Pani Paulina (prosiła o nieujawnianie swojego nazwiska) kupiła mieszkanie w 2008 roku, biorąc kredyt hipoteczny w szwajcarskiej walucie. Przez lata jego spłacanie szło jej całkiem dobrze, ale ostatnio wiele się zmieniło. „Kredyt zaczął mnie uwierać. Trochę mniej zarabiam, frank jest drogi, opłaty za mieszkanie poszły w górę. Nie płacę już 500 czy 600 zł za czynsz, tylko ponad 1000” - mówi pani Paulina.

Jest zdecydowana na złożenie papierów do sądu. „Mam kredyt indeksowany do franka. Ale jak zajrzałam do umowy, zobaczyłam, że mam tam de facto wpisaną kwotę złotową. Obecnie spłaciłam więcej, niż wzięłam, a mam do spłaty więcej, niż pożyczyłam. Absurdalna sytuacja” - opowiada pani Paulina.

W propozycji ugody bank zaproponował przewalutowanie całej kwoty, która jeszcze pozostaje na rachunku kredytu. „W ogóle nie uwzględniają tego wszystkiego, co do tej pory spłaciłam” - podkreśla pani Paulina.

Zaprezentowane w lutym 2022 r. wyniki badań UCE Research i SYNO Poland dowodzą, że prawie 40 proc. Polaków spłacających kredyt frankowy, którzy do tej pory nie wystąpili na drogę sądową przeciwko swojemu bankowi, zamierza to zrobić w najbliższym czasie. Blisko 34 proc. badanych jest niezdecydowanych. Z tego samego badania wynika, że niemal połowa (49,9 proc., w ub. roku było to 36,5 proc.) respondentów nie chce rozmawiać z bankiem o ugodzie.

„Gdy bank składa naszemu klientowi propozycję ugodową, to w pierwszym rzędzie liczymy korzyść klienta z proponowanej ugody. Ponieważ nasz klient zawsze wie, ile może uzyskać w wyniku wygrania procesu w sądzie, to sam dokonuje oceny, mając przed sobą wyliczenia. Do tej pory żaden nasz klient nie zdecydował się na propozycję banku, gdyż składane propozycje są dużo gorsze z punktu widzenia finansowego niż to, co klient może uzyskać w wyniku procesu sądowego” - mówi mecenas Anna Lengiewicz, założycielka kancelarii LWB, współpracującej z replan.pl w sprawach frankowiczów.

W świetle dotychczasowych doświadczeń z bankami, droga sądowa wydaje się logiczna.

„Jestem właśnie w momencie wyboru tego, kto miałby się tym zająć. Żeby nie zapłacić jakiejś horrendalnej kwoty wejściowej. Boję się, że jak ją już zapłacę, sprawa będzie trwała trzy lata. A za dwa lata przepisy się zmienią i kancelaria powie, że przeprasza, ale pieniądze sobie zatrzyma, bo przecież to nie jest jej winą, że nie można już pozywać banków” - mówi pani Paulina.

Nie zawsze jednak trzeba płacić za usługi prawne przed podjęciem działań prawnych. Na polskim rynku pojawiły się nowe formy finansowania postępowania sądowego dla frankowiczów. Polegają one na całkowitym przejęciu ciężaru opłat z kredytobiorcy pozywającego bank. Tak działa firma RePlan.pl.

„Oznacza to mniej więcej tyle, że jeżeli kredytobiorca zdecyduje się pozwać bank, może to zrobić nie ponosząc żadnych kosztów, ani na starcie, ani w toku postępowania. Nie płaci, aż do wygrania sprawy w sądzie” - mówi mecenas Anna Lengiewicz.

Na koniec czerwca 2021 liczba czynnych umów hipotek frankowych wynosiła 415,1 tys. - wynika z danych Biura Informacji Kredytowej, udostępnionych „Rzeczpospolitej”. Kredyty tego typu spłaca około 723 tys. osób (niektóre kredyty wzięła więcej niż jedna osoba).

Tekst powstał w ramach cyklu „Kłopoty z kredytami frankowymi i jak je rozwiązać”.

Jeśli chcecie Państwo opowiedzieć o swoich problemach z kredytem frankowym, wyślijcie szczegóły na adres: biuro.prasowe@replan.pl.

Źródło informacji: PAP MediaRoom

f2