Czy jest pan zawiedziony, że w Polsce po filmie "Tylko nie mówi nikomu" nie było przełomu i zdecydowanej reakcji władz?
Mam wrażenie, że ten film zmienił coś w świadomości ludzi i otworzył niektórym oczy. Mogliśmy w nim spojrzeć w twarz ofiarom i oprawcom. Miał nas zaboleć i miał być trudny do wytrzymania, bo tylko tak mogliśmy poczuć to, co skrzywdzone osoby. On został ludziom w głowach. Wielu oczekiwało rewolucji - najlepiej, żeby episkopat podał się do dymisji. Ja w to nie wierzyłem. Musimy wiedzieć, że proces rozliczania Kościoła dopiero się rozpoczął.
Jakich potrzebujemy zmian?
Nie wojuję z Kościołem, ale uważam, że powinniśmy zrezygnować z jednej lekcji religii na rzecz lekcji psychologii. Musimy umieć dostrzec, kiedy tracimy dziecko. Pedofil łowi, szuka dziecka z deficytem uczuć. To jest proces i nie dzieje się na jednym spotkaniu. Brakuje mi prawdziwej reakcji władz, która zadbałaby o profilaktykę. Zamiast tego słyszę, że nie należy wprowadzać do szkół edukacji seksualnej. To kolejne przestępstwo.
Czego dowiemy się z kolejnych części dokumentu o pedofilii w Kościele?
Jeszcze przed, ale i po "Tylko nie mówi nikomu" zgłosiło się do nas wiele osób. Pracując nad pierwszą częścią, zacząłem badać historię braci, którzy byli molestowani przez księdza w swoim domu. Nie mogłem tego pokazać w tym dokumencie. Na miesiąc przed premierą postanowiłem, że powstanie druga część, w której pokażę ich historię. Będzie można ją zobaczyć pod koniec stycznia 2020 r. Trzecia część będzie próbą odpowiedzi na pytania, co wiedział i co z tym robił Jan Paweł II. Nie wszystkim się to spodoba. Na tym zakończę pracę nad sprawą pedofilii w Kościele. Muszę od tego tematu odpocząć.
Czy w drugiej części zobaczymy historię molestowanego ministranta z Pakości?
Ten temat nie pojawił się i nie pojawi przez kwestie osobiste ofiary. Uznałem, że pokazywanie tego chłopaka w filmie może przynieść mu więcej złego, niż jest to warte. Dla mnie ważne jest, aby ofiary nie doznawały dodatkowej traumy, choć nie mogę im zagwarantować, że po emisji nie spotka ich ostracyzm. Na przykład Marek Mielewczyk, który opowiedział swoją historię w pierwszej części i wygrał proces z kurią i księdzem, usłyszał od swojej mamy, że przez niego musiała zmienić kościół i ma do niego pretensje.
Czy film Sylwestra Latkowskiego o pedofilii wśród elit traktuje jak odpowiedź na "Tylko nie mów nikomu"?
Robiąc film o pedofilii w Kościele, jasno zaznaczałem, o czym on będzie. Jest to jedyny przypadek, gdzie instytucja tuszuje sprawców i przenosi ich z parafii do parafii. Przestępstwa seksualne popełniane na dzieciach są zbrodnią i muszą być tępione niezależnie, czy ktoś nosi sutannę, czy nie. Kościół w Polsce cieszy się szczególnymi przywilejami i rozłożono nad nim parasol ochronny, a każdy z nas powinien być równy wobec prawa. Moim zdaniem Sylwester Latkowski nie tworzy odpowiedzi na mój film, ale tworzy swój o wykorzystywaniu dzieci wśród innych grup zawodowych i dobrze, że to robi.
Czy ma coś wspólnego z ojcem Rydzykiem?
Czasami jeżdżąc po Polsce, słucham radia z Torunia. Kiedyś ojciec Rydzyk komentował mój film. Zadzwoniłem do brata i zaproponowałem, żebyśmy zrobili film o nim. Mógłby to być dokument, albo nawet film fabularny. Padre Rydzyk. Cytuję już go w swoich powieściach i to dosłownie. W "Sejfie" jest fragment pogrzebu, który koncelebruje Tadeusz Rydzyk. Prawie słowo w słowo cytuję wtedy jego homilię. Mam poczucie, że wszyscy zasługujemy na to, by poznać prawdę, nawet jeśli miałaby być bolesna. Misja medialnego magnata jest jednak zupełnie inna. Ja jestem zupełnie inny. Nie dostaję samochodów od bezdomnych i nie chodzę z pieniędzmi w reklamówkach.