Główny Szlak Beskidzki (GSB) - szlak turystyczny znakowany kolorem czerwonym - wytyczony został od Ustronia w Beskidzie Śląskim do Wołosatego w Bieszczadach.

Najdłuższy szlak w polskich górach, biegnąc najwyższymi partiami polskich Beskidów, umożliwia dotarcie m.in. na Stożek, Babią Górę, Turbacz, Smerek i Halicz, a także do miejscowości takich jak Ustroń, Rabka-Zdrój, Krynica-Zdrój, Komańcza, Cisna czy Ustrzyki Górne.

Jestem przekonana, że osoba o przeciętnej kondycji fizycznej nie byłaby w stanie sprostać tak trudnemu wyzwaniu. Jak ocenia pan swoją tężyznę?

Moje życie od zawsze było związane ze sportem i wszelkiego rodzaju aktywnością na świeżym powietrzu. A zaczęło się od kolarstwa szosowego, przez stary w triathlonie i biegach górskich na dystansach ultra. Po długim czasie skrajnego eksploatowania swojego ciała, przyszło zmęczenie ciągłą gonitwą za wynikiem, treningami itd. Wtedy przyszedł pomysł, żeby zacząć chodzić szlaki długodystansowe. A jest ich kilka w naszym kraju.

Na jakich szlakach stawiał pan pierwsze kroki jako świadomy, profesjonalny turysta, przygotowany na każde okoliczności?

Zaczęło się od Szlaku Orlich Gniazd o długości 16O km. Później Główny Szlak Świętokrzyski zimą - 100 km i ostatni Mały Szlak Beskidzki - 150 km. W międzyczasie każdy urlop spędzałem w górach. Pomysł przejścia GSB, czyli Głównego Szlaku Beskidzkiego, kiełkował od dłuższego czasu, ale chciałem się do niego przygotować. Dobrać odpowiedni sprzęt, tj. plecak, odzież buty itd.

W jakim terminie odbędzie się długo wyczekiwana wędrówka? Czy przyświeca jej jakaś konkretna myśl?

Zamierzam ruszyć 9 czerwca z Ustronia i po 11 dniach dotrzeć do Wołosatego. Dystans ten chce pokonać sam, iść swoim tempem, mieć czas na przemyślenia. Traktuję te wyprawy jak okazje do nabrania dystansu do siebie i do otaczającego nas na co dzień świata.

Wiele osób rozgranicza cel i prowadzącą do niego drogę. Dla niektórych to droga jest celem. Jaka jest zatem idea wędrowania i samotnego pokonywania wymagającego szlaku?

Sam GSB jest wyzwaniem samym w sobie ze względu na dystans i ilość przewyższeń. PTTK ustanowiło odznakę za pokonanie tego szlaku. Odznaka ma kilka stopni - za przejście w 21 dni otrzymuje się odznakę diamentową. Co roku szacuje się, że wyzwanie podejmuje około 300 osób, udaje się to zaledwie około 50. Oczywiście każdy szuka na GSB czegoś dla siebie. Każdy pokonuje go na swój sposób. Każda osoba ma na początku trasy swój plan, założenia, swój cel. Ja też taki mam. Chcę też zainteresować społeczność aktywnym spędzaniem wolnego czasu, otaczaniem się naturą jej bliskością, nauczyć szanowania natury, żeby inni mogli też się nią cieszyć. I wcale nie trzeba do tego sprzętu z najwyższej półki, każdy może to zrobić, wystarczy uwierzyć w siebie. Bo życie jedną jest wędrówką. I trzeba iść, ciągle iść. A może na końcu trasy okaże się, że wcale nie potrzebujemy tak wiele, jak nam się wydawało? Może warto przewartościować swoje nastawienie? A takie wyzwania dają dużą motywację do tego, żeby w siebie uwierzyć, że jednak pomimo wszystko, dałem lub dałam radę. Bo przecież nic, co łatwe nie cieszy tak bardzo. Dlaczego chcę przejść w 11 dni? Bo wtedy dzienny dystans będzie dla mnie wyzwaniem i to powtarzanym 11 dni z rzędu. Czasem w słońcu, czasem w deszczu w błocie i wietrze…

Dziękuję za ogrom motywacji i chwilę refleksji nad tym, dokąd zmierzamy.