Test: Skoda Enyaq coupe. Kosztuje górę pieniędzy, ale wiele oferuje
Kiedyś kupowało się Skodę, żeby nie wyróżniać się z tłumu. W ostatnich latach czeska marka zrobiła dużo, by tę cechę zmienić. Model, który dziś testuję, jest tego najlepszym przykładem i nie chodzi wyłącznie o… podświetlany 131 diodami LED, grill.
Enyaq to SUV, który występuje wyłącznie z napędem elektrycznym, a zadebiutował w 2020 roku. Dwa lata później wypuszczono wersję coupe. Tego typu nadwozia są coraz popularniejsze w świecie SUV-ów i crossoverów. Dlaczego? Bo wyglądają bardziej sportowo, dynamicznie i atrakcyjnie. Różnicę najlepiej widać na poniższym porównaniu. Pomarańczowy Enyaq to wersja cuope, a ten błękitny to odmiana standardowa, którą testowałem w 2021 roku.
Skoda Enyaq coupe jak najbardziej załapuje się na te trzy powyższe określenia. Oprócz łagodnie poprowadzonej linii dachu z tyłu, auto jest dłuższe o 4 mm od standardowego Enyaqa i mierzy 4,65 m. Ma wielkie, 20-calowe koła (można dokupić 21”), efektowny, pomarańczowy lakier, rzuca groźne spojrzenie LED-owymi reflektorami, a gdy się ściemni, szokuje podświetlanym, jak w jakimś BMW, czy innym Mercedesie, grillem. Crystal Face, bo tak nazywa się ta opcja, to standard w 2 najwyższych z 5 dostępnych wersji wyposażenia. Ja testuję odmianę Maxx, czyli najbogatszą.
Rozpieszcza wyposażeniem i miękkimi materiałami
We wnętrzu Enyaqa można poczuć się naprawdę dobrze. Nie jest niespodzianką, że samochód jest bardzo przestronny. Ogromny, panoramiczny dach nie wpływa negatywnie na ilość miejsca nad głowami, a optycznie jeszcze powiększa przestrzeń. Rozmiar tafli szkła robi duże wrażenie. Dachu nie można ani otworzyć, ani zasłonić roletą, ale jest odpowiednio ściemniony, by promienie słońca nie dokuczały pasażerom. Co ciekawe, ten efektowny gadżet jest standardem każdej wersji Enyaqa coupe i nie wymaga dopłat.
Wnętrze auta można skonfigurować wybierając 1 z 5 opcji Design Selection. Taki sposób dostosowywania kolorystyki i materiałów przypomina klasę premium, chociażby Mercedesa. Mój egzemplarz w wersji Lounge (+6 950 zł) posiadał tapicerkę z wykorzystaniem mikrofibry i elementy skórzane oraz przyjemny dla oka dekor. Ten szary materiał, który zastosowano na desce rozdzielczej i drzwiach był bardzo miły w dotyku i wyglądał nawet ekskluzywnie.
Wnętrze Enyaqa, choć nowoczesne, wciąż jest ergonomiczne. Najważniejszymi funkcjami sterujemy z ekranu, ale przyciski do ich wywoływania są tradycyjne. Zmiana temperatury też wymaga kliknięcia w ekran, ale jest zawsze na wierzchu, pod ręką. Głośnością można sterować wirtualnym suwakiem pod ekranem.
Sam centralny wyświetlacz ma 13 cali niezależnie od wersji wyposażenia. Jakość obrazu jest wyśmienita, a menu intuicyjne. Szkoda, że chwilami system potrafi się przyciąć na 1-2 sekundy.
To, co kierowca widzi przed sobą, to cyfrowe zegary w wersji mini (5,3 cala). Ich koncepcja przypomina tę z Volkswagenów serii ID. Na niewielkim obszarze podano tu tylko najistotniejsze dane. Jest czytelnie i maksymalnie prosto.
Na co dzień jazdę ułatwia zaawansowany head-up display z rozszerzoną rzeczywistością. Informacje wyświetlane są na szybie, ale w taki sposób, że kierowca ma wrażenie, jakby projekcja odbywała się na drodze. To mocno rozbudowane narzędzie, które potrafi narysować na pomarańczowo linię, kiedy zbliżamy się do krawędzi jezdni albo wskazać odległość do pojazdu z przodu w trakcie jazdy z aktywnym tempomatem. Co ważne, jest precyzyjne i przydatne.
Bagażnik ma 545 l i liczne udogodnienia przydatne przy transporcie przedmiotów.
Potrafi odprężyć
Skoda Enyaq coupe, pomijając Sportline’a i RS-a, dla których przygotowano osobny cennik, występuje wyłącznie z silnikiem elektrycznym o mocy 204 KM, napędem na tył i akumulatorem o pojemności 77 kWh. Dla niezorientowanych podpowiadam, że to naprawdę pokaźny kawał baterii.
Zacznijmy jednak od mocy. Czy Enyaq jest autem dynamicznym i szybkim? W większości przypadków tak. Na papierze 204 KM przy masie wynoszącej 2 tony to nic specjalnego, prawda? Jednak charakterystyka pracy silnika elektrycznego i jego natychmiastowa reakcja na gaz w warunkach miejskich sprawią, że Skoda pozytywnie zaskoczy wszystkich sceptyków. Auto błyskawicznie ruszy spod świateł, czy włączy się do ruchu.
Dopiero za miastem, przy prędkościach powyżej 100-120 km/h, Skoda nieco traci na wigorze i nie jest tak dynamiczna. Prędkość maksymalna to 160 km/h, a przyspieszenie od 0 do 100 km/h to 8,7 s.
Enyaq jest autem naszpikowanym najnowocześniejszymi systemami wsparcia kierowcy. Aktywny tempomat, jazda środkiem pasa ruchu, awaryjne hamowanie - to w dzisiejszych czasach staje się już standardem i o tym nie będę się rozpisywał.
Warto za to wspomnieć o systemie, który przewidując sytuację na drodze, subtelnie zmniejsza prędkość samochodu. Co ważne, jest on aktywny przez cały czas (można go dezaktywować) i nie wymaga uruchomiania tempomatu. To oznacza, że sprawdza się na co dzień. Jak to działa? Enyaq delikatnie zwalnia, gdy zbyt szybko podjeżdżamy do auta z przodu. System działa również wtedy, kiedy zbliżamy się do ograniczenia prędkości albo ronda. Wszystko jest przewidywalne i intuicyjne, a jednocześnie nie przeszkadza kierowcy.
Manetki przy kierownicy pozwalają chwilowo zwiększyć siłę rekuperacji. Po pierwszym hamowaniu lub przyspieszeniu, następuje powrót do trybu auto.
Innym, dość oryginalnym systemem, a w zasadzie nową filozofią obsługi samochodu jest zwiększenie do maksimum prostoty jego obsługi. W Enyaqu zrezygnowano z trybu “P” dźwigni zmiany biegów. Zastępuje go tutaj funkcja auto hold i czujnik, który sprawdza, czy na fotelu znajduje się kierowca. Zbędny jest także przycisk od włączania i wyłączania silnika, choć w razie czego, wciąż takowy jest.
W praktyce wystarczy wsiąść do samochodu, wcisnąć hamulec, wybrać tryb “D” i auto już jest gotowe do jazdy. Kiedy jazdę kończymy, po prostu zatrzymujemy się, wysiadamy i już. Nie trzeba się martwić o zaciąganie hamulca, wrzucanie trybu “P” i wyłączanie silnika. Wszystko to Skoda zrobi automatycznie, za kierowcę. Na pożegnanie auto odprowadzi nas światłami, a na ponowne powitanie wykona efektowną świetlną animację.
Za 4 400 zł możemy dokupić składany hak, a do niego doczepić przyczepę o masie do 1 400 kg.
Komfortowo lub sportowo na życzenie
Duży rozstaw osi oznacza wysoki komfort podróży, a podwyższone nadwozie i szerokie lusterka boczne - świetną widoczność. Między masywnymi lusterkami, a słupkami A, wygospodarowano dodatkową, przeszkloną powierzchnię, która przydaje się podczas obserwowania drogi w trakcie skręcania.
Możliwość wyboru trybu jazdy, które wpływają też na pracę zawieszenia, pozwala Enyaqa błyskawicznie utwardzić, by pewniej wchodzić w zakręty albo zmiękczyć, by wygodniej pokonać większe nierówności. Samochód jest ponadto doskonale wyciszony i posiada dobry system audio. Niestety czasem towarzyszyło mi charczenie z głośników.
Zasięg to jego mocna strona
Duża bateria w aucie elektrycznym, nie zawsze oznacza duży zasięg. Równie istotne jest przecież zużycie energii. Enyaq coupe z akumulatorem o pojemności 77 kWh, to zdecydowanie długodystansowiec w świecie elektryków.
Samochód pozytywnie zaskoczył mnie zużyciem energii. W mieście i podczas spokojnej jazdy pozamiejskiej Enyaq zadowalał się 15 kWh/100 km. To oznacza zasięg na poziomie nieco ponad 500 km (katalogowy to 552 km).
Kiedy z pedałem przyspieszenia zacząłem obchodzić się jeszcze delikatniej i jechałem z prędkościami 60-80 km/h, zużycie na dystansie kilkunastu kilometrów wyniosło zaledwie 12 kWh/100 km, co daje zasięg prawie 650 km!
Na autostradzie, przy 140 km/h Enyaq potrzebował za to 25 kWh/100 km, co także nie jest złym wynikiem. W takich warunkach zasięg wyniesie 300 km. Moja standardowa podróż z Warszawy do Inowrocławia bez najmniejszego dbania o zasięg i przy prędkościach do 140 km/h, po dojechaniu do celu zakończyła się 43-procentowym poziomem baterii.
Na niewielkie zużycie energii składa się szereg zastosowanych rozwiązań. Niski współczynnik oporu powietrza to tylko jedno z nich. Enyaq coupe posiada aktywną roletę chłodzącą w dolnym wlocie powietrza przedniego zderzaka. Ponadto odpowiednio dostosowano przedni zderzak, zakryto podwozie i przystosowano tylny spoiler. Dzięki opcjonalnej pompie ciepła (+ 5 300 zł) ogrzewanie i klimatyzacja są bardziej wydajne.
Ile kosztuje i trwa ładowanie?
Na szybkiej ładowarce Enyaq może przyjąć prąd o mocy do 135 kW (w moim teście maksymalnie było to 104 kW). Od 10 do 80% uzupełnimy zatem energię w 30 minut. Podpinając się do zwykłego gniazdka w domu, uzyskamy moc 2,2 kW. To oznacza, że od 0 do 100% naładujemy się w około 35 godzin. Dobra wiadomość jest taka, że wyposażając się w wallboxa, skrócimy ten czas do 7 godzin, bo Skoda standardowo może przyjąć w ten sposób prąd o mocy 11 kW.
W pierwszym przypadku, za naładowanie baterii do pełna na szybkiej, publicznej ładowarce zapłacimy nawet 250 zł (3,25 zł za 1 kWh). W domu będzie to około 50 zł (0,70 zł za 1 kWh). Przyjmując zasięg na 500 km, koszt przejechania 100 km Enyaqiem będzie się wahał od 50 zł/100 km do 10 zł/100 km.
Fabryczna nawigacja w elektrycznej Skodzie potrafi samodzielnie zaplanować trasę z uwzględnieniem zasięgu i ładowarek po drodze, doliczając odpowiedni czas na postój. Oczywiście, jak nieraz przekonałem się na własnej skórze, w punkcie ładowania czekać mogą przykre niespodzianki, jak brak miejsc, awaria albo wyraźnie wolniejsze, niż w teorii, ładowanie.
Ceny
Wersja coupe jest droższa względem standardowego Enyaqa o około 10 tys. zł. Trzeba jednak podkreślić, że w tej pierwszej dostajemy “gratis” chociażby szklany dach. Ceny coupe startują od 249 950 zł za podstawową odmianę wyposażenia zwaną Enyaq, a kończą się na 299 50 zł za odmianę Maxx. Dla porównania, ceny elektrycznego Audi Q4 Sportback 40 e-tron rozpoczynają się od 255 900 zł.
W kwocie przekraczającej 300 tys. zł Skoda jest wyposażona po brzegi w najnowocześniejsze systemy wsparcia, jak wspomnieni asystenci kierowcy, świetne matrycowe LED-y, rozbudowany head-up, czy kamery 360. Niczego nie brakuje także pod kątem komfortu. Na pokładzie są m.in. 3-strefowa klimatyzacja, elektryczne i grzane fotele (ten kierowcy nawet z masażem), grzana przednia szyba i kierownica, dobre audio oraz oświetlenie ambientowe i zjawiskowa panorama.
Podsumowanie
Skoda Enyaq coupe to zdecydowanie jedno z tych testowych aut, z którymi mógłbym się już nie rozstawać. Jest bardzo przyjemne w codziennym użytkowaniu, a duży realny zasięg pozwala niemal zapomnieć o kiepskiej infrastrukturze ładowarek w Polsce.
Jeśli dla kogoś 300 tysięcy to kwota nie do zaakceptowania za Skodę, warto na własnej skórze przekonać się, co oferuje w porównianiu z konkurencją. Jest szansa, że kilka godzin za kierownicą Enyaqa pozwoli zmienić swoje postrzeganie tej marki.
Cennik:
Dziękuję Volkswagen Group Polska za udostępnienie auta do testu.