Szef rządu, na pytanie, czy satysfakcjonuje go zapowiedź prezesa NIK o tym, że nie poda się do dymisji, ale może zrzec się immunitetu i będzie współpracował z instytucjami państwa, by wyjaśnić wszelkie wątpliwości wobec niego, odpowiedział: "prawem każdego jest wyjaśnienie wszelkich wątpliwości lub ewentualnie obrona przed sądem". "Ale lepiej, aby nie czynił tego jako prezes NIK" - zaznaczył.

"Warto jednak przypomnieć jego rolę przy zwalczaniu mafii VAT i zbudowaniu Krajowej Administracji Skarbowej" - wskazał szef rządu. Jak mówił, "to jest człowiek, który ma wielkie zasługi dla likwidowania patologii o monstrualnych rozmiarach". Dodał, że "prawo jednak nie przewiduje takiej sytuacji, jaka się wytworzyła obecnie. I takiej zresztą, jaka miała miejsce już w czasach poprzedniego prezesa NIK, wybranego przez Platformę Obywatelską".

"Ale my chcemy stosować prawo jednakowo wobec każdego. Marian Banaś nie jest członkiem Prawa i Sprawiedliwości. W interesie państwa, a także w interesie prezesa NIK jest szybkie wyjaśnienie sprawy" - podkreślił.

Dopytywany, co jeśli prezes NIK nie poda się sam do dymisji, odpowiedział: "rozważamy rozwiązania natury prawnej, które pozwoliłyby zakończyć tę sytuację". "Sytuację niekorzystną dla prestiżu NIK i wizerunku państwa. Będą one najpewniej wymagały współpracy z opozycją" - zdradził premier.

Zaznaczył jednak, że "z dotychczasowych deklaracji wynika, iż nie ma tam takiej woli". "Że zależy jej bardziej na konserwacji problemu, który można wykorzystać przeciwko PiS i przeciwko państwu polskiemu, niż na jego rozwiązaniu" - dodał Morawiecki. Przyznał, że "liczy jednak na to, że prezes NIK podejmie decyzję, której był już blisko i która pozwoli spokojnie wyjaśnić wszelkie wątpliwości".

Dymisji od prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia domagają się prominentni politycy PiS. Premier Mateusz Morawiecki ocenił, że wnioski z raportu CBA powinny skłaniać prezesa NIK do dymisji. "Jeśli tak się nie stanie, mamy plan B" – mówił szef rządu, ale nie podał szczegółów.

Na początku grudnia Prokuratura Regionalna w Białymstoku wszczęła śledztwo w sprawie m.in. podejrzeń nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych i deklaracjach podatkowych Mariana Banasia. Podstawą wszczęcia śledztwa są trzy zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, które wpłynęły do białostockiej prokuratury: od grupy posłów opozycji, m.in. posła Jana Grabca (KO), Generalnego Inspektora Informacji Finansowej i z CBA, które przeprowadziło kontrolę oświadczeń majątkowych Banasia.

W zamieszczonym na stronie NIK oświadczeniu wideo Banaś powiedział, że był gotów złożyć rezygnację, ale stał się przedmiotem brutalnej gry politycznej. Oświadczył, że NIK jest jednym z najważniejszych urzędów państwowych a on jako prezes Izby nie może pozwolić, by "stała się ona przedmiotem politycznych rozgrywek i targów". Zapowiedział, że będzie kontynuował misję prezesa NIK w poczuciu odpowiedzialności. Zadeklarował zarazem, że jest gotów odpowiedzieć na każde pytanie śledczych, a jeśli zajdzie potrzeba, zrzec się immunitetu przysługującego prezesowi NIK. (PAP)

ksi/ krap/