Zapoczątkowana została przez W. Bożyczko i jego dwóch szwagrów: E. i L. Lutostańskich, którzy zaapelowali w ogłoszeniu prasowym zamieszczonych w krakowskim "Ilustrowanym Kurierze Codziennym" w dniu 6 maja 1939 roku o zgłaszanie się kandydatów na "żywe torpedy" z łodzi podwodnych, "żywe bomby" z samolotów i "żywe miny" przeciwpancerne.
Młodymi ludźmi kierowały oczywiście szczytne cele dania zdecydowanej i odważnej odpowiedzi Hitlerowi na jego żądania wobec Polski i Gdańska, jednak ten spontaniczny i patriotyczny apel do społeczeństwa polskiego nie miał wówczas żadnych podstaw powodzenia. Polska sama nie produkowała torped, sprowadzając je z Francji, a ówczesna technika wojskowa nie pozwalała na skonstruowanie sterowanej przez człowieka torpedy. Tego "przeciętny" Polak nie mógł jednak wówczas wiedzieć.
Zadziwiający i spontaniczny list odniósł spektakularny "sukces". Z całej Polski zgłosiło się około 4700 ochotników, głównie robotników, bezrobotnych, zubożałych urzędników, byłych żołnierzy; trafiały się również kobiety, a nawet nastolatkowie. Ich listowne zgłoszenia można do dzisiaj odnaleźć w Wojskowym Biurze Historycznym w Warszawie. Listy te są pełne zaangażowania, zdecydowania, romantycznych wizji o byciu "świetlanym bohaterem", patriotyzmu, umiłowania marszałka Rydza-Śmigłego, a przede wszystkim ojczyzny. Do dzisiaj mogą posłużyć za lekcję patriotyzmu, mimo że naiwnie i bezkrytycznie pojmowanego. Ale takie to były czasy. Pod akcję "podpięło" się od razu Kierownictwo Marynarki Wojennej. Wojskowe Komendy Uzupełnień rozpoczęły przyjmowanie ochotników, z których ok. 300 udało się ostatecznie przeszkolić na... skoczków spadochronowych.
Polskie wojsko uznało bowiem, że takiej szansy pozyskania zdeterminowanych i gotowych na wszystko młodych ludzi nie można zaprzepaścić. Zaplanowano więc ich wykorzystanie w przyszłości jako czegoś w rodzaju komandosów do akcji specjalnych. Nie do końca się to udało, bo niedługo wybuchła wojna, która potoczyła się w tempie błyskawicznym i w sposób nieprzewidywalny. Niemcy bardzo szybko zainteresowali się "żywymi torpedami" jako polskimi patriotami i rozpoczęli ich poszukiwania. Losy polskich "żywych torped" w czasie II wojny światowej potoczyły się różnie; jedno jest tylko pewne: ich samobójcza misja nigdy nie została urzeczywistniona. Na szczęście...
Oto list zgłoszeniowy kandydatki na "żywą torpedę" z Inowrocławia, 15-letniej Irenki Kowalskiej, harcerki z I Drużyny Harcerek im. Generałowej Zamojskiej:
Śladem innych ochotników zgłaszających się wszędzie jako "żywe torpedy" wyrażam niniejszym moją gotowość wstąpienia w razie potrzeby i na zew Ojczyzny, jako ochotniczka na "żywą torpedę", aby nieść pomoc Ojczyźnie i na jej ołtarzu złożyć życie. Nadmieniam, że w zgłoszeniu powyższym kieruję się własną i niekrępowaną wolą. "Czołem". Niech żyje Wielka Polska!
Oprócz niej z Inowrocławia swoją gotowość poświęcenia życia dla ojczyzny, w chwili największej próby, wyrazili także: robotnik Jan Adamowski (27), Tadeusz Chmielewski (18), palacz bez pracy Sylwester Ciesielski (26), siodlarz, inwalida Kazimierz Dankowski (26) z Mątew, D. I. (28), bezrobotny Leon Drzewiecki (29), porucznik rezerwy i urzędnik ubiezpieczalni społecznej Stanisław Gajdecki, uczeń gimnazjum Tadeusz Grzegorzewski (16), Kazimierz Janowiak (17), robotnik bez pracy Ryszard Jęcki (22), bezrobotny Zygmunt Jurga (33) z Rąbina, J.K., Feliks Klaus, kierownik firmy rzeźnicko-wędliniarskiej Stefan Kosmowski (24), Władysław Kotlarek (29), Feliks Kozłowski (28), handlowiec Stanisław Kuropatwiński, harcerz Alfred Lewandowski, palacz Franciszek Lewandowski, pracownik kolejowy Tadeusz Lewandowski (28), goniec Sanatorium ZUS Ludwik Ługowski (18), bezrobotny muzyk Kazimierz Magrecki (26), Edmund Maszudziński, Łucja Matuszakówna (19) z Mątew, nieznanych z nazwiska czterech malarzy z zakładów Solvay, Czesław Nadolski (23), robotnik bez pracy Maciej Pachowiak (26), robotnik bez pracy Stanisław Papke (32), kupiec z Inowrocławia i kapral rezerwy Jan Pawłowski (30), hutnik Stanisław Rakowski (18), bezrobotny robotnik Feliks Smoliński (30), Józef Stasiak (14), kierowca samochodowy Feliks Stefaniak (26), uczeń piekarski S.W. (19), szewc Leon Szczepański (26), Kazimierz Tokarski (16), tapicer bez prayc Bernard Trzciński (26), rzeźnik w firmie I. Benedykciński Antoni Tuszyński (24), malarz Stanisław Tuszyński z Mątew (28), Kazimierz Ulatowski (28), handlowiec Paweł Wargowski (32), harcerz Marian Wielosiński (16), bezrobotny Feliks Wiśniewski (27), mechanik, kanonier rezerwy Aleksander Wołkiewicz (31), Stanisław Zawadzki (14), pracownik żupy solnej Jan Ziętara (29), robotnik bez pracy Jóżef Żurawski (29), z regionu: plutonowy rezerwy Wacław Kubiak ze Strzelna, Tadeus Kapeliński z Siedlimowa (24), Florian Kaczmarek ze Słońska (27), rolnik Piotr Jędrzejczak z Zajezierza (19), bezrobotny Szczepan Janicki z Rejny (25), bezrobotny Aleksander Janiszewski z Rejny (37), syn powstańca wielkopolskiego, bezrobotny Jan Siemianowski z Jaksic, terminator rzeźnicko-wędliniarski Wacław Wojciechowski ze Sławska Wielkiego (22) i uczeń organistowski Mieczysław Wach z Markowic.
Pojawiła się propozycja upamiętnienia tych mało znanych postaci naszej historii w formie audycji w radiu PiK, stąd prośba do potomków wymienionych osób o kontakt z red. Żanetą Walentyn pod nr tel. 608-695-602, e-mail: zanetawalentyn@radiopik.pl.
opr. Katarzyna Podczaska, Inowrocław, Gniewkowo