Jak wskazał, w wyniku interwencji policji grupa ok. 20 osób zgromadzonych przy autokarze drużyny rozeszła się.

W niedzielę w Płocku Legia Warszawa przegrała kolejne spotkanie Ekstraklasy. Portal Interia podał, że po zakończeniu meczu kibice Legii pojechali za autokarem z piłkarzami, a następnie weszli do środka, gdzie doszło do konfrontacji z piłkarzami. Jak dodano, w zdarzeniu miało ucierpieć dwóch zawodników, Mahir Emreli i Luquinhas. O trzecim poszkodowanym, Rafaelu Lopesie, informował natomiast "Super Express".

Pytany o to zdarzenie na antenie Polsat News, rzecznik stołecznej policji nadkom. Sylwester Marczak podkreślił, że wokół sprawy pojawiło się "bardzo dużo informacji i emocji", jednak należy spojrzeć na nią spokojnie. "Policjanci podjęli bardzo szybko interwencję, która zakończyła się rozejściem się grupy osób, która zgromadziła się przy autokarze" - poinformował. Jak wskazał, mowa o ok. 20 osobach. Podkreślił, że informacje zebrane do tej pory nie potwierdzają, by doszło do "jakiejkolwiek sytuacji, w której naruszona została nietykalność kogokolwiek w autokarze".

Dopytywany, w jakim celu grupa kibiców zgromadziła się przed wjazdem do ośrodka szkoleniowego Legii, nadkom. Marczak odparł, że nad tym zastanawia się pewnie wiele osób. "Dla nas najistotniejsze jest to, jakie materiały my zgromadzimy w danych czynnościach. (...) W tym przypadku musimy pamiętać o tym, że czynności procesowe wykonywane są wtedy, kiedy mamy do czynienia z popełnieniem przestępstwa i wiele by na to wskazywało, jednak na tę chwilę weryfikacja prowadzona przez policjantów na to nie wskazuje" - podkreślił policjant.(PAP)

autorka: Sonia Otfinowska

sno/ ok/