Projekt zmiany Kodeksu karnego został przygotowany przez organizacje kobiece, pod auspicjami Fundacji Feminoteka; ma zostać złożony w Sejmie przez klub Lewicy.

Anita Kucharska-Dziedzic (Lewica), która prowadzi prace w Sejmie związane z projektem, podkreśliła, że specjalnie zorganizowano wysłuchanie dzień po 14 lutego, czyli dniu gdy na całym świecie, także w Polsce, odbywa się akcja "Nazywam się Miliard/ One Billion Rising". Corocznie organizator akcji w Polsce - Fundacja Feminoteka - wybiera temat przewodni akcji. W pierwszym roku zwracano uwagę na problematykę gwałtu, w kolejnych poruszano m.in. kwestie związane z problemem molestowania i przemocy wobec młodych dziewcząt czy wobec kobiet z niepełnosprawnościami ruchowymi i intelektualnymi. W ostatnim czasie zwraca się uwagę na kwestię redefinicji gwałtu. Tegoroczne hasło akcji to "Bunt miliarda".

Posłanka poinformowała, że w wysłuchaniu, na które zgodę wyraziła marszałek Sejmu Elżbieta Witek, wezmą udział m.in. szefowa Feminoteki Joanna Piotrowska i mec. Danuta Wawrowska, która napisała wstępną wersję projektu, a także członkowie Parlamentarnej Grupy Kobiet. Zapewniła, że wszystkie osoby, które będą chciały zabrać głos, będą mogły połączyć się zdalnie lub zgłosić swoją opinię i propozycje poprzez stronę internetową. Po wysłuchaniu publicznym w serwisie klub-lewica.org.pl pojawi się odesłanie do aktywnej strony, na której można będzie konsultować proponowane zmiany.

"W projekcie zapisujemy, że każde obcowanie seksualne, do którego doprowadza się bez zgody, ma być uznane za gwałt. Tego rodzaju definicja mówi o tym, że gwałt miał miejsce, jeśli nie było zgody, bo np. została ona przełamana, czyli mamy przemoc lub groźbę karalną, albo która nie mogła zostać wyrażona, bo kobieta była odurzona, nie miała świadomości tego, co się z nią dzieje, albo nie było przemocy fizycznej, ale była przemoc psychiczna i kobieta była zastraszona" - podkreśliła.

Obecnie obowiązujący przepis w Kodeksie karnym stanowi, że do gwałtu dochodzi, gdy ktoś doprowadza do obcowania płciowego "przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem". O zmianę tego zapisu apeluje m.in. organizacja Amnesty International, która proponuje, by definicja gwałtu była oparta na braku zgody na współżycie, a nie na formie stawianego oporu.

Kucharska-Dziedzic przytoczyła wyniki badań, z których wynika - jak mówiła - że niemal 3/4 kobiet zagrożonych przemocą seksualną "kamienieje ze strachu". "One się nie bronią wprost, ale mówią o czymś takim jak opuszczenie ciała na tę chwilę, gdy starają się +być gdzie indziej+, wypierać to, co się dzieje" - zauważyła.

Przypomniała, że są też kobiety z różnego rodzaju niepełnosprawnościami intelektualnymi, które nie są w stanie wyrazić świadomie swojej zgody. Jak podkreśliła, według badań są one 2-3 krotnie bardziej zagrożenie tym, że padną ofiarą przemocy seksualnej.

Posłanka zauważyła, że kilkanaście krajów zmieniło już definicję gwałtu, a np. Irlandia "ma takie prawo od 30 lat i funkcjonuje z powodzeniem".

"Domagamy się także podwyższenia minimalnej kary za zgwałcenie, tak by wynosiła ona trzy lata. Dlaczego to jest tak ważne? Bo gdy jest mniejsza niż trzy lata, to mamy do czynienia z występkiem, a gdy jest wyższa - ze zbrodnią. I jeśli gwałt uznamy za zbrodnię, to skończy się to, z czym mamy obecnie do czynienia powszechnie, że większość kar za zgwałcenie to wyroki w zawieszeniu" - mówiła.

Wskazała, że redefinicja gwałtu w Szwecji i wymierzanie kary bezwzględnego więzienia sprawiła, że karalność za gwałt w tym kraju wzrosła o 75 proc.

"Od 20 lat szefuję organizacji pomagającej kobietom (Lubuskiemu Stowarzyszeniu na Rzecz Kobiet Baba) i wiem, że w Polsce zgłasza się na policję jedynie co dziesiąty gwałt i tylko część z tych zgłoszeń kończy się wyrokiem bezwzględnego więzienia. Prowadzone śledztwa tylko w części kończą się aktem oskarżenia, a te - niezwykle rzadko wyrokami więzienia. W efekcie sprawca co 100. gwałtu trafia do więzienia" - mówiła Kucharska- Dziedzic.

Zaznaczyła, że kobiety chcą dziś korzystać przede wszystkim z anonimowej pomocy psychologicznej i terapeutycznej, bo nie wierzą, że sprawca ich cierpienia kiedykolwiek trafi do więzienia. Oceniła, że "to sytuacja groźna dla relacji obywatelka-państwo, bo kobiety nie wierzą, że system państwa stanie po ich stronie".

Posłanka zaznaczyła, że tzw. "walentynki", obchodzone 14 lutego, to dobra okazja, by poruszyć publicznie temat gwałtu. "Ten dzień wiąże się z mówieniem o relacjach związanych z intymnością, a te są dobre tylko wtedy, gdy są pozbawione jakiejkolwiek przemocy. O tym trzeba mówić. Miłość oznacza poszanowanie dla wolności i autonomii drugiej strony. Jeśli chcemy mówić o +święcie miłości+, to warto, by kojarzyło się ono też empatią i szacunkiem, a nie tylko z kwiatkami i czekoladkami" - powiedziała.

Art. 197 Kodeksu karnego stanowi, że "Kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza inną osobę do obcowania płciowego, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12".(PAP)

autorka: Wiktoria Nicałek

wni/ itm/