Auto, które krzyczy: patrzcie na mnie!
Wyjątkowy, bo jubileuszowy odcinek i wyjątkowe auto. Będzie też parę słów podsumowania naszej serii i o planach na przyszłość. A teraz - Mercedes G500 W464.
Mercedes G500 W464
okres produkcji - 2018-obecnie
silnik - 4 L benzyna
liczba cylindrów - 8
moc - 422 KM
moment obrotowy - 610 Nm
skrzynia biegów - automat [9]
prędkość maksymalna - 210 km/h
przyspieszenie od 0 do 100 km/h - 5,9 s
długość - 4,67 m
szerokość - 1,93 m
masa własna - 2 429 kg
rozmiar opon - 275/50R20
Tak to się zaczęło
Dokładnie 20 lat temu dostałem w swoje ręce Auto Świat Katalog Testy 2000. W czasach, kiedy szczytem marzeń był Opel Omega B po liftingu (z jakichś względów rozkładówki z tym modelem brakuje w odkopanym dziś, nieco obdartym, egzemplarzu katalogu), wiele z ponad 100 przedstawionych tam aut było wtedy kompletną egzotyką. No bo ile razy w 2000 roku na polskich drogach minęliście się z Mercedesem CL600, Nissanem 200 SX, czy Bentleyem Arnage Red Label?
Kiedy tylko dostałem kluczyki od Mercedesa G500 z 2019 roku, od razu na myśl przyszedł mi wspomniany katalog, choć ostatni raz zaglądałem do niego kilkanaście lat temu. Spieszę z wyjaśnieniem, że dzisiejszy odcinek będzie przypominał formą ten z Mercedesem S - właściciel nie będzie opowiadał o aucie, bo po prostu udostępnił mi je na pewien czas.
"Najszybsza szafa ścienna świata"
Nie będę pisał, że co do słowa pamiętam opis auta, które zrobiło wtedy na mnie duże wrażenie. Co więcej, nie pamiętam ani jednego słowa z treści tamtego opisu, ale powracając do niego po latach od razu znalazłem zdanie, które doskonale opisało to, co poczułem, gdy po raz pierwszy podszedłem do Gelendy. "Tym samym G55 AMG uznawane jest za najszybszą szafę ścienną świata". Opisywana wtedy wersja 55 AMG miała 354 KM. Dzisiejsze "zwykłe" G500 ma ich 422 KM, ale o tym później.
Zaczynamy oględziny
Mercedes klasy G na ulicy zawsze przyciągał moje spojrzenia, i jak się potem okazało, nie tylko moje. Ale od początku. Przy pierwszych dokładnych oględzinach stojącego auta największe wrażenie zrobiły na mnie rozmiary, przede wszystkim blisko 2,2 m szerokości z lusterkami i prawie 2 m wysokości.
Nadwozie auta jest bez wątpienia wyjątkowe. Z zewnątrz samochód wygląda niemal jak pierwsza generacja modelu sprzed 40 lat. Okrągłe reflektory, małe tylne lampy, wystające zawiasy drzwi, wyrastające z maski kierunkowskazy i charakterystyczne klamki. Wszystkie te elementy wyglądają jak z żywca wzięte z 40-letniego auta. Takich smaczków we współczesnej motoryzacji jest coraz mniej. Są co pewien czas próby powrotu do historii, jak Fiat 500, czy Chrysler PT Cruiser, ale Gelenda to inna kategoria i chyba w tej kwestii nie ma konkurencji. Ona nie musi wracać do historii, bo nią po prostu jest.
Pierwsze otwarcie drzwi to kolejne zaskoczenie. Auto ma 24 cm prześwitu i zajęcie miejsca za kierownicą to nie lada wyzwanie. Do paru SUV-ów w swoim życiu wsiadałem, ale tutaj bez złapania za uchwyt kierowcy, a drugą ręką za kierownicę, inaczej nie dałem rady. Z pomocą przychodzą za to szerokie progi. Zamykam drzwi, ale te się nie domykają. Próbuję jeszcze raz mocniej i do moich uszu dobiega przepiękny metaliczny dźwięk, którego próżno szukać we współczesnej motoryzacji. To nie S-klasa, gdzie wystarczy delikatnie przymknąć drzwi, a te przy aksamitnym muśnięciu domkną się same z pomocą elektroniki. Tutaj drzwi się zamyka jak w 20 albo 30-letniej surowej terenówce.
"Z zewnątrz teren. Wewnątrz salon"
Aktualna generacja auta, które zaprezentowano w 1979 roku największą przemianę względem poprzednika przeszła wewnątrz. W środku G-klasa kipi luksusem i nowoczesnością. Slogan reklamowy Mercedesa "Z zewnątrz teren. Wewnątrz salon" pasuje tu doskonale. Dodałbym jedynie - "wypasiony" salon. Efektowne podświetlenie znane z S-klasy, najwyższej jakości materiały, prawdziwe drewno i szlachetna skóra, fotele z masażami, podgrzewaniem i wentylacją to tylko niektóre z długiej listy elementów wyposażenia.
Zanim odpalimy silnik, czyli to, co w G-klasie powaliło mnie na kolana, parę słów o pieniądzach. Terenówka Mercedesa nigdy nie była tania. Najtańsza wersja G350d z 2,9-litrowym dieslem kosztuje 524 tys. złotych. G500, z którym mamy do czynienia, to wydatek minimum 586 tys. złotych, ale wystarczy dołożyć kilka opcji, żeby z przodu pojawiła się "6" albo "7".
Za lakier "mistyczny brąz bright" właściciel auta dopłacił 23 tys. złotych, za 20-calowe felgi AMG niecałe 4 tys., a za pakiet komfortowych siedzeń - kolejne 17 tys. złotych. Z kolei elektryczny szyberdach i 64-kolorowe oświetlenie środka kosztowało nieco więcej, niż Fiat Seicento w moim starym katalogu - 23 tys. złotych.
