Podczas środowej sesji temat wywołał radny Wojciech Piniewski, który przez blisko dwie dekady odpowiedzialny był w inowrocławskim ratuszu za oświatę. Pytał, czy prawdziwe są pogłoski o nieprzedłużeniu umów na czas określony pracowników miejskich szkół, żłobków i przedszkoli. Skarbnik miasta przyznała, że rzeczywiście toczą się prace w tym kierunku, ale w odniesieniu do maksymalnie 20 procent takich umów, pozostali pracownicy powinni być spokojni. Z jednej strony chodzi o przerost zatrudnienia, a z drugiej - wygenerowanie oszczędności. Każdy przypadek ma być rozpatrywany indywidualnie.
- To nie są zwolnienia. Dyrektorzy występowali z wnioskami o czasowym zatrudnianiu tych osób, będziemy robić wszystko, by każdy miał pracę, ale zmniejsza się liczba osób, nie ma takiego zapotrzebowania, by to kontynuować - przyznała Dorota Rutkowska. Spośród 98 osób chodzi o około 20, a przewidywane oszczędności mają dać 600 tys. zł w skali roku. - Z 30 milionów zł dostaliśmy z rządu tylko 10 milionów. Na ten moment są to braki rzędu 19 mln zł - dodała.
Wojciech Piniewski przyznał, że nie do końca wierzy w przywołany przerost zatrudnienia, zaś radny Patryk Kaźmierczak ocenił, że takie działanie ze strony ratusza nie wygląda zbyt dobrze.