytucji
Nieprawidłowości wykazano również w toruńskiej delegaturze WIOŚ. Wewnętrzna kontrola przeprowadzona przez wojewódzki inspektorat ujawniła braki w dokumentacji, protokołach i decyzjach. Wyniki te potwierdził i poszerzył Główny Inspektor Ochrony Środowiska, który skierował sprawę do prokuratury.
Wojewoda nie ma wątpliwości: opieszałość i brak reakcji instytucji kontrolnych mogły sprzyjać działalności przestępczej, a nawet nosić znamiona przestępstwa urzędniczego. Złożył uzupełniające zawiadomienie do prokuratury, przekazując nowe ustalenia i dowody. Trwa postępowanie przygotowawcze.
- To sytuacja bezprecedensowa. W Polsce rzadko dochodzi do podobnych zdarzeń. Mamy do czynienia z działalnością prowadzoną przez samorząd, a z drugiej strony – z organami państwowymi, które powinny sprawować nadzór. Przeprowadzono aż 10 kontroli i nie rozpoczęto żadnej procedury wstrzymującej działalność, mimo że skala nieprawidłowości była oczywista. Uważam, że cała sytuacja może nosić znamiona przestępstwa – powiedział, odnosząc się do sytuacji w Giebni.
Obecnie toczą się dwa postępowania dotyczące tego składowiska. Jedno ma ustalić, czy po ostatecznym zamknięciu terenu konieczna będzie jego rekultywacja, czy budowa barier zapobiegających dalszemu rozprzestrzenianiu się niebezpiecznych substancji. Drugie dotyczy wykreślenia instalacji z rejestru instalacji komunalnych prowadzonego przez marszałka województwa.
Personalne konsekwencje
Michał Sztybel podkreślił, że bierze pełną odpowiedzialność za decyzje personalne i organizacyjne w związku z walką z mafiami śmieciowymi w województwie kujawsko-pomorskim.
- Po przeprowadzonym audycie uznałem, że konieczna jest głęboka zmiana. Zdecydowałem o czasowej likwidacji delegatury WIOŚ w Toruniu ze względu na skalę nieprawidłowości – mówimy o kilkunastu wątkach w kilkudziesięciu sprawach – wyjaśniał.
Jak zaznaczył, toruńską delegaturą kierowały osoby doświadczone, co – jego zdaniem – wyklucza przypadkowość błędów.
- Nie możemy więc mówić o nieświadomości, o przypadkowym niedopatrzeniu – stwierdził wojewoda.
W związku z ustaleniami, wojewoda już wcześniej złożył wniosek o odwołanie wojewódzkiego inspektora, a teraz o odwołanie jego zastępcy. Do prokuratury trafiło również zawiadomienie dotyczące niedopełnienia obowiązków i braku nadzoru przez poprzednie kierownictwo.
- Z materiału dowodowego wynika, że decyzja o niewstrzymaniu działalności składowiska była osobistą decyzją kierownictwa. Zawiadomienie dotyczy również przewlekłości postępowań administracyjnych oraz zaniechania nałożenia kar, które mogły sięgnąć nawet miliona złotych. Tymczasem nałożone sankcje wyniosły zaledwie ok. 100 tys. zł – mimo dużych nieprawidłowości – podsumował Michał Sztybel.