Będąc w coraz większym zachwycie narastającym od momentu uzyskania informacji o możliwości przetestowania tego auta, poprzez dokładne oględziny i wejście do środka, kiedy nacisnąłem przycisk Start, ów zachwyt został pomnożony razy 500. Jak G500. 4-litrowy silnik V8 to prawdziwa symfonia dla uszu. Auto w momencie samego odpalenia daje o sobie znać sąsiadom w promieniu, bez żadnej przesady, co najmniej 50 metrów. Każde wciśnięcie gazu w tym aucie powoduje nieprawdopodobny uśmiech kierowcy. W trybie "Sport" 9-stopniowy automat utrzymuje obroty na poziomie 2-3 tysięcy, ale prawdziwa zabawa pojawia się przy operowaniu łopatkami przy kierownicy. Przy każdym zrzuceniu biegu na niższy, wydech przyjemnie strzela jak w aucie sportowym. To nieprawdopodobne, ale Mercedes G500 to ważąca 2,5 tony kanciasta terenówka, w której ma się ochotę jechać przez miasto co chwilę wciskając gaz w podłogę ciesząc się rykiem V8 i wciskaniem w fotel.
"Panie, jak to idzie!"
Kiedy kilka tygodni temu testowałem nową klasę S z 2,9-litrowym dieslem o mocy 286 KM przyspieszenie wynoszące 6,0 s do setki robiło wrażenie. G500 ma 4-litrową benzynę o mocy 422 KM i ważąc pół tony więcej, przyspiesza od 0 do 100 km/h w niemal takim samym czasie, bo 5,9 s. Choć taki wynik może nie robić wrażenia, to gdybym nie znał powyższych danych technicznych powiedziałbym, że G-klasa jest nieporównywalnie mocniejsza. Tocząc się kilkadziesiąt km/h w momencie kickdown'a siła, z jaką auto wciska w fotel i wyrywa do przodu jest nieprawdopodobna. Podejrzewam, że mój mózg podpowiadał mi, że przecież jadę wielką, 2,5-tonową "szafą ścienną" stworzoną do pokonywania ciężkiego terenu, więc to niemożliwe, że to tak przyspiesza. Swoje robi też potężny ryk z wydechów. Tak jak w S-klasie auto niemal bezszelestnie i delikatnie nabierało prędkości, tak w G500 było zupełnie przeciwnie. Jedna z moich pasażerek przy wciskaniu gazu w podłogę zakrywała uszy i krzyczała: "Marek!"
Choć od chwili, kiedy miałem okazję prowadzić Chevroleta Camaro 6,2 z katalogowym 4,8 s do setki minęło kilka lat, to jestem przekonany, że tamto przyspieszenie nie zrobiło na mnie takiego wrażenia, jak to w G500.
Auto, które krzyczy: patrzcie na mnie!
Jeśli chcesz, żeby niemal każdy przechodzień niezależnie od płci i wieku oglądał się za tobą na ulicy, kup G500. Auto przyciąga spojrzenia jak magnes. Na ulicy robi wrażenie i to nawet podczas spokojnej jazdy. Prowadząc Gelendę miałem wrażenie, że jadę czołgiem z osiągami auta sportowego. Niemal czołowa bardzo niska i szeroka przednia szyba, spoglądanie z góry nawet na SUV-y, o zwykłych osobówkach nie wspominając i poczucie, masz najtwardsze auto w mieście - tak się jeździ klasą G. Przed sesją zdjęciową pojechałem na myjnię bezdotykową. Kiedy ja myłem auto, kilka metrów przed maską stanął człowiek, który wpatrując się w nie spędził tak ze 2 minuty, po czym bez słowa odszedł.
Mercedes G500 to auto niezwykłe, nietuzinkowe, niespotykane i warte wydania każdej złotówki spośród tych 500, 600, czy 700 tysięcy. Wypada wspomnieć, że ma znakomite właściwości terenowe, bo z takim przeznaczeniem przecież powstało. Wypada wspomnieć, że jest też wersja G63 AMG z 585 KM osiągająca 100 km/h w 4,5 sekundy. Wypada wspomnieć, że połyka każdą ilość paliwa z powiększonego, 100-litrowego baku. W motoryzacji niewielu rzeczy można być pewnym, ale jestem niemal pewny, że w katalogu Auto Świat Testy 2040 nie zabraknie kanciastej jak dziś G-klasy.
Od autora:
Kiedy 10 tygodni temu ukazał się pierwszy odcinek serii "Pokaż nam swoje auto", były w redakcji osoby, które spodziewały się 1, a jak dobrze pójdzie 2 aut na miesiąc. Dzięki Waszemu dużemu odzewowi, trzymamy tempo i publikujemy odcinki regularnie, w każdą niedzielę. W kolejce natomiast wciąż czeka spora grupa aut wartych pokazania. Oczekującym dziękujemy za cierpliwość, a Czytelników zapraszamy tak licznie jak do tej pory w każdą niedzielę o godzinie 7 na Ino.online. Dziś możemy zdradzić, że wkrótce planujemy rozszerzyć serię, ale o tym opowiemy w swoim czasie.
Kolejna odsłona naszej serii w każdą niedzielę na Ino.online. Sprawdź poprzednie odcinki:
#1 Fiat 126p | #2 Mercedes 190 | #3 Jaguar XJ6 |
#4 Volkswagen Bora | #5 Mercedes S | #6 Opel Corsa A sedan |
#7 Audi A4 | #8 Aprilia RSV4 RF | #9 Seat Leon |