Dyskusja wywiązała się przy okazji głosowania nad uchwałą o podniesieniu stawek podatku od nieruchomości. Radny Damian Polak wskazywał bowiem, że miasto powinno zacząć szukać oszczędności od ograniczenia składów rad nadzorczych w spółkach komunalnych, jak ZEC czy PGKiM. Prezydent Ryszard Brejza uznał, że radny sieje dezinformację, a następnie uderzył bardziej personalnie.

- Od strony politycznej staram się pana zrozumieć. Przecież pan jest działaczem politycznym. Swoją pracę w kopalni soli zawdzięcza pan partii politycznej. Pan jest zatrudniony, pełniąc funkcję rzecznika w kopalni soli, ale jak pana słucham to może również rzecznika PiS-u. Nie mam pojęcia, ile pan poświęca na jedno zadanie, a ile na drugie. Pan jest pracownikiem spółki, która podlega rządowi i ma pan interes w tym, by wybiegać poza granice merytorycznej dyskusji – powiedział Ryszard Brejza.

Na odpowiedź Damiana Polaka nie trzeba było długo czekać.

- Wywołał mnie pan do tablicy i moją karierę zawodową. Mam kompetencje, żeby pracować tam, gdzie pracuję. W 2012 roku pracowałem na zlecenie Ministerstwa Sprawiedliwości, a wtedy minister nie był z PiS-u. To hipokryzja, kiedy mówi pan o zatrudnianiu różnych osób w pewnych miejscach. Przypomnę panu, co się stało w Starostwie Powiatowym po wygranych wyborach przez pana w 2018 roku. Czy cudem było, że pan Kaźmierczak lub pani poseł Łośko znaleźli tam wtedy pracę? - grzmiał Damian Polak.

O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy Patryka Kaźmierczaka, którego nazwisko padło podczas dyskusji.

- Przez kilka ostatnich miesięcy dziennikarze "Gazety Wyborczej", Onetu i Radia ZET przedstawili, jak politycy Zjednoczonej Prawicy podzielili się łupami w postaci spółek skarbu państwa – materiał jest druzgocący, ujawnia tylko czubek góry lodowej. Wystarczy spojrzeć na pana radnego, który pracuje w Grupie Orlen. Dla mnie najważniejsze jest zaufanie mieszkańców naszego miasta, moich wyborców, a nie opinia człowieka, który dzięki PiS pracuje w spółce skarbu państwa - w czasie, gdy ceny paliw, prądu i gazu biją kolejne rekordy... Po to, by zapewnić utrzymanie tysiącom funkcjonariuszy PiS. Bzdury wygadywane przez radnego PiS nie przykryją faktu, że na każdym szczeblu samorządu jego formacja jest w głębokiej opozycji. Nie moją winą jest fakt, że zarówno na szczeblu miasta, powiatu i województwa – nikt nie chce z PiS współpracować. Tak wygląda ocena państwa pracy - mówi Patryk Kaźmierczak.

Zobacz też: Zapłacimy wyższy podatek od nieruchomości