Pełna sala przywitała aktora Roberta Więckiewicza, który w poniedziałkowe popołudnie spotkał się z mieszkańcami Inowrocławia. Jak się okazuje, chętnie tu wraca ze względu na swoje korzenie. Z Inowrocławia pochodzi jego mama oraz... teściowa.

Robert Więckiewicz jest jednym z najbardziej znanych i lubianych polskich aktorów. Zagrał w wielkich produkcjach, jak "W ciemności" Agnieszki Holland, "Wałęsie" Andrzeja Wajdy czy "Pod Mocnym Aniołem" Wojciecha Smarzowskiego. Podczas piątkowego spotkania opowiedział m.in. o tym, czym jest dla niego aktorstwo i jak radzi sobie z emocjami po zakończeniu zdjęć.

- Czym w ogóle jest aktorstwo? Rola jest wewnątrz mnie, generuję ją z siebie. W scenariuszu powinny znaleźć się informacje, jak dana postać wygląda i się zachowuje. Ja muszę ją sobie wyobrazić, znaleźć odpowiedź na to, dlaczego coś robi i mówi. Tak powołuję do życia człowieka, który jest tam napisany. Czy bohater z ekranu to ja? Z jednej strony tak, z drugiej nie. Tak powstaje paradoks i tym właśnie jest aktorstwo - powiedział Robert Więckiewicz. - Każdy z nas nosi w sobie emocje. Szufladki z nimi się otwierają i zamykają. Aktor używa ich świadomie jako instrument, choć czasami mu też nie udaje się ich wszystkich domknąć i później musi z nimi żyć. Ja po filmie nie żyję dalej moją postacią. Dzień zdjęciowy trwa 12 godzin, a takich dni jest czasami 40-50. Rodzi się potrzeba, żeba wrócić do normalności, pozbyć się bodźców, które towarzyszą nam na planie. Mówię, że "wracam do Roberta". Robię zwykłe rzeczy, chcę być sam, by znowu usłyszeć siebie. I idę dalej - dodaje.

W 2012 roku Więckiewicz razem z Agnieszką Holland pojawił się na ceremoni rozdania Oscarów, najbardziej prestiżowym wydarzeniu w świecie kina. Choć film "W ciemności" nie zdobył statuetki, aktor dobrze wspomina wieczór w Hollywood.

- To wielka impreza, święto kina, ale amerykańskiego. Kategoria, w której wybierany jest najlepszy film nieanglojęzyczny, to furtka, którą Amerykanie uchylili reszcie świata. Dla mnie to Gdynia, z taką różnicą, że ceremonię ogląda dwa miliony ludzi. Wydarzenie jest całkowicie podporządkowane telewizji. Co dwie kategorie jest długa przerwa na reklamę, podczas której dzieją się dziwne rzeczy. Na przykład telewizja nie może pokazać, że przy stołach są wolne miejsca. W przerwie aktorzy z pierwszych rzędów idą do guest roomu. Wtedy na ich miejsca siadają zastępcy ubrani w podobne kreacje. Kiedy gwiazdy wracają dzieje się istny chaos - śmieje się Robert Więckiewicz. - Po tamtej gali mogę powiedzieć jedno - George Clooney jest naprawdę przystojny. Nawet z odległości jednego metra.

Roberta Więckiewicza możemy zobaczyć także w komediodramacie "Baby są jakieś inne". Co tak naprawdę sądzi o płci pięknej?

- Podpisuję się pod wszystkim, co zostało powiedziane w tym filmie, ale tak naprawdę jest on nie o kobietach, a o mężczyznach. O tym, że są słabi, głupi, po prostu beznadziejni. Kobiety są zawsze dwa kroki przed nimi, widzą więcej i czują mocniej. Wiem to z obserwacji. Zrobiłem w życiu dużo głupot i jak patrzę na moich kolegów to słabo to wygląda - mówi aktor.

Gość poniedziałkowego spotkania w Inowrocławiu przyznaje, że czasy, kiedy czekał na telefon z propozycją pracy już minęły. Teraz może pozwolić sobie na komfort wybierania roli.

- Moja kariera zaczęła się dość późno. Pierwszą główną rolę zagrałem w wieku 37 lat. Wcześniej miałem epizody - np. nie wszyscy o tym wiedzą, ale moje kolano zagrało w filmie "Psy 2". Teraz telefon sam dzwoni, ale to moje wymagania się zwiększyły. Jestem szczęściarzem, bo w życiu ułożyło się tak, że mogę wybierać, co chcę robić. Może się zdarzyć, że propozycje przestaną spływać, ale nie boję się o moją przyszłość zawodową - mówi.