Dziś rano ponownie poprosiliśmy Urząd Miasta o odpowiedź na pytania dotyczące informacji podanych przez radnego Macieja Szotę o tym, że pismo o Marcinie Wrońskim było własnoręcznie poprawiane przez prezydenta Ryszarda Brejzę. Więcej o sprawie przeczytasz TUTAJ.
Rzecznik ratusza w odpowiedzi na nasze pytania o to, czy pismo faktycznie było konsultowane z prezydentem i czy poprawki są jego autorstwa, nadesłała pismo, które wcześniej otrzymał radny Maciej Szota. Choć Urząd przyznaje, że artykuł prawdopodobnie był konsultowany z prezydentem, to nadal nie uzyskaliśmy pełnej odpowiedzi.
Czyli poza otrzymaniem brudnopisu pisma, były jeszcze rozmowy z kiedyś bliskimi współpracownikami PRB. Ile tych osób mogło być? Kto to może być?
Ciekawie to wygląda.
Jakie to ma znaczenie skąd p. Szota ma to pismo. Ważne jest, że są w UM jeszcze normalni ludzie, którym prawda leży na sercu...
I te pisma z urzędu miasta - to piszą
ludzie niby wykształceni na poziomie?Tragedia!
Też trudno mi uwierzyć, że pismo w takiej formie opuszcza mury urzędu i to po akceptacji prezydenta. Przecież to jest poziom podstawówki.
Większość ludzi ma takie odczucia jak ja czy Ty, poczucie zażenowania czy obrzydzenia. Kredyty, utrata dobrej posady czy układów, skutecznie zamyka im usta.
Jeden z mieszkańców? - Raczej kret w Urzędzie!
Ale o co te pretensje? Kret to też mieszkaniec. I lepszy bo świadomy co tam za cuda wianki szefostwo wyprawia.
Jakie pretensje? - Tak, kret to też mieszkaniec, chociaż ten mieszkaniec to w tym przypadku nie koniecznie inowrocławianin.
Jeszcze 8 lat temu też tak myślałem, że prezydent dobry, a urzędnicy źli. Ale już dawno się z tego wyleczyłem :)
ale przyznaj pan rację, że rzecznik kiepski. Dobry rzecznik powinien p. Szocie to pismo wyrwać z ręki i je zjeść, a potem wmówić wszystkim, że Szota nie istnieje. A nie publicznie przyznać się, że pismo wyszło z urzędu, że prezydent maczał w tym piśmie pióro, że poszło to jako anonim do gazety i nikt z tego powodu wtedy nie beknął, nie było sprostowania, itp. Trzeba było zrzucić winę na i tak już winną Agnieszkę Ch. a nie przyznawać się do wszystkiego, nawet jeśli to prawda. Zadaniem rzecznika nie jest mówienie prawdy, a dbanie o dobry wizerunek prezydenta, urzędu i miasta - to taki adwokat diabła. Takie prostackie pismo, jak to powyżej sklecone przez obecną rzecznik to szczyt niekompetencji, to nie jest język urzędowy, to nie jest język, który zrobi wrażenie na opozycji i każe im zamilknąć na wieki. To są frazesy małej dziewczynki, obrażonej na świat. Pani rzecznik chyba jeszcze nie dorosła do roli rzecznika, może niech porządnie skupi się na jednym etacie na raz.
Pisał sam.