Na trop tej sprawy wpadł Maciej Kasperkowiak, mieszkaniec Inowrocławia, zaangażowany ostatnio w temat zwiększania jawności w lokalnym samorządzie. Wszystko zaczęło się od postów na Facebooku lokalnej gazety, pod artykułem dotyczącym ujawnienia umów przez lokalne władze.



- Pojawiły się negatywne, kłamliwe komentarze na mój temat. Zaintrygowało mnie kim jest osoba, która chce mnie zdyskredytować. Profil szybko wydał mi się fikcyjny, ale nie to było najciekawsze. Poszukałem innych komentarzy tej osoby i tak dotarłem do profilu miasta Inowrocławia, gdzie ta sama osoba wydawała bardzo pochlebne opinie o naszym mieście oraz miejskich wydarzeniach. Pod wydarzeniem dotyczącym walentynkowej imprezy "Zakochaj się w Inowrocławiu” osoba ta wymieniała się z innymi osobami pochlebnymi opiniami na temat tej imprezy oraz jej organizatorów. Wszystkie te profile były stworzone w identyczny sposób i odniosłem wrażenie, że przez jedną osobę. Najciekawsze jest to, że poza fikcyjnymi komentarzami, nie było tam żadnego napisanego przez prawdziwego mieszkańca. Tak jakby ktoś chciał pokazać ogromne zadowolenie mieszkańców i sukces organizatorów - mówi Maciej Kasperkowiak.

Korzystając z wyszukiwarki Google ustalił on prawdziwe osoby, których zdjęcia oraz nazwiska wykorzystano i się z nimi skontaktował. Jak przyznaje, ludzie ci nie ukrywali swojego zdziwienia, wręcz nie dowierzali tej sytuacji. Zapewnili go, że zależy im na wyjaśnieniu, kto się pod nich podszywa.



- Od tego czasu zacząłem pilnie śledzić miejski profil na Facebooku i poraziła mnie skala działalności fikcyjnych dusz i ilość hejtu, ale to, co mnie najbardziej mnie zszokowało, to fakt, że w jednym z konkursów organizowanych przez miasto, jedna z fikcyjnych osób wygrała książkę... Sprawa jest bardzo poważna. Osoba, która to robiła z pewnością poniesie konsekwencje. Z tego co wiem, prokuratura jest już poinformowana przez pokrzywdzonych i prowadzone są postępowania wyjaśniające. Nie chcę wskazywać nikogo palcem, ale mam wrażenie, że komuś bardzo zależało na robieniu dobrego PR miastu, tylko czy akurat takie bezprawne działanie, mówiąc wprost przestępstwo jest najlepszą drogą do celu? Liczę, że rządzącym również będzie zależało na dogłębnym wyjaśnieniu, ponieważ sprawa ta bezpośrednio ich dotyczy - mówi lider grupy "Ściśle Jawne".



Wśród poszkodowanych są wydawca polskiej gazety w Anglii, architekt, dyrektor jednego z działów PKP, pośrednik nieruchomości, ratownik TOPR, czy nauczycielka. Były też znane osoby z zagranicy z "dorobionymi" polskimi nazwiskami.

- Byłam zszokowana, kiedy zobaczyłam swoje zdjęcie i obce nazwisko, które komentowało wydarzenie w Inowrocławiu. Uważam, że jest to perfidna kradzież, bo można komuś ukraść portmonetkę i to jest oczywiste wykroczenie. Ale jeśli kradnie się komuś tożsamość i wykorzystuje na różne sposoby, sprawa jest o wiele bardziej perfidna. Okradziona osoba może nigdy nie dowiedzieć się, że ktoś wykorzystuje jej zdjęcie, czy nazwisko do ewidentnych manipulacji - mówi Teresa Bazarnik, mieszkająca od ćwierć wieku w Londynie (jej zdjęcie wykorzystano w profilu Maria Kowalska).



- Pracuję w zawodzie zaufania publicznego i często klienci patrzą, kto będzie ich obsługiwał. Nigdy nie wiem co wyszuka człowiek w Internecie, sprawdzając informacje na mój temat. Jak znajdzie kogoś, kto wygląda i nazywa się tak jak ja i obraża innych ludzi, to ja nie chciałbym aby taka osoba mnie obsługiwała, więc może być to dla mnie mniejsza, lub większa szkodliwość zawodowa. Dlatego zdecydowałem się poinformować o tym prokuraturę - powiedział nam Kamil Kowalewski, agent nieruchomości z Krakowa, z którym spotkaliśmy się w Warszawie. Ktoś w jego imieniu nie tylko pisał na Facebooku komentarze, czy wystawiał pozytywne recenzje, ale również... wziął udział w konkursie na miejskim profilu i wygrał książkę (jak się dowiedzieliśmy, nie została ona przez nikogo odebrana). Kamil Kowalewski chce, aby ta osoba przyznała się do winy i przeprosiła zainteresowanych.



- To jak się ta sytuacja rozwiązała nie dziwi mnie, bo dziwne by było, gdyby ktoś wylewał falę hejtu, krytykował kogoś, kto domaga się jawności. W interesie nas wszystkich, normalnych ludzi jest to, żebyśmy wiedzieli na co wydawane są nasze pieniądze, więc nie dziwię się, że osoba która mnie krytykowała i innych okazała się fikcyjna - ocenia Maciej Kasperkowiak. Do tematu wrócimy. [MP]