Po wczorajszej informacji o odłowieniu lisa, który znajdował się w markecie budowlanym przy Galerii Solnej, pojawiło się wiele zapytań o stan zdrowia zwierzęcia. Jak się okazuje, rokowania w jego przypadku są ostrożne. Stan ogólny zwierzęcia jest zły, ma też choroby skóry - świerzbowiec i grzybicę.
- Mamy do czynienia z ogólnym wyniszczeniem. Dodatkowo lis bardzo źle zniósł wczorajszą interwencję. Trzeba zaznaczyć, że jest to zwierzę dzikie, które źle przechodzi próby jakiegokolwiek poskramiania. Przetrzymywanie zwierzęcia dzikiego w niewoli, na uwięzi, zawsze odbija się negatywnie na stanie zdrowia i samopoczuciu, powoduje stres, który nie sprzyja kuracji - mówi Wiesław Borkowski, waterynarz.
Lis nadal przebywa w schronisku, gdzie pozostanie na obserwacji. Na razie musi pozostać odizolowany, ponieważ następstwa stresu mogą ujawnić się dopiero po kilku dniach.
Wiesław Borkowski tłumaczy, że lisy traktują teren miasta, jak swój rewir. Pojawiają się tu, by dojadać resztki jedzenia.
- Powinniśmy zwracać na to szczególą uwagę. Pod balkonami znajduje się wszystko - od chleba po mięso. W ten sposób sami zapraszymy je do swoich domostw. Lisy dojadają także karmę dla kotów wystawioną przy blokach. Ona nie powinna zostawać w miskach w dużych ilościach. Polują też na gryzonie, jak myszy i szczury, ale także małe ssaki, jak kocięta. Pamiętajmy o ryzyku, ponieważ należy to traktować jak selekcję naturalną - wyjaśnia Wiesław Borkowski.