Dziś Blue Monday. Są powody do uśmiechu
Zaczęło się od teorii pseudonaukowca i wymyślonego hasła reklamowego dla biura podróży, które szukało sposobu na przekonanie ludzi, kiedy przypada najlepszy dzień na wykupienie wycieczki. Datę owego najbardziej depresyjnego dnia w roku wyznaczył w artykule prasowym biura podroży Sky Travel w 2005 roku brytyjski psycholog, Cliff Arnall. Jak się później okazało wcale nie naukowiec z Cardiff University, a były korepetytor prowadzący dodatkowe zajęcia w będącym częścią uniwersytetu, Centrum Doskonalenia Zawodowego. Brytyjczyk nie był też powiązany z żadnym projektem naukowym. Potwierdził to dziennik The Guardian, który w 2006 roku na swoich łamach wydał oświadczenie władz uczelni, informując również o tym, że zakończyli oni współpracę z Arnallem na wiele miesięcy przed publikacją artykułu.
Dziennikarz The Guardian, Ben Goldacre wyjawił również, że za całą sprawą stoi - wynajęta przez Sky Travel agencja PR, Porter Novelli, która oferowała pieniądze wielu wykładowcom uniwersyteckim w zamian za umieszczenie ich nazwisk w artykule, co miało go uwiarygodnić. Podobno chętnych nie było, a artykuł i tak się ukazał i co najgorsze, informacja o Blue Monday poszła w świat.
- Niestety pomimo, że większość z nas wie doskonale jakie były kulisy powstania tego pseudonaukowego terminu, zdobywa on ogromną popularność i wpisuje się w nasze ludzkie tendencje do zbytniego upraszczania poważnych problemów – jak np. depresji - mówi psycholog, Małgorzata Kamelska. - Z mojego doświadczenia jest to kwestia bardzo indywidualna. Zaburzenie jakim jest depresja nie jest zwykłym spadkiem nastroju i sił witalnych, którym może być np. przesilenie jesienne. Wystąpienie depresji jest związane ze współdziałaniem różnych czynników takich jak biologiczna podatność, uwarunkowania płynące z historii życia, wydarzenia krytyczne czy narażenie na długotrwały stres i brak adekwatnego wsparcia w otoczeniu. W ciągu ostatnich dziesięcioleci psychiatria uznała również istnienie depresji z przebiegiem sezonowym. Zgodnie ze zwykłym wzorcem objawy depresyjne pojawiają się u osób cierpiących na tą postać depresji w miesiącach jesiennych lub zimowych i ulegają remisji wiosną i latem - dodaje.
Teorii Cliffa Arnalla zarzucano absurdalność. Podkreślano również, że bagatelizuje on chorobę, jaką jest depresja. - W naszym języku w niefortunny sposób używa się sformułowań: "depresyjny nastrój", "mam depresję", "dopadła mnie depresja" na określenie normalnych spadków nastroju i osłabienia. Blue Monday wpisuje się w tę konwencję. Należy pamiętać, że depresja jest poważnym zaburzeniem, w którym zmiana nastroju współwystępuje z innymi objawami powodującymi znaczne cierpienie i trwa co najmniej dwa tygodnie każdego dnia przez większość dnia. O ile z normalnymi wahaniami nastroju można sobie łatwo poradzić, depresja wymaga specjalistycznego leczenia i najlepiej udać się wówczas do lekarza psychiatry. Często mówię moim pacjentom, że nie przyszłoby nikomu do głowy uznawać za oznakę słabości pójście do gastrologa w przypadku poważnych zaburzeń gastrycznych. Zwykliśmy jednak uznawać zaburzenia psychiczne za oznakę słabości naszego charakteru czy przejaw lenistwa, co wciąż utrudnia osobom cierpiącym uzyskanie specjalistycznej pomocy. Do metod o wysokiej, potwierdzonej badaniami naukowymi skuteczności leczenia należy również psychoterapia poznawczo-behawioralna. Połączenie farmakoterapii z psychoterapią daje często najlepsze efekty leczenia - wyjaśnia psycholog, Małgorzata Kamelska.
Co zabawne, dopiero w 2018 roku Arnall wyznał dziennikarzom The Independent, że nie chciał, aby owy dzień odbierany był negatywnie, chciał raczej, żeby inspirował ludzi do działania i podejmowania odważnych decyzji w życiu. Warto jest również dodać, że Brytyjczyk ponownie we współpracy z biurem podróży - tym razem z Virgin Holidays oraz liniami lotniczymi Virgin Atlantic rozpoczął kampanię obalającą jego własną teorię. Teraz przekonuje w niej, że początek roku jest czasem nowych możliwości. Mamy zatem nadzieję, że fakt o wypadającym dziś Blue Monday wywoła jedynie uśmiechy na Waszych twarzach